Rozdział 28

610 37 2
                                    

Ciszę przerywa pohukiwanie sowy. Księżyc oświetla wierzchołki drzew. Ja trzymam telefon i oświetlam sobie ścieżkę. Jest dość kręta.

- Daleko jeszcze? - pyta ewidentnie znudzony Victor.

- Już, już - odpowiada mu Nygma i uśmiecha się przebiegle.

Nie podoba mi się ta wersja ani trochę. Jest to wręcz przerażające.

- Za tym drzewem - odzywa się ponownie. - Ja wchodzę pierwszy. Muszę złamać zabezpieczenia.

- Ed, nie mogę ci ufać - stwierdzam po chwili zastanowienia. - Nie mogę zaufać komuś, kto jeszcze niedawno chciał mnie widzieć martwą.

- Po pierwsze nie ma już Eda. Po drugie, też mam w tym interes, więc weź to na logikę, że nie zamierzam cię teraz w nic wrobić.

Nasze spojrzenia się spotykają. Chciałbym wyczytać z nich coś więcej, niż tylko pustkę. Chciałabym zobaczyć tam człowieka. Chociaż w świecie morderców, trudno o człowieka...
W końcu przerywam tą bezsensowną sytuację i idziemy do naszego celu. Ed zaczyna znowu łamać zabezpieczenia. W tym czasie odchodzę i odpalam papierosa.

- Uważaj, bo wszystko zjarasz - odzywa się Victor.

- Nawet jeśli tak, to co? - pytam i zaczynam się mimowolnie śmiać. - I tak nie mamy nic do stracenia.

- Ty masz. Z resztą ja też.

- Fakt, Alex zostałby z ukochanym tatusiem już na zawsze - wypowiadam te słowa z obrzydzeniem. - Kurwa, jak mogłam być taka głupia? A... byłam młoda.

- Nadal jesteś młoda i głupia - odpowiada ze śmiechem.

Patrzę na niego z szeroko otwartymi oczami i jedynie, co robię to parskam śmiechem.

- Gotowe! - krzyczy Ed, na co my idziemy w jego stronę.

Schodzimy schodami w dół. O dziwo nie czuć tu wilgoci, nie ma pajęczyn, jest wręcz za ładnie, jak na piwnicę.

- W końcu dotarłem - zaciera dłonie Nygma, gdy jesteśmy prawie na dole.

Przewracam oczami i idę za nim. Moim oczom ukazuje się wielkie, oświetlone pomieszczenie. W sumie nic tu ciekawego nie ma. Nawet zwykłego laboratorium. Zauważam jedynie drzwi.

- Za tymi drzwiami trzyma to wszystko - mówi Ed sam do siebie i idzie w stronę drzwi.

Chcę już iść za nim, ale czyjś silny uścisk mnie powstrzymuje.

- Nie idź za nim. Niech pierwszy otworzy drzwi.

Czekam w napięciu, aż otworzy drzwi. Robi to i w tym momencie wszystkie światła gasną.

- Cholera! - słyszę jedynie jego przekleństwo.

Automatycznie chwytam mocniej za przedramię Zsasza. Nagle światła się zapalają, a w nich staje nasz uciekinier.

- Melanie! W końcu jesteś. Już się bałem, że nie przeżyłaś.

- Też się cieszę, że żyję - odpowiadam oschle.

- Ale to już niedługo.

Nagle ulatnia się dziwny gaz. Tracę przytomność.

Budzę się przypięta do łóżka. Jestem sama, a obok stoi Luthor.

- Co teraz ze mną zrobisz? Pranie mózgu? Muszę cię zmartwić, gorzej już być ze mną nie może.

- Nie, teraz zrobię coś innego. Wiesz? W tym pomieszczeniu badam różne możliwości mózgu. I powiem ci, że ty jesteś odpowiednia.

- Niby czemu?

- Sentymenty, wspomnienia. Jak bardzo je ukryłaś?

- Zdurniałeś już do reszty - odpowiadam oschle, ale czuję, że to nie zwiastuje nic dobrego.

On jedynie obrzuca mnie rozbawionym spojrzeniem i dodaje:

- Mylisz się.

Wtedy naciska jakiś przycisk, a mnie przechodzi prąd...

Znowu to uczucie. Jestem sama, widzę żyletkę. Cholera! Ja się tnę.

Kolejne wspomnienie. Joker, jego auto, wisiorek z serduszkiem.

Znowu ja i Joker, pieprzymy się na łóżku.

Gwałci mnie.

Mówię mu o ciąży, którą tracę.

Otwieram oczy i widzę jedynie szeroki uśmiech na twarzy Lexa.

- Czyżby główka się otworzyła? Wyparcie nie działa?

- Zamknij mordę! - krzyczę i zaczynam się wyrywać.

- Nie jesteś zbyt grzeczna. Trudno, trzeba cię nauczyć pokory.

Znowu to samo, znowu kolejna fala wspomnień.

Kocham cię...

- Kocham cię - szepczę, gdy to wszystko się kończy.

Joker pov.

- Joker, szukaj jej - warczy Pamela.

- Nic jej nie jest - odpowiadam.

On ją ma.

- Obydwoje wiemy, że on ją ma! Obydwoje wiemy, że to za długo trwa. Za długo się nie odzywa. Chcesz ją stracić na dobre?

- Ivy, ja ją już dawno straciłem - nie wierzę, że to wypowiadam.

- Bo jesteś debilem! - uderza mnie w twarz. - Szukaj jej! Szukaj jej, albo ja w końcu zrobię to, przed czym mnie powstrzymywała cały czas.

- Czyli przed czym?

- Urwę ci jaja - odpowiada ze zlowrogim spojrzeniem.

Uśmiecham się szyderczo i upijam kolejny łyk whisky.

- Ben, przygotuj samochód. Jedziemy do Metropolis.

Hej, hej, czy ktoś tu jeszcze jest? 😂 Tak, długo mnie nie było, pomalutky będę się starała wstawiać częściej rozdziały. ❤

Jlg122

Don't let me down II JokerDonde viven las historias. Descúbrelo ahora