Rozdział 12

1K 58 5
                                    

Rano budzi mnie ktoś, kto szturcha mnie od dłuższego czasu.

- Mamo, wstawaj!

-  Dziecko... nawet po tych wydarzeniach nie dasz matce się wyspać?- wzdycham i wstaję z ciepłego łóżka. - Chcesz do łazienki, prawda?

Mały kiwa głową. Przewracam oczami i powoli otwieram drzwi. Zauważam teraz, że jest jeszcze jeden pokój, ale zamknięty. Dick jeszcze śpi rozciągnięty na kanapie. Prowadzę małego do łazienki.

- Tutaj jest - mówię i otwieram mu drzwi. - Będę za drzwiami.

Kucam i chowam twarz w dłonie. Co ja najlepszego zrobiłam? Teraz w Gotham rozpęta się piekło...

- Mamo - zaczyna, gdy otwiera drzwi - chcę jeść.

- Dziecko jest dopiero - patrze na zegarek na kuchence - siódma rano... Dobrze, chodź zrobię ci coś, ale bądź cichutko.

Patrzę do lodówki, niestety nic ciekawego tu nie ma. W szafce też. Chyba Grayson nie za dobrze radzi sobie z życiem...

- Idziemy do sklepu. Chodź, musimy zrobić zakupy i wtedy coś zjemy.

Przeglądam szybko ciuchy, wyciągam coś dla siebie i małego i po paru minutach wychodzimy. Rozglądam się za sklepem spożywczym. Na szczęście jest naprzeciwko nas.

- Cudownie, co chcesz na śniadanie?

- Naleśniki taty - mówi smutnym głosem, który łamie mi serce...

- Tatusia tu nie ma, więc ja ci zrobię swoje naleśniki, dobrze? - mówię łagodnie, ale w środku cała buzuję.

Mały uśmiecha się i przytakuje. Wchodzimy do sklepu. Kupuję chleb, płatki, mleko, ser żółty, jajka, mąkę, cukier i Nutellę.

- Mogą być z tym? - pytam małego i pokazuję mu opakowanie.

- Tak! - jest szczęśliwy.

Płacę, staram się nie zwracać zbytnio uwagi sprzedawcy, który i tak patrzy na nas dziwnie, bo pierwszy raz widzi nas na oczy. Małemu założyłam kaptur, żeby go nie rozpoznano po włosach, bo wiadomo, że Joker zacznie nas szukać.

- Mamo, a cemu mieskamy u tego pana?

- Musimy kochanie, na razie musimy.

- Chcę do taty!

- Nie krzycz - zwracam mu uwagę. - Nie wrócimy, tatuś nie jest taki, jak ci się wydaje... - wzdycham.

Po co mu takie rzeczy gadasz?! Idiotka!

W końcu wchodzimy do domu. Alex nic już nie mówi, tylko idzie do kuchni. Dick nadal śpi wtulony w poduszkę. Robię mu i sobie kawę, a małemu zaczynam robić naleśniki. Na szczęście mikser nie obudził śpiącego i w spokoju smażę śniadanie.

- Proszę - podaję małemu na talerzu jedzenie. - Smacznego kochanie.

- Dziękuję - odpowiada i wcina, aż mu się uszy trzęsą.

Ja siadam na parapecie, otwieram okno i wyjmuję papierosa. Muszę zapalić.

- Tylko nie spadnij - słyszę jego głos za sobą.

- O, wstałeś - uśmiecham się szeroko. - Masz śniadanie na stole. Lubisz naleśniki, prawda?

- Skąd...?

- Byłam w sklepie - puszczam mu oczko. - Kawę też masz. Nie musisz dziękować - wyprzedzam go i znowu odwracam się i palę. - Właściciel nie będzie zły, że palę?

- Nie - odpowiada. - O dziwo nic mu nie przeszkadza.

- Taka dzielnica - mówię i patrzę na brzydkie budynki. - Czemu tu? Bruce ci kasy nie dał?

Don't let me down II JokerWhere stories live. Discover now