Rozdział 30

637 33 11
                                    

- Melanie obudź się, czas do szkoły.
Otwieram szeroko oczy.
- Mama?
- A kogo się spodziewałaś? Wstawaj, nie będziemy wiecznie na ciebie czekać - mówi ostrzejszym tonem i przy wychodzeniu z pokoju dodaje - Zawsze to samo.
Siadam na łóżku i krzywiąc się, rozglądam się po pokoju. Taki sam ciagle. Nic się nie zmieniło. W szafie znajduję swoje dawne ciuchy. Idę do łazienki, spoglądam w lustro i widzę nadal swoje fioletowe włosy, ale nie mam tatuaży. Schodzę na dół i nawet nie jedząc śniadania, udaję się do auta.
- Też żeś sobie włosy zrobiła - burczy pod nosem ojciec.
Posyłam mu jedynie zabójcze spojrzenie i wsiadam do auta.
- Coś ci się nie podoba?
- Chyba tobie - warczę i sama nie wierzę w to, co mówię.
Otwieram okno i odpalam papierosa. Co ja robię?
- Melanie, ty palisz?!
- Tak? I nic wam do tego.
- Nie zachowuj się jak księżniczka! - krzyczy matka.
- Tak się składa, że jestem królową Gotham!
Nagle pojawia się jakaś dziwna muzyczka, tracę ostrość i otwieram na nowo oczy. Cholera, to sen...
- To tylko sen - szepczę i pomału wstaję z łóżka.
- A pani już wstaje? - Joker wychodzi z łazienki i się mi bacznie przygląda.
- Budzik mnie obudził.
- Straszne - prycha i podchodzi bliżej. - Czyżby zły sen?
- Pytaj Luthora - odpowiadam takim samym tonem.
- Wiem co ci zrobił - gładzi mój policzek. - Dlatego trzeba cię znowu nastawić.
- Sam się nastawiaj! - popycham go.
- Twój kochanek ci nie pomoże.
- To nie mój kochanek!
- Ile chciałaś to ukrywać?
- Nic nie ukrywałam! Sam mnie wepchnąłeś w jego ramiona!
- Zepsułaś wszystko!
- I dobrze mi z tym. A wiesz co jest najlepsze? Wszystko się działo pod twoim dachem, a ty byłeś tak ślepy i nic nie widziałeś.
W tym momencie mnie uderza i upadam. Zaczynam płakać.
- Szmata - prycha.
- Zamknij ryj, nie obrażaj mnie, tylko spójrz na siebie. Jesteś potworem!
Joker wychodzi szybkim krokiem i trzaska drzwiami. Pomału podnoszę się i oczywiście sięgam po fajki.
- Muszę dostać się do Victora - szepczę.
Ubieram się w jasne jeansy i czarną koszulkę.
Schodzę i nie widzę już nigdzie klauna. Jedynie list od niego.
Będę wieczorem.
I nic więcej. Podchodzę do drzwi, są oczywiście zamknięte. Joker i tak jest z Victorem, więc niestety to i tak mi nic nie da, że wyjdę oknem. Siadam na kanapie i patrzę w sufit.
Będziesz tu tak kwitła do wieczora?
- Będę.

Victor pov.
- Kolejny raz się spotykamy Zsasz - mówi z uśmiechem zielonowłosy. - Masz proste zadanie, zabij Gordona.
- Kogo?
- Nie znasz Jima?
- Znam - odpowiadam krótko. - Po co chcesz go zabić?
- Dla zabawy. Całe miasto musi być moje.
Przewracam oczami i patrzę na niego z politowaniem. Oby ta chęć władzy zabiła go.
- Masz czas do ósmej. Później jestem umówiony na randkę z Mel - jego usta wykrzywiają się w triumfalny uśmiech, a ja mam ochotę mu strzelić w mordę. - Czas ucieka, a zapłata czeka - dodaje, gdy odchodzi.
Wsiadam do auta i jadę prosto do domu. Trzeba się przygotować.
Mel pov
Siedzę na kanapie pół dnia. Zero kontaktu z Ivy, nie wiem co z moim dzieckiem, nie wiem co robi Victor. Jestem rozstrojona emocjonalnie. Cisza panuje w całym domu, aż jest to dobijające. Najgorsze jak człowiek zostaje sam ze swoimi myślami.
O ósmej wraca Joker. Spogląda na mnie z uśmiechem i opiera się o framugę.
- Kochanie, wróciłem. Idziemy na randkę.
- Gdzie? - pytam z niedowierzaniem.
- Na randkę.
Nic mu nie odpowiadam, nie chce mi się nawet protestować. Idę się przebrać i po chwili jestem gotowa.
- To gdzie ta randka?
- Najpierw zadaje się to pytanie, a później się przebiera.
- Nie czepiaj się, tylko odpowiedz.
- Na komisariacie - odpowiada z szerokim uśmiechem psychopaty.
Robię wielkie oczy i wpatruję się w niego z niedowierzaniem.
- Jak?
- Victor pozbył się naszego ulubionego Jima.
Wybucha okropnym śmiechem, a mnie przechodzą ciarki na samą myśl o tym, co teraz będzie. Oby Batsy tu przybył, bo Joker pogrąży to miasto.

Jlg122

Don't let me down II JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz