Jak mnie uratowali... cz. II

537 43 27
                                    

Rozdział dedykuję dla Kinaandmars <3

Zgarnąłem zeszyt z ławki nerda i spojrzałem na napis widniejący na tym zeszycie.
-Bohaterskie notatki na przyszłość? On tak na serio?- Spojrzałem na moich kumpli którzy zaczęli się śmiać z autora tej niedorzecznej notatki.
-Oddaj!- Zawołał wstając z ławki.
-He? Sam to sobie weź Deku.- Mruknąłem rozwalając wybuchem przedmiot, który następnie wyrzuciłem przez okno.
-Skończ bujać w obłokach głąbie. Nie masz mocy i nie będziesz ich mieć, nawet nie licz na to, że staniesz się bohaterem.- Powiedziałem monotonnie, po czym wziąłem wdech.
-TEN DUPIATY ZESZYT JEST CI PO CH*J POTRZEBNY DZIECIAKU!- Wrzasnąłem po czym go popchnąłem a on upadł na podłogę.
-POGÓDŹ SIĘ Z TYM, NIE DOSTANIESZ SIĘ DO UA, NIE ZOSTANIESZ BOHATEREM I MNIE NIE PRZEWYŻSZYSZ CIOTO! MOŻESZ CO NAJWYŻEJ ZDECHNĄĆ!- Zawołałem równie głośno co wcześniej na jednym wdechu, a w moich dłoniach pojawiły się wybuchy. Zielonowłosy nic nie powiedział, a ja z kumplami wyszedłem z klasy. Oni oczywiście się nabijali z niego, a ja za to liczyłem, że przejrzy na oczy.

Kto mógłby pomyśleć, co się stanie kilka godzin później...

-Kacchan!- Deku zawołał widząc jak złoczyńca mnie schwytał. Poczułem jak zaczynam się dusić przez płynną masę która chce za wszelką cenę dostać się do moich ust. Udało mi się jakoś tego uniknąć, lecz nie na długo.
-Nie dam się zabić takiemu ścierwu jak ty!- Zawołałem, lecz wzrokiem nadal szukałem ratunku. Spojrzałem wtedy na Deku, a on nagle zaczął biec w moją stronę. IDIOTA! Chciałem zawołać, żeby się zatrzymał. Taki dzieciak błądzący jak we mgle za marzeniami które nigdy się nie spełnią nie ma szans w starciu ze złoczyńcą. Wtem Deku odwrócił się w inną stronę, a budynek wybuchł, jasne światło mnie oślepiło, a siła wybuchu popchnęła mnie i złoczyńcę na bok. Jakiś czas jeszcze się użerałem ze złoczyńcą, gdy poczułem na sobie czyjś dotyk i... chyba zemdlałem.

-Bakugou Katsuki.- Usłyszałem czyjś głos. Otworzyłem oczy i zobaczyłem mężczyznę, który poprawia białe rękawiczki mierząc mnie swoim wzrokiem.
-Co się ze mną stało?- Zapytałem podnosząc się lekko z łóżka na którym leżałem.
-Kiedy ten złoczyńca miał cię zabić, ja użyłem na tobie quirk i zrobiłem to pierwszy.- Wytłumaczył a ja spojrzałem na maskę przypominającą dziób ptaka.
-Zabiłeś mnie?!- Podniosłem głos wkurzony nie wiedząc o co chodzi.
-Tak, ale żyjesz, więc się tak nie unoś.- Mruknął zirytowany, a ja znów się położyłem.
-Mogę zniszczyć dotykiem, ale i uleczyć, naprawić.- Wyjaśnił.
-Masz bardzo ciekawe quirk. Chciałbym, abyś do mnie dołączył. W zamian za uratowanie ci życia.- Powiedział wciąż spoglądając na mnie.
-Dołączyć?- Zapytałem.
-Do Yakuzy.- Po jego oczach wywnioskowałem, że się uśmiecha, następnie spojrzałem jak wystawia do mnie rękę.
-Nazywam się Kai Chisaki.- Przedstawił się, a ja wstałem i podałem mu rękę.
-Bakugou Katsuki.- Odparłem patrząc na niego.
-Ciekawe inicjały młody. Pasują ci.- Powiedział, a ja się uśmiechnąłem szeroko.
-Be. Ka- Powiedziałem ciszej.

*Be. Ka (czas teraźniejszy)*
Kai zabił mnie, zanim zrobił to tamten oślizgły złoczyńca, a następnie mnie złożył w całość. Złoczyńca uciekł stamtąd dostając się do kanału ściekowego. Wszyscy myśleli, że złoczyńcy udało się mnie zabić i że typ za pomocą swojego quirk mnie pochłonął, przez co nigdzie nie było ani śladu ciała. Przez te wszystkie lata spłacałem swój dług znajdując się w Yakuzie. W tym czasie zupełnie zapomniałem o swoim poprzednim życiu, lecz teraz, gdy sprawa Deku nadal jest nagłaśniana po tak długim okresie znów sobie wszystko przypominam. Yakuza jest groźniejsza niż liga... przecież liga nawet nie istnieje, a ja to udowodnię jak wykonam swoje zadanie.

Gdyby było inaczej Cz.II (bnha)Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu