04]

4.6K 163 162
                                    

Ten rozdział jest gorący i uroczy jednocześnie, co pewnie kochacie najbardziej :D
Miłego czytania, skarby! I śpijcie słodko, niech przyśni Wam się Larry cokolwiek chcecie x

pm]

Była czwarta rano, któregoś z kolei poranka w gorącej Barcelonie. Słońce już zerkało znad linii morza malując wodę na śliczny róż, a chmury na pomarańcz. Powietrze było mocno wilgotne, nieco duszące, ale o tak wczesnej porze dnia jeszcze rześkie. W oddali dało się dostrzec pojedyncze statki i łódki dryfujące bez celu i mewy, które fruwały jedna za drugą prawdopodobnie w poszukiwaniu pożywienia. Wydawało się jakby w całym mieście panowała zupełna cisza, pomijając krzyki ptaków i tłumione rozmowy Harry'ego i Lou i ich skrywane śmiechy. Siedzieli na balkonie, jeszcze otuleni kocem ze względu na chłodny wiaterek, ich nogi były splątane, stopy pocierały o łydki, pili truskawkowe wino z butelki i zagryzali alkoholowy smak winogronem. Louis czasem wybuchał śmiechem bez powodu, jego poliki rumieniły się, oczy błyszczały, a Harry ściskał jego stopę i łaskotał go w nią, by śmiał się jeszcze głośniej, najlepiej by było gdyby nigdy nie przestawał się uśmiechać. Harry'ego dosłownie pokrywały ciarki, bo miał przed sobą swój ulubiony okaz Louisa - szczęśliwy okaz.

Rozmawiali o tym, co już robili i wspominali te najlepsze chwile, poruszali też tematy tego, co chcą jeszcze zrobić, jednocześnie uważając z winem. Nie chcieli być przecież pijani, dlatego postanowili nie wypić nawet połowy we dwóch. Co innego, gdyby byli sami, a przecież mieli pod swoją opieką piątkę dzieciaków. Harry coraz bardziej zaczynał żałować, że nie wybrali się do Barcelony tylko on i Louis. Z pewnością zupełnie inaczej spędziliby czas i nie musieliby być ostrożni na każdym kroku.

- Widzę, że już jesteś pijany - parsknął Harry, obserwując jak Louis rozpoławia winogrono, dokładnie wyjmuję każdą pestkę, a potem je owoc jak kanapkę.

- Jestem bardzo trzeźwy - przyznał Louis. Nie był pijany, ledwo cokolwiek wypił, możliwe, że zwykły kieliszek, po którym jedynie leciutko kręciło mu się w głowie i miał dużo lepszy humor.

- Polemizowałbym - mruknął Harry, uśmiechając się nikle do chłopaka i pochylił się odbierając mu butelkę wina. Chwilę temu zamierzał ją zatkać jednym z winogron, dlatego Harry doszedł do wniosku, że musi mieć odrobinę promili we krwi, albo po prostu dobrze się z nim bawi.

- Zarzucasz mi alkoholizm? - sapnął Louis i momentalnie uniósł błyszczący wzrok na Harry'ego i przerwał swój jakże pożywny posiłek. Materiał koca na jego udach był pięknie osypany pestkami, bo szczerze ich nie cierpiał i miał ochotę poderżnąć im gardło, gdy utykały mu pomiędzy zębami i rozsiewały gorzki smak.

- Zarzucam ci kłamstwo - sprostował Harry, posyłając Louisowi wyzywające spojrzenie, gdy przechylił butelkę do ust i połknął sporą ilość słodkiego alkoholu. Na swoich udach trzymał drobne stopy Louisa i palcami ściskał miękkie opuszki. W jednej chwili ogarnął go niepokój, iż chłopak, przez wzgląd na jego zaczepki, mógłby w złości cisnąć mu stopą w brzuch. Z drugiej jednak strony wiedział, że to go nie zaboli. Na jego usta wpłynął czuły uśmiech.

Louis nagle odrzucił koc ze swoich nóg, jednocześnie pozostawiając za sobą tuzin gałązek winogronu i uniósł się, jednym krokiem pokonując drogę do Harry'ego. Usiadł przy jego boku, jego częścią koca okrywając swoje nagie uda i objął go w pasie, brodę opierając na jego ramieniu, by móc na niego patrzeć.

- Kocham cię - mruknął, poważniejąc. - Teraz też oskarżysz mnie kłamcą?

- Oskarżę cię złodziejem - przyznał Harry i zamilkł, pozwalając Louisowi zareagować, ale on także milczał, więc sięgnął dłonią do jego policzka i pochylił głowę, by złączyć ich czoła. - Bo skradłeś moje serce - wyjaśnił wreszcie szeptem, a Louis parsknął rozbawiony w jego usta i odsunął się, nie potrafiąc znieść tej patetyczności faceta, którego niestety kochał.

Promise me you won't forget to smile [sequel tough shit!]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt