Rozdział 16

875 66 9
                                    

Przespaliśmy cały dzień. Nawet Alex się nie budził. Przez cały czas spałam na zielonowłosym i pierwszym, co zobaczyłam była jego szczęka. Oplótł mnie mocno ramionami i nie wyglądał, jakby chciał mnie wypuścić.

- Wiesz, że chrapiesz? - pyta nagle, na co prawie podskakuję.

- Nie strasz mnie - mówię. - I wcale nie chrapię.

- Wmawiaj sobie dalej.

Prycham i podnoszę się do pozycji siedzącej.

- Gdzie Alex?

- Pewnie się bawi - odpowiada.

- Co ty mu zrobiłeś? Przecież zawsze musiał mnie obudzić, żeby się bawić.
Bez tego, to by nie przeżył.

- Trochę czasu z ojcem i już dziecko grzeczne - stwierdza z uśmiechem.

Nagle zauważam na swoich rekach siniaki i przypomina mi się wszystko.

- Co miało znaczyć, że to jeszcze nie koniec?

- Zobaczysz dzisiejszej nocy.  Mel, czas na twoją próbę. Dziś się okaże, czy naprawdę jesteś mnie warta.

- Że co?! - syczę i zrywam się na równe nogi. - Jesteś popaprany! Czy ja już nie okazałam ci tego wiele razy? Jestem z tobą, dałam ci syna, uratowałam cię, a ty mi zarzucasz takie coś?!

- I już się denerwuje. Te kobiety... - wstaje i kręci głową.

- Ty okaż, że jesteś mnie wart - mówię i zaraz tego żałuję.

Joker podchodzi do mnie i chwyta za krtań.

- Nic dla mnie nie znaczysz. Wbij to sobie do tej fioletowej głowy - warczy, a w jego oczach widzę iskierki szaleństwa.

- To czemu tyle czasu ze mną jesteś? Czemu jak przyjechałeś z tą blondynką, to ją zabiłeś i chciałeś żebym została? Czemu nie dałeś mi nigdy zginąć, albo odejść?

- Bo jesteś moja.

- No właśnie i dlatego jestem dla ciebie ważna. Możesz to chować w sobie, ale ja to widzę. Zbyt dobrze cię znam. Dla innych jesteś psychopatą z bliznami, ale ja widzę kogoś innego. Widzę chłopaka, który się pogubił i potrzebuje ciepła, ale odtrąca tę myśl.

- Chłopaka? - wydaje z siebie głośny śmiech.

- Tak, chłopaka. Joker, jesteś jak nastolatek. Twoje pomysły nie są raczej zbyt dorosłe.

On obdarza mnie jedynie obojętnym spojrzeniem i wybucha śmiechem.

- Zabijesz Nygmę - nagle wypowiada te słowa, a mi momentalnie podskakuje ciśnienie.

- A... a... ale jak to? - wyduszam z siebie.

- Tak to. Zrób to tak, żeby było dobrze. Jutro rano ma już go nie być Melanie.

Przełykam głośno ślinę. Powiedział moje całe imię, czyli to nie są żarty.

- Zabijesz go, tylko bez żadnych sztuczek. Uprzedzając twoje pytanie, jeśli tego nie zrobisz, to już nigdy nie zobaczysz Alexa - mówi to wszystko z szerokim uśmiechem. Jakby mówił mi, jak mam upiec ciasto. - Jedziesz tam i go zabijasz.

Nic nie odpowiadam, tylko idę się ubrać.

- Wyłącz myślenie i będzie dobrze - mówię do swojego odbicia w lustrze.

Wsiadam do auta i jadę do domku. Cholerny Joker!

Mówiłam uciekaj!

- Za późno - wzdycham i ściskam mocniej dłoń na rączce od noża.

Otwieram drzwi domku. Rozglądam się, ale Nygmy nie widać.

- Szukasz kogoś? - wychodzi z mroku.

- Ciebie - odpowiadam.

- Czyli to już, masz mnie zabić.

- Skąd...?

- Po pierwsze stoisz tu z nożem, a po drugie znam Jokera.

Wzdycham ciężko i odpalam papierosa.

- Co ja mam z tobą zrobić?

- Co powiedział, że ci zrobi, jeśli mnie nie zabijesz?

- Nie zobaczę już nigdy Alexa.

- To chyba nie mamy wyjścia.

Nagle w ścianie zauważam coś, co jest chyba kamerą. Cholera! On to wszystko widzi. Jeśli nie chcę zabić Nygmy, muszę go stąd wyprowadzić. Nagle rzucam się na niego.

- Teraz cię zranię gdzieś. Później odepchnij mnie, biegnij gdzieś, gdzie nie ma kamer i napchaj cos w okolicy serca - szepczę.

Trafiam po prostu w coś nad obojczykiem. Byle żebym go serio nie zabiła. On mnie odpycha i biegnie po coś do pokoju, a ja za nim. W końcu trafiam go w serce. Upada i po chwili udaje, że jest martwy. Teraz biorę jego dłoń i zaczynam go transportować do samochodu. Oczywiście bezwładne ciało jest bardzo ciężkie.
W końcu docieram do auta i wciągam go na siedzenia. Ruszam spod domu i jadę w stronę jeziora.

- Masz - rzucam mu apteczkę.

- Co teraz ? - pyta, ale słyszę, że ledwo mówi z bólu.

- Ogarnij tą ranę. Co dałeś tam na sercu?

- Misia od Alexa.

Wyciąga pluszowego miśka z dziurą na brzuchu.

- Teraz zajedziemy nad jezioro stamtąd dojdziesz do Ivy.

Kiwa mi głową.

Jest już ciemno. Od jeziora bije okropne zimno. A może to po prostu mi się tylko zdaje? Patrzę na wodę i wzdycham ciężko.

- Ed, jest jeden warunek - podchodzę do niego. - Nigdy nie wracaj do Gotham. Nigdy mnie nie szukaj. Teraz jesteś martwy - mówię i go przytulam. - Będę tęsknić.

- Ja też Mel - głska mnie po włosach. - Skoro to nasze ostatnie spotkanie, to muszę coś zrobić.

Patrzę na niego z niezrozumieniem, a on nagle przyciąga mnie do siebie i całuje. Oddaję pocałunek i łzy spływają mi po policzkach.

- Nigdy nie przestałem cię kochać.

Po chwili znika za drzewami, a ja zostaję całkiem sama, mając łzy w oczach i modląc się, żeby Joker nie rozgryzł mojego planu.

Wiem, że czekaliście 😊 Było nawet już pytanie, czy będę nadal pisać. 😀 Oczywiście, że będę, po prostu teraz rozdziały będą się być może rzadziej pojawiać, ale będą. 😊
Jlg122

Don't let me down II JokerWhere stories live. Discover now