44. Przyjęcia i odkrycia

Zacznij od początku
                                    

- Addy! - Usłyszałam krzyk Evangeline.

Adrian odwrócił się i przez jego twarz przeszedł błysk poważności.

- Jeśli spadnie jej chociażby włos z głowy, zrobię wszystko, aby spieprzyć ci życie.

- Eve, czyż to była groźba, bo tak to zabrzmiało. Ta młodsza siostra, którą znam, nigdy by nie zaczęła walczyć w walce, którą przegra. Na twoim miejscu cofnąłbym te słowa, bo jeśli ze mną zadrzesz, ja odwdzięczę ci się najgorszym koszmarem.

Odwrócił się do mnie.

- Chodźmy, kotku. Pan Gonzales nie może na nas czekać, chyba że mamy tu jeszcze zostać przez jakieś dziesięć minut i przyglądać się tej szopce, w której moja siostrzyczka próbuje mnie zastraszyć dla ciebie.

- Eve, nie przejmuj się, okej? Jestem dużą dziewczynką i umiem o siebie zadbać.

Usłyszałam krótkie ''ooo'' i chichot.

Kiedyś go zamorduję. Taa, z pewnością ci się to uda Savanno Donati, a niedługo Greene.

Eve podeszła do mnie i uściskała mnie mocno, potrzebowałam tego. Wyszeptałam do niej słowa pożegnania, po czym podeszłam do wyglądającego na znudzonego Adriana, który opierał się o ścianę.

- Nie będzie żadnego lesbijskiego pocałunku na do widzenia? No dalej, liczyłem na to.

- Pieprz się, Donati. - Powiedziała Eve.

- Ale który dokładnie z Donati? Przecież jest nas tu trójka. - Powiedział, gdy usiadłam obok niego w samochodzie.

Szofer zamknął drzwi i wtedy rozpoczęła się podróż na przyjęcia Gonzalesa. Przejażdżka odbyła się głównie w ciszy. Nie chciałam patrzeć na Adriana. Bo im częściej to robiłam, to tym bardziej przypominałam sobie faceta, który przyznawał, że był we mnie zakochany, a który potem mnie zostawił.


- Panie Donati, pani Donati, jesteśmy na miejscu. Życzę państwu udanego wieczoru.

- Dziękuję, Taylor. - Powiedziałam z uśmiechem.

Gdy weszliśmy do środka, powitał nas lokaj, który wziął nasze wierzchnie odzienia. Nigdy nie przyzwyczaję się do tych bogatych przyjęć.

Wolnym ruchem Adrian owinął lekko, ale władczo dłoń wokół mojej talii i nie przeszkadzało mi to. Potrzebowałam go, kogoś kogo znałam wśród tych wszystkich obcych twarzy.

- Ahh, Adrianie, Savanno, witajcie.

- Gratuluję dwudziestej roczni, pani Gonzales. - Powiedziałam, gdy Adrian przytulił kobietę, a ta złożyła dwa pocałunki na jego policzkach.

On jest moim mężem!

A to wszystko jest wynikiem twoich hormonów! Poza tym, ona jest stara, ale ładna.

- Proszę, Savanno, mów mi Katherine, kochana. Pani Gonzales brzmi jakbym była własnością Luciano, którą nie jestem.

- Widzę, że moja małżonka wspomniała ci o jej teorii na temat posiadania. Mówiąc krótko, moja matka powiedziała że przynależenie do kogoś jest bez sensu, i to doprowadziło nas do tego.

- Oh, ucisz się, Luke.

- Kobiety. Mój Boże. Proszę, powiedz mi, że ty też masz taki problem ze swoją żoną, bo nie chcę być jedynym, który uważa, że zrozumienie kobiet jest jak fizyka kwantowa.

- Ah, Luciano, wiem o czym mówisz. Przynajmniej Katherine ma do tego powód, Savannah jednak naskakuje na mnie, i mówię serio, o całkowicie nic.

Hypnotic - Tłumaczenie PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz