21]

2.3K 147 96
                                    

No część. Nie jestem zadowolona. Ten rozdział w ogóle mnie nie satysfakcjonuje. Nie wiem czemu. Mam jakieś wrażenie, że czegoś to brakuje, ale to może dlatego, że czytałam każdy akapit dziesiątki razy i sens całości uciek gdzieś daleko, dlatego ocene pozostawię Wam. Dajcie mi znać czy też odczuwacie coś podobnego, bo mam ochotę przejrzeć wszystko jeszcze raz i poprawić, boję się że coś mi uciekło, ale nie bede tak długo Was trzymać przez moje widzimisie. Miłej nocy i miłego dnia, jeśli czytacie w środę lub w inny dzień.

pm]

Nie była to łatwa decyzja, ale Harry'emu zajęło to dokładnie dwa i pół dnia, aby ją podjąć. Musiał to tylko omówić jeszcze z dziećmi, chciał wiedzieć co o tym myślą, czy przyznają mu rację i zgodzą się. Przede wszystkim jednak potrzebował porozmawiać z mamą na ten temat. Ona zawsze wiedziała najlepiej, nawet kiedy to on powinien służyć dobrą radą, jako dobry rodzic. A w większości przypadków, gdy jego dzieci zmagały się z czymś, przychodziły do niego z problemem, on miał zawsze ochotę skierować ich do swojej mamy, bo to takie naturalne: "spytaj mamę". Dlatego też w tej kwestii potrzebował jej zdania. Potrzebował też kogoś, kto stanie po jego stronie, przychylnie spojrzy na sprawę, zwyczajnie przyzna mu rację. Mama albo tak zrobi albo wybije mu to z głowy.

Na początek nawrzeszczała na niego za to, że tak długo nie odzywał się. Był dorosłym, czterdziestoletnim facetem, dojrzałym, z porządną pracą, szóstką dzieci i siódmym w drodze z idealnym partnerem w ładnym domku, z którego niedługo wyprowadzą się, a jego mama wciąż robiła mu wyrzuty, że nie zdawał jej codziennych relacji ze swojego dnia. Ale był przyzwyczajony.

- Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy? - wydzierała się do słuchawki, tak jakby Harry miał problemy ze słuchem. A słyszał bardzo dobrze, więc trzymał telefon z dala od ucha, by mama mogła bez przeszkód sobie pokrzyczeć.

Siedział na dworze na tarasie i bujał się na huśtawce, wcześniej myśląc o tym, że mogłoby mu tego brakować, gdyby nie zmienił decyzji. Dzieciaków nie było, nieważne że powinni się uczyć. Harry wierzył im na słowo, że świetnie radzą sobie w szkole. A Louis spał od dobrej godziny i nie wyglądał jakby miał się zaraz obudzić i Harry skorzystał z okazji i zadzwonił do mamy.

- Wtedy kiedy byliście u nas z Louisem! To miesiące! Wstydziłbyś się - sapnęła urażona. Miała szczęście, że nie mogła zobaczyć jak jej syn przewraca oczami. Ukręciłaby mu kark. Mimo wszystko przesadzała. To było w zeszłym miesiącu przecież. Jego mama dramatyzowała, tak jak Louis.

- Wstydzę się - westchnął ciężko, bez emocji. Wolał zgodzić się z nią niż spierać bez celu. Miał ochotę zarzucić mamie, że ona także nie odzywała się do niego, ale darował sobie. Nie po to zadzwonił.

Wyjaśnił jej wszytko dokładnie, a ona słuchała go uważnie, jak to mama. Milczała, gdy narzekał, że nie wie czy dobrze robi, że uważa, że działa wbrew Louisowi, bez jego wiedzy i że sam nie jest jakoś do tego przekonany. Przyznał także, że potrzebuje porządnego kopa, aby mama albo wybiła mu z głowy ten pomysł albo pochwaliła go. Nie wiedział, której z tej opcji oczekiwał, ale faktycznie poczuł ulgę, gdy zgodziła się z nim.

- Też tak myślę, Harry - powiedziała od razu Anne, bez chwili zastanowienia. Popierała każdą decyzję syna, ale jeśli była zła, to starała się uświadomić go, by nie popełniał błędu. Tym razem decyzja była trafiona w punkt, zdecydowanie lepsza od poprzedniej. Cieszyła się, że jednak miłość nie zaślepiła Harry'ego do końca. - Tak będzie lepiej. Trzeba spojrzeć na to rozsądnie i właśnie to robisz. Wszyscy tego potrzebujecie, kochanie. Nie martw się, że w jakiś sposób robisz Louisowi niespodziankę, bo jestem pewna, że i tak będzie zadowolony. Kocha cię, więc wszystko co zrobisz będzie dla niego idealne.

Promise me you won't forget to smile [sequel tough shit!]Where stories live. Discover now