Rozdział 2

44.3K 1.1K 270
                                    

- Wybacz proszę, wywalę ją na zbity pysk. - kontynuuje dalej ta menda, mój już były szef. - Jesteś zwolniona. - zwraca się do mnie. - Idź do domu i więcej się tu nie pokazuj.

- Ale... - zaczynam, ale nie jest mi dane skończyć.

- Nie ma żadnego ale. Wylatujesz. - mówi i wskazuje mi kierunek drzwi.

Dziwi i przeraża mnie jednak trochę fakt, że tajemniczy nieznajomy przygląda mi się cały czas. Nie odrywa ode mnie wzroku i marszczy brwi jakby się nad czymś zastanawiał. Łapię z nim kontakt wzrokowy, ale od razu go tracę, bo odwracam się w stronę korytarza prowadzącego do wyjścia.

Wzdycham ciężko i rozglądam się po rezydencji, którą prawdopodobnie widzę po raz ostatni. Schodzę marmurowymi schodkami, a następnie idę w stronę ogrodu. Poruszam się wzdłuż szerokiej dróżki i podziwiam widoki. W końcu przekraczam bramę mojej dawnej pracy, a wrota zamykają się za mną.

Idę i coraz bardziej oddalam się od posesji. Z krzaków wystają czyjeś nogi, pewnie jakiś imprezowicz zabłądził...

Jednak z każdym krokiem, który zbliża mnie do owego nieprzytomnego człowieka, narasta we mnie uczucie, że to nie tylko jakiś epikurejczyk czy alkoholik. Podchodzę jeszcze bliżej i widzę pół przytomnego człowieka. Mężczyzna, pomimo pobitej twarzy i ciała jestem w stanie to stwierdzić, ma liczne rany, rozcięcia i siniaki. Jest ubrany w elegancką koszulę, z której niewiele zostało - same strzępy tak właściwie. Spodnie są w odrobinę lepszym stanie, ale znajdują się na nich liczne plamy od krwi. Lekko wystraszyłam się na ten widok, ten człowiek jest zmasakrowany. Ciężko opisać jego stan, wygląda jakby przebiegło po nim stado antylop albo jeszcze gorzej. Mężczyzna bierze szybkie, krótkie i płytkie oddechy. Mamrocze coś pod nosem i z trudem próbuje wstać.

Nie wiem czy wpadam w jakąś obsesję, ale mam wrażenie, że ten leżący tu człowiek ma coś wspólnego z tajemniczym gościem mojego szefa. Z resztą nie jestem głupia widzę ślady krwi na ogrodzeniu, chyba musiał przez nie przeskakiwać. Pewnie mam paranoję, ale w mojej głowie pojawiają się same czarne scenariusze dotyczące tego, co mogło się stać tajemniczemu mężczyźnie.

Nie chcę wpadać w jeszcze większe kłopoty, ale nie jestem bezduszna. Kucam i delikatnie dotykam ramienia pobitego, na co on odpowiada mi jękiem.

- Zadzwonić po pogotowie dla pana? - pytam trochę głupio. Nie mam pojęcia jak się zachować. Jak przez mgłę pamiętam zasady pierwszej pomocy czy sposoby opatrywania rannych.

- Ni-nie możemy. - odpowiada cicho i powoli podnosi się do pozycji stojącej.

-Wezwę taksówkę i odstawię cię do miasta, okej? - i tak miałam jechać do domu, a skoro mieszkam w mieście to czemu miałabym mu nie pomóc? Odstawię go gdzieś i tyle. Zapomnę o całej sytuacji i dzisiejszym dniu.

Mężczyzna w odpowiedzi tylko kiwa głową, a ja wybieram numer na taksówkę. Nie będę się o nic pytać tylko mu pomogę i tyle. Nie szukam problemów, a ten facet wygląda jakby nosił i ze sobą wiele. Muszę skupić się na znalezieniu nowej pracy, a nie pomocy charytatywnej.

Po jakim czasie przyjeżdża taksówka, najpierw wpycham do niej poobijanego, a potem sama wsiadam. Kierowca patrzy się trochę dziwnie i niepewnie rusza. W sumie to mu się nie dziwię, zareagowałabym podobnie gdybym zobaczyła dziewczynę z chłopakiem, który wygląda jakby potrzebował jechać na ostry dyżur. Martwi mnie to że nie chce jechać do szpitala, ale to jego decyzja. Od zawsze wiedziałam, że mój były już szef prowadzi nieczyste interesy, ale żeby do tego stopnia zmasakrować człowieka? Kto w ogóle byłby zdolny do nie tylko pobicia, ale chyba również torturowania młodego mężczyzny.

Intryga (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now