Rozdział 31

650 47 9
                                    

Przybywamy na komisariat. Panuje tu istny chaos. Policjanci biegają i się śmieją. Joker oczywiście nie szczędził na nich gazu rozweselającego.
- To nasza armia - oznajmia z dumą. - Teraz chodźmy do mojego nowego gabinetu!
Idę za nim bez słowa. Jeszcze kiedyś by mnie to bawiło, teraz odczuwam jedynie lęk połączony z odrazą. Gabinet jest taki, jakim go zapamiętałam. Joker w mgnieniu oka zatrzaskuje drzwi, popycha mnie na biurko i zaczyna się dobierać do mnie. Ściąga ze mnie koszulkę i spodnie. Później pozbywa się też swoich ciuchów i mojej bielizny. W sumie to mam ochotę na sex, więc nawet nie protestuję. W końcu jesteśmy parą... Zielonowłosy wchodzi  we mnie, ja ściskam go mocno udami i wydaję z siebie mimowolny jęk.
- Jesteś tylko moja - mówi z naciskiem na ostatnie słowo. - Powiedz, że tak jest!
- Jestem tylko twoja - słowa ledwo przechodzą mi przez gardło i łzy napływają mi do oczu.
Nie chcę tego mówić. Nie wierzę, że jestem do tego zmuszana.
W końcu zapominam o wszystkim i po prostu korzystam z tej sytuacji. Trudno to zrobić, gdy w głowie siedzi ci ktoś inny, ale nic na to narazie nie poradzę.
- Jak zawsze cudowna - szepcze mi do ucha, gdy zapinam spodnie i klepie mnie w tyłek.
Lekko się uśmiecham i przymykam oczy.
Pierdolnij go czymś.
Hamuj się, jeszcze nie mogę. Jeszcze nie mogę odejść.
- Gdzie Jim?
- Zsasz się nim zajął.
Na dźwięk jego nazwiska, czuję dziwny napływ szczęścia. Dobrze, że nic mu nie jest.
Victor pov.
- Zsasz, puszczaj! - krzyczy Jim.
- Nie tak szybko - kręcę głowa i gwiżdżę pod nosem.
- Czemu mnie nie zabiłeś?
- Taki miałem rozkaz, ale doceniam naszą długą znajomość. Będę szczery, nie mogę tego zrobić. Musisz mi pomóc.
- Ja tobie? Ciekawe...
- Muszę zabić Jokera.
- Z tego co wiem, to jesteś mistrzem w tej dziedzinie.
- Joker nie jest takim łatwym celem jak większość - prycham. - Pomożesz mi. Musisz skontaktować się z Batmanem.
Jim robi zbolałą minę.
- Batman zniknął z Gotham, nikt nie wie, gdzie jest.
- W Metropolis, Superman go uwolnił. To długa historia, ale też wina Jokera.
Jim zamyka oczy, bierze głęboki wdech i w końcu się odzywa.
- Zgoda, pomogę ci. Tylko... dlaczego to chcesz zrobić? Nie łatwiej samemu przejąć władzę?
- Chodzi o Mel.
Mel pov.
Co za burdel! Nigdy nie byłam w takim wariatkowie.
- Dobrze Tom, tylko nie bij tak mocno kolegi - Joker ze śmiechem nadzoruje poczynania swojej armii.
- Joker, co to ma być?
- Mel, Mel, Mel... co to? Co to ma być?! - wybucha już poirytowany i ściska moje policzki. - Od początku wiedziałem, że jesteś za tępa by to zrozumieć. Twój kochanek już namieszał ci w głowie i nie potrafisz dostrzec mojego geniuszu.
- Joker... to jest istny chaos. Co ty chcesz tym zdziałać? Zabić nas wszystkich?
Joker zaczyna się śmiać. Jego armia mu wtóruje. Czuję się dziwnie. Chyba klapki z oczu mi już spadły, a zauroczenie tym klaunem minęło na dobre. Nienawiść do zielonowłosego przeszywa każdy skrawek mojego ciała.
- Zabawna jesteś. Gotham w końcu będzie moje! Ty będziesz moja, a twój ukochany Victorek zginie.
- Jesteś zazdrosny?
- Ile razy mam powtarzać, że nie dzielę się zabawkami? - warczy.
Spuszczam wzrok i powstrzymuję z ledwością łzy.
A żebyś zdechł.

Oj długo mnie tu nie było 😂 Ale mam nadzieję, że ktoś to jeszcze czyta.
Jlg122

Don't let me down II JokerWhere stories live. Discover now