Rozdział 25

825 43 9
                                    

Budzą mnie zimno i czyjeś ręce pode mną, które mnie mocno trzymają. Otwieram powoli oczy i pierwsze co widzę, to czarna marynarka.

- Możesz mnie już puścić - mamroczę pod nosem. - Dojdę sama.

- Nie sądzę - odpowiada.

- To jak otworzysz drzwi?

W tym momencie wchodzimy do domu. Obok drzwi stoi Ben, który je właśnie otworzył. Victor dopiero wtedy mnie stawia na podłodze.

- Ben! Co ty tu robisz? - pytam i jednocześnie rozglądam się po domu.

- Pilnuję dziecka szefowej.

- Jaki ty jesteś miły! - już chcę go przytulić, gdy Victor mnie przytrzymuje.

- Za dużo wypiła - kręci głową. - Chodź już do łóżka.

- Ale sama? - chichram się.

On nic nie odpowiada, tylko znowu mnie ciągnie po schodach.

- Czekaj - staję, ściągam szpilki i rzucam je gdzieś. Sama nawet nie wiem gdzie. - Ben, ty już możesz iść! Victor zostanie, to będzie tu wszystkiego pilnował.

- Ale szef...

- Powiem ci coś. Chuj z szefem! - znoszę się śmiechem. - Idź, ja to biorę na siebie!

- Mel, uspokój się - Victor ciągnie mnie za sobą. - A ty zostań, zaraz zadzwonię do Jokera.

- Ale cioty - parskam śmiechem i otwieram swoje drzwi. - Łóżeczko ty moje kochane - chcę już tam wskoczyć, gdy potykam się o dywan i ląduję na szczęście na dłoniach. - Kto to tu położył? Joker?! Ty dupku, wiem, że to ty, bo znowu chcesz mnie zabić!

- Nie krzycz, już prosiłem cię o to - stoi nade mną z kamienną twarzą, z której nic nie odczytam.

- Jasne - odpowiadam szeptem.

Powoli wstaję i już chcę się pozbyć sukienki, ale ból skóry na brzuchu nie pozwala mi jej rozpiąć.

- Pomożesz? - pytam błagalnym głosem.

- Chyba nie mam wyboru.

Rozpina mi sukienkę , a ja później ją ściągam i zostaję w samej bieliźnie.

- O cholera - spoglądam w dół na mój opatrunek, który się już przesunął. - Idź do łazienki. Tam na półce są bandaże i inne takie.

Przychodzi z tym wszystkim i zajmuje się moją raną. W tym czasie stoję w bezruchu i czuję te rumieńce, które wchodzą na moją twarz.

- Ubierz się i do łóżka - mówi, gdy skończył

- Ale ja nie chcę sama. Chodź ze mną - już chcę się do niego przytulić, gdy mnie przytrzymuje na odległość.

- Idź do łóżka - posyła mi znowu to swoje mrożące krew w żyłach spojrzenie.

Zasłaniam się drzwiami szafy, zrzucam bieliznę, narzucam na siebie jakąś koszulkę Jokera i kładę się do łóżka.

- Dobranoc - mówię zrezygnowana, gdy wychodzi.

- Dobranoc.

Rano budzi mnie okropny ból głowy. Siadam na łóżku, rozglądam się po pokoju. Panuje tu istny burdel. Moja sukienka i bielizna leżą gdzieś na podłodze, dywan jest jakoś dziwnie ułożony, a ja śpię w jakiejś koszulce Jokera, której chyba nigdy nie nosi. Powoli schodzę do kuchni.

- Joker! - krzyczę, ale odpowiada mi cisza.

- Nie ma go jeszcze - straszy mnie głos Victora.

Don't let me down II JokerWhere stories live. Discover now