30]

1K 100 16
                                    

Hej Misie! Wiem, że chyba trochę Was wystraszyłam, że to ostatni rozdział... Spokojnie, czeka nas jeszcze epilog :) Przepraszam, że się tak ociągałam, ale ciężko mi się rozstać z tą historią. Na początku miałam problem z ubraniem w słowa tego, co miałam w głowie, a potem analizowałam każdy szczegół, czy aby na pewno jest dobrze. W końcu doszłam do wniosku, że będę w nieskończoność tak wszystko dopracowywać, co przecież nie ma sensu, więc o to i jest. Mnie i tak czegoś tam brakuję, ale liczę, że Wam się spodoba. Teraz został nam tylko epilog, więc chyba się zaraz rozpłaczę...

Miłego czytania!

pm]

Budzik zadzwonił równo o ósmej dwadzieścia, wygrywając tę durną, pikającą melodyjkę. Louis od razu sięgnął do niego dłonią przez długość łóżka i wyłączył. I tak nie spał. Wstał już dzisiaj chwilę po piątej, żeby nakarmić Delilah. Harry oczywiście spał w najlepsze, ale Louis pozwalał mu na to, bo przecież chodził do pracy, utrzymywał ich rodzinę, więc musiał być wyspany. Nie miał pretensji, a wręcz przeciwnie - zabraniał Harry'emu wstawać do córki nocą w tygodniu.

Nakarmienie małej Delilah zajmowało Louisowi niecałe dwadzieścia minut. Dziewczynka na szczęście nie miała problemu z posiłkami. Kiedy była głodna to po prostu jadła, nie grymasiła, potrzebowała chwili na odpoczynek, trochę mlaskała językiem i zaciskała paluszki na ręce Louisa, ale za chwilę wracała do butelki. Po tym zasypiała na kolejne trzy, czasem i cztery godziny, pozwalając Louisowi, aby trochę odetchnął.

Dziś słyszał, jak Harry szykował się do pracy. Chwilę kręcił się na łóżku, następnie wstał i pochylił się do Louisa, całując go w nagie ramię (oczywiście myślał, że spał). Zawsze dawał mu buziaki na przywitanie, chyba że zaspał i śpieszył się tak bardzo, że jednego razu zapomniał założyć majtek. W innych przypadkach nie zapominał ucałować Louisa, a potem zajrzeć do córki, bardzo ostrożnie, tak by jej nie obudzić. Dziś również odwiedził ją przed wyjściem, jednak tym razem Delilah nie spała, bo Louis słyszał, jak Harry rozmawiał z nią po cichu. Delilah była grzecznym dzieckiem, nie płakała, gdy nie było potrzeby; przypominała o sobie tylko w kryzysowych sytuacjach: gdy była głodna, miała brudną pieluszkę, albo nudziła się potrzebowała bliskości. W pozostałych momentach była istnym aniołkiem i Louis kochał ją za to. To znaczy kochał ją bezwarunkowo nieustannie, ale najmocniej kiedy była cicho.

Wstał z łóżka i sięgnął po gruby szlafrok leżący na podłodze. Założył go na siebie, po czym chwycił z niskiej komody złotą obrączkę ślubną i wsunął ją na palec. Pobrali się ponad miesiąc temu, prawie dwa, gdy Louis był w siódmym miesiącu ciąży. Nie zrobili dużego wesela, zaprosili tylko najbliższą rodzinę. Wynajęli na ten wieczór jedną z eleganckich restauracji, i kilku skrzypków. Obaj chcieli skromne przyjęcie, mimo że na początku byli podekscytowani na myśl o hucznej imprezie. Szybko jednak doszli do wniosku, że bez sensu jest wydawać tyle pieniędzy dla obcych ludzi, aby przyszli i najedli się za darmo. Woleli ugościć najbliższych, którzy cieszyli się ich szczęściem, a drugą część zaoszczędzonych pieniędzy wydać oczywiście na podróż poślubną.

Złożyli sobie przysięgę w jeszcze zimowym ogrodzie francuskim i to naprawdę była śliczna i skromna uroczystość. Miesiąc miodowy w postaci tygodnia spędzili w pięknym Mediolanie. Nie robili niczego specjalnego ze względu na zaawansowaną ciążę Louisa, na spokojnie zwiedzali miasto, jadali pyszne jedzenie w ładnych restauracjach, a potem lenili się w pokoju hotelowym i było naprawdę przyjemnie. Wczoraj dostali wreszcie zdjęcia ze ślubu i z podróży, Louis zamierzał je przejrzeć jak tylko znajdzie chwilę. Najlepsze było to, że wciąż nie otworzyli wszystkich prezentów ślubnych. Do tego też musieli usiąść jak najszybciej, bo pudełka prezentowe zajmowały trochę miejsca. I fajnie wreszcie byłoby dowiedzieć się co od kogo dostali.

Promise me you won't forget to smile [sequel tough shit!]Where stories live. Discover now