Rozdział 6

1.3K 54 14
                                    

- Obyś miał dobry powód, żeby mnie budzić przed południem! - wpada do nas do domu wściekła Ivy.

- Pamciu! Też tęskniłem za tobą - szczerzy się Joker.

Ivy tylko wzdycha i kręci głową.

- Postanowiłem wyprawić przyjęcie na komisariacie.

Ruda spogląda na mnie i zaczyna się śmiać.

- To akurat nie było śmieszne - warczy zielonowłosy.

- Widocznie mamy inne poczucie humoru. To z resztą nie nowość.

Przypatruję się tej wymianie zdań i stwierdzam, że czas to załagodzić, bo za chwilę nici z naszych planów.

- Ivy, chodź. Wytłumaczymy ci to na spokojnie.

Idziemy do pokoju. Ruda rzuca się na kanapę.

- No, to jaki jest ten cały wasz plan?

- Bierzemy ciebie i resztę naszej cudownej ekipy - zaczyna Joker - napadamy na posterunek i robimy niespodziankę naszemu ukochanemu komisarzowi i Batmanowi.

Ivy patrzy znudzona w jego stronę.

- Aha... i co będziemy z tego mieli?

- Dobrą zabawę i broń.

Idę w stronę ganku. Nie chce mi się tego nawet słuchać. Odpalam papierosa. Ten plan to jedna wielka porażka. Bo wielki pan Joker musi wszystkim opowiedzieć o swoim zmartwychwstaniu. Porażka...

- A kto będzie się zajmował młodym? - wyrywa mnie z zamyślenia głos Ivy.

- Kurczę, nie pomyślałam... A Zoe? Może ona by pomogła?

- Floyd powinien tu zaraz być, to z nim pogadasz.

Faktycznie, parę minut po tej rozmowie Deadshot pojawia się u mnie w domu.

- A gdzie ten mały rozbójnik? - pyta od drzwi.

- Na górze - odpowiadam. - Alex! Wujek od pistoletów przyszedł!

Mały wychyla głowę i po chwili na jego twarzy maluje się szeroki uśmiech. Schodzi po schodach i biegnie w stronę naszego gościa.

- Cześć mały - Floyd bierze go na ręce. - Co dziś robiłeś?

- Bawiłem się - odpowiada i patrzy z uśmiechem w moją stronę.

Podchodzi do mnie Joker i patrzy na tę dwójkę.

- Widzę, że polubiłeś się z moją młodszą wersją.

- Tak, to wersja, którą lubię. Czego niestety nie mogę powiedzieć o starszej.

Floyd stawia Alexa na podłogę. Joker wybucha śmiechem.

- Nic się nie zmieniłeś - mówi i idzie do pokoju, a my za nim.

Floyd siada koło Ivy, która tak jakby go ignorowała.

- Co jest? - pytam.

- Jego się spytaj... - burczy pod nosem ruda. Od początku coś było z nią nie tak.

- Znowu poszło o te drzewa, co wam przysłaniają widok z okna? - wzdycham.

- Nie wytnę!

Floyd patrzy na nią z zmęczonym wzrokiem.

- Dobrze kochanie, nie wytniemy.

Ivy patrzy na niego ze łzami w oczach.

- Nie mogłeś tak od razu? Wiesz, jakie to dla mnie ważne...

Don't let me down II JokerWhere stories live. Discover now