13]

2.5K 166 80
                                    

Przepraszam Was. Problemy w domu i w pracy sprawiły że nawet nie miałam ochoty zasiadać do pisania. Ale zebrałam się w sobie i skończyłam rozdział. Mam nadzieję że będziecie zadowoleni.
Poza tym pilnujcie instagrama, gdzie niedługo pojawi się konkurs dla Was z miłą nagrodą :)

pm]

- Nie sądzę, żeby tak wysokie oprocentowanie miałoby nam przynieść korzyści - mruknął Harry, kładąc płasko dłonie na biurku. Steven kolejny raz przyszedł do niego z propozycją, aby podnieść oprocentowanie kredytów na pięćdziesiąt tysięcy i jednocześnie wydłużyć okres spłaty. Harry nie widział w tym żadnych korzyści, tak jak McKinley, który kazał mu wybić to Stevenowi z głowy na ostatnim zebraniu, ale facet był nieugięty.

- Wysokie oprocentowanie zawsze przynosi korzyści, Harry - obruszył się Steven i splótł ramiona na piersi. Tym razem był naprawdę zdenerwowany, bo jego pomysł został kolejny raz odrzucony, czego on nie potrafił pojąć. Przecież to wszystko było dla dobra banku, już przedstawił im te wszystkie zielone wykresy i statystyki.

- Nie zawsze, Steven - westchnął Harry. Przymknął na chwilę na oczy, czując jak głowa pulsuje mu w skroniach. Miał już dosyć tego faceta, ponieważ aktualnie bank był jego najmniejszym zmartwieniem. Louis był w ciąży i tylko o nim ostatnio potrafił myśleć. Wiedział, że to niezdrowe, ale nie mógł nic na to poradzić. Louis był teraz najważniejszy. Aktualnie siedział sam w domu. Przed chwilą rozmawiali i żalił mu się, że nie ma co robić, że siedzi na tarasie na huśtawce i czyta jakąś nudną książkę, ale Harry nie mógł dłużej rozmawiać ze względu na Stevena, który dosłownie wepchał się do jego biura. - Niewiele ludzi ma ochotę korzystać z kredytów z tak wysokimi odsetkami - odparł ciężko, dając facetowi do zrozumienia, że nie ma ochoty prowadzić tej rozmowy, ale on najwyraźniej nie zauważył tego.

- Ale nasza propozycja jest najkorzystniejsza, jak na razie. No spójrz tylko. Spłacasz jedynie pół tysiąca miesięcznie. To chyba niewiele, prawda? - zagaił w ten sam sposób co zawsze, takim tonem głosu, by zainteresować daną osobę, zaciekawić ją i zmusić do zadawania pytań. Jednak Harry nie był ciekaw szczegółów, tak samo jak pozostali z wczorajszej konferencji.

- Tak, ale jednocześnie wydłuża się okres spłaty - odparł Harry od nie chcenia, przymknął oczy i pokręcił głową. Steven był taki upierdliwy. Nie miał najmniejszej ochoty na dyskusje z tym człowiekiem, musiał spławić go jak najszybciej. - Jest różnica spłacać dziesięć lat, a dwadzieścia, prawda?

- Tylko że tak jak mówię, tutaj mamy coś innego, tutaj - zaczął tłumaczyć i wyłożył na biurko Harry'ego teczkę ze swoimi dokumentami pełnymi wykresów i obliczeń, a Harry przewrócił oczami i oparł głowę na ramieniu zgiętym w łokciu, już pogodzony z tym, że chyba jednak będzie musiał jakoś to znieść. Był nieco sfrustrowany, bo rozmawiał dziś z Louisem tylko raz i nie miał pojęcia co u chłopaka teraz słychać, czy nadal czytał książkę, a może właśnie pływał w basenie albo coś zjadł i szedł spać, Harry potrzebował znów do niego zadzwonić i usłyszeć jego głos.

- Harry, um panie Styles - odezwała się Cecilia, wchodząc do biura Harry'ego, jednak szybko poprawiła się, widząc Stevena. Musiała być w toalecie, kiedy on się zakradł. - Pański syn nalega na spotkanie - poinformowała z uprzejmym uśmiechem. Harry prosił, by dziś nikt mu nie przeszkadzał, dlatego zdziwiła ją wizyta Stevena, ale syna chyba jednak nie wypada wyprosić.

- Uch, Steven, pogadamy później - zdecydował Harry i machnął dłonią na mężczyznę, który zrobił zdezorientowaną minę, bo było to mało profesjonalne - wypraszać pracownika podczas pracy ze względu na rodzinę - ale ostatecznie wstał, gdy do biura wszedł Ryan. Chłopak przywitał się kulturalnie i odprowadził mężczyznę wzrokiem. Zasiadł na jego miejscu dopiero jak wyszedł.

Promise me you won't forget to smile [sequel tough shit!]Where stories live. Discover now