Rozdział 22

855 40 8
                                    

Gotham mieni się wieloma kolorami, gdy nastaje noc. Siadam na tarasie naszego domu i nalewam sobie do lampki wina. Alex już poszedł spać, miał dzień pełen wrażeń. Joker udał się do naszych "śpiących więźniów", żeby ich wybudzić. Gdy wraca, nie ma już połowy butelki wina.

- Czekałam na ciebie - mówię, nawet na niego nie patrząc. - Budzą się?

- Jutro już będą gotowi.

Kiwam głową i odpalam papierosa.

- Kończę palić i jadę do klubu Pingwinka - mówię i przymykam oczy.

W głowie zaczyna mi już lekko wirować. Tak zwany helikopter nie pozwala mi usiedzieć z zamkniętymi oczami, bo robi mi się niedobrze.

- Już ci weszło? - pyta zdziwiony i siada obok mnie.

- Jakbyś nic nie jadł i miał tyle stresów co ja, to też by ci weszło - prycham i patrzę na niego z przymrużonymi oczami. - Czekałam na ciebie, bo musisz zostać z dzieckiem. Opiekunki już nie mamy.

- Chcesz mnie wrobić w pilnowanie dziecka?

- Przyjmij to za obowiązek - puszczam mu oczko i wstaję. - Widzimy się za parę godzinek. Młody śpi, możesz robić co chcesz, byle żebyś miał na niego oko. Reszta mnie nie interesuje.

Co tak ostro?

- Czy ty się nie zapominasz?

- Nie jesteś dla mnie szczególnym autorytetem i wiesz co? Powiedz swoim ludziom, by kupili mi ptasie mleczko - uśmiecham się szeroko. - Mam na nie dziką ochotę.

Joker przygląda mi i marszczy brwi. Po chwili sięga po telefon i dzwoni do kogoś, żeby spełnił moją zachciankę, a ja wychodzę. Przed domem już czeka na mnie z dwadzieścia osób, które mają mi pomóc.

- Panowie, to będzie szybka akcja. Wchodzimy i wychodzimy. Im mniej trupów, tym lepiej, bo ktoś musi tam pracować. Zrozumiano?

- Tak - odpowiadają chórem.

- No to super. Do ciężarówek.

Wyjeżdżamy dwoma ciężarówkami. Siedzę w tej pierwszej i trochę się głupio czuję siedząc z facetami, których nawet nie znam... Modlę się, żeby jak najszybciej dojechać do celu, bo dobija mnie ta cisza. Jedziemy chyba z pół godziny, a mi wydaje się być to wiecznością. Wino jeszcze mnie trzyma, ale jakoś nie stałam się przez nie bardziej rozmowna.

- Szefowo, już jesteśmy - mówi nasz kierowca.

- Wychodzimy! - zarządzam i wyskakuję, ale nie był to najlepszy pomysł, bo lekko się po zataczam, ale po chwili już idę normalnie. Przynajmniej tak mi się wydaje...

Nasz "cichy zabójca" idzie przodem i rozprawia się z ochroniarzem. Czekamy za budynkiem i po tym dopiero wchodzimy do klubu jakby nigdy nic. Jest w miarę wczesna godzina, więc wiele osób się tu nie kręci.

- Dobry wieczór wszystkim! - macham dłonią grupie osób, która już zaczęła zabawę, oraz pracownikom. - Przejmujemy ten lokal - dodaję z entuzjazmem.

- Chyba śnisz - wtrąca się jakiś gościu.

Pierwszy raz go widzę. Jest dość młody, może troszkę starszy ode mnie. Tak przynajmniej wygląda. Jedyne, co przykuwa jego uwagę, to jego łysa głowa i ten dziwny wzrok.

- A ty to...?

- To Victor Zsasz - słyszę za sobą szepty.

- Znasz już odpowiedź - odpowiada i wyciąga broń.

Poziom adrenaliny mi skoczył. Teraz mi się przypomina, kim on jest. Seryjny morderca. Podcina swoim ofiarom gardło i zostawia ciało tak, by wyglądali, że żyją.. Uwielbia zabijać kobiety.

Don't let me down II Jokerحيث تعيش القصص. اكتشف الآن