19]

2K 171 82
                                    

Hejka misiaki! Rozdział, tak jak obiecałam. Chcę tylko powiedzieć, że dziś mija rok od kiedy zdecydowałam się kontynuować to opowiadanie. I powiem wam szczerze, że to najlepsza decyzja jaką podjęłam. Bo kocham i tę historię i pisanie. I kocham moich bohaterów, to jak ich wykreowałam. Może to głupie, ale pisanie nadaje sens mojemu życiu. Mam nadzieję, że wiecie, że bez Was nic by tutaj nie było. To wy, to wasze słowa wsparcia i otuchy pomagają przebrnąć mi przez trudne momenty. Naprawdę bardzo przyjemnie piszę się, jeśli wie się, że jest dla kogo, że ktoś czeka. Bardzo Wam dziękuję za wszystko. W przyszłym tygodniu mam urlop to może rozdział będzie szybciej ;)) Na ten tylko rzuciłam okiem, jutro posprawdzam błędy, bo już chcę mi się spać, a obiecałam Wam, że dziś będzie. I zignorujcie te duże odstępy w tekście, jutro to poprawię. Dajcie znać jak podobał Wam się rozdział, co nowego przyszło Wam do głowy, co zrozumieliście i co myślicie. Będę bardzo wdzięczna za każde słowo.
Miłego czytania! xxx

pm]

Przez całe czternaście lat Harry jeszcze nigdy nie widział tak cichego i zamyślonego Ethana. Chłopak wracał ze szkoły, udawał, że zjada obiad, pakował aparat i wychodził na całe popołudnie, nie przejmując się zmartwionym ojcem. Wracał w porę na kolację, ale nie wykazywał nią jakiegoś szczególnego zainteresowania. Był już po badaniu i teraz tylko czekali na odpowiedź. Wszyscy martwili się o niego, jednocześnie udając, że tak nie jest, że nikt o niczym nie wie i nikt nie boi się ostatecznego wyniku. A Louis martwił się podwójnie, bo był jeszcze Harry, który wydawał się być dużo bardziej zestresowany niż Ethan. Co chwilę sprawdzał godzinę, siadał przy oknie i czekał, aż syn wróci, dzwonił do niego średnio co dwie godziny z jakimiś głupotami, żeby tylko wiedzieć, że wszystko z nim w porządku. Kiedy był już w domu to ciągle przechodził obok jego pokoju i zaglądał albo przystawiał ucho do drzwi, a Louis groził mu palcem. Rzecz w tym, że Ethan ani razu nie wspomniał, że to go trapi, że źle się z tym czuje, że chce o tym pogadać albo coś podobnego. Denerwował się wynikiem badania, tak jak denerwował się wizytą u dentysty czy też przyznaniem ojcu, że jakaś gra pociągnęła trochę kasy z jego karty. Nie wydawał się być totalnie przerażony jak ojciec, który tupał nogami i chodził z kąta w kąt, bo nie umiał znaleźć sobie miejsca, przejęty, a Ethan wcale mu nie pomagał swoim milczeniem

Tego dnia padało i Harry miał nadzieję, że chłopak zostanie w domu, jednak mały deszczyk nie zraził go. Założył wiatrówkę, aparat schował w plecak i zdążył wymknąć się, zanim Harry zauważył, że w ogóle wrócił ze szkoły. Rozmawiał przez telefon z Duncanem i miał pretensje do Louisa, że nie powiedział mu, że Ethan wrócił ze szkoły. Najwyraźniej urwał się z ostatniej lekcji, bo nigdy nie wracał tak wcześnie. Harry był gotowy na telefon od jego wychowawcy, ale Spencer był całkiem w porządku, wiedział w jakiej sytuacji był Ethan, więc pewnie przymknie na to oko, szczególnie, że nigdy nie sprawiał kłopotów.

- Haz - westchnął Louis do Harry'ego, ślęczącego przy oknie w kuchni. Louis dostał esemesa od Ethana, że zje obiad na mieście, ale wróci na kolację. Nic dziwnego, że kontaktował się tylko z Louisem, bo jego ojciec to chyba zbzikował, jak to ładnie określił. - Harry - ponowił Louis i odłożył scenariusz Zimowej Opowieści na stolik. Leżał na kanapie i starał się zrelaksować pod kocem razem z Szekspirem, ale w tym domu nie się nie dało. Louis zazdrościł Ethanowi, że mógł sobie wyjść, kiedy tylko chciał. Gdyby on wyszedł, to Harry już dawno temu zadzwoniłby na policję. - Harry, chodź tutaj - stęknął Louis, wyginając się na kanapie. Położył się na brzuchu i oparł głowę na podłokietniku, by móc patrzeć na Harry'ego. Mężczyzna pił już chyba trzecią kawę i gapił się w deszcz uderzający o szybę. - Źle się czuję - wymamrotał, decydując się na manipulacje. Harry zerknął na niego, po czym odłożył filiżankę i szybkim krokiem ruszył do Louisa, który uśmiechnął się tryumfalnie.

Promise me you won't forget to smile [sequel tough shit!]Where stories live. Discover now