Rozdział 15

977 56 12
                                    

Dalej nie wiem, gdzie jest moje dziecko. Chodziłam po domu, ale ani jego, ani nawet mojego psa, nie widziałam. Najgorsze scenariusze przechodzą mi przez myśl. Jak on mu coś zrobił, to... to nie wiem co jemu zrobię. Tego nic już wtedy nie naprawi. Do tego od dwóch godzin Joker nie wrócił do domu. Nalewam sobie trochę wódki i odpalam papierosa. Palę i stukam paznokciami o blat stołu. Nagle drzwi się otwierają i wchodzi Joker, ale o dziwo sam. Jest cały zakrwawiony.

- O Matko Boska! Co Ci się stało? - pytam.

On obrzuca mnie nienawistnym spojrzeniem i bez słowa idzie do barku i nalewa sobie Whisky.

- Czyżbyś nie mógł go złapać?  - pytam i z trudem opanowuję swój szyderczy uśmiech.

On jednym łykiem wypija wszystko, co nalał i odwraca się w moją stronę.

- Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie Batman! - wybucha i rzuca szkłem o podłogę.

Lekko podskakuję i zaczynam się zastanawiać, czy już się mam bać o swoje życie.

- Ale znalazłeś go?

- Ta... Ale z Batkiem. Siedzieli obydwoje w magazynie... Wiedzieli, że ich namierzę i jeszcze mi zarzucili, że robię się przewidywalny! - uderza pięścią w stół. - Ja im kurwa pokażę!

Przez cały czas palę i próbuję się nie roześmiać. Jak jest wściekły, to tak śmiesznie wygląda. W końcu nie wytrzymuję i wybucham śmiechem.

- Teraz się będziesz śmiać? - syczy. - Z kim ja muszę pracować?

- Sam sobie mnie wybrałeś, więc teraz nie narzekaj - odpowiadam oschle.

Podchodzi do mnie, siada obok i ni stąd ni zowąd łapie mnie za krtań.

- Nadal się śmiejesz suko?

- I co? Zabijesz mnie? Wiesz, że to wtedy byłoby bez sensu. Zbyt wiele przeszliśmy razem.

Puszcza mnie w końcu.

- Nie mam sentymentu do ciebie, nie różnisz się niczym od innych - mówi. - Nie wyobrażaj sobie za wiele.

- Gdzie mój syn? - zmieniam temat.

- Już ci mówiłem.

- Gdzie dokładnie? Chcę go zobaczyć!

- Nie zasłużyłaś - puszcza mi oczko i idzie do góry.

Na dworze już zrobiło się jasno. Opieram głowę o kanapę i teraz zdaję sobie sprawę, że się nawet nie wykąpałam po tych dniach w piwnicy. Powoli idę w stronę łazienki. Okazuje się, że zielonowłosy też tam już jest i siedzi pod prysznicem. Ściągam ciuchy i bez słowa wślizguję się obok niego. Przyciąga mnie silnymi ramionami do siebie, a ja zarzucam mu ręce za szyję.

- A powiesz mi, co zrobiłeś z Pingwinem?

- Też przeniosłem. Musiałem ci zrobić miejsce w piwnicy. Ale nie wypuszczę go tak łatwo. Nigdy go nie lubiłem.

- A co z Nygmą?

- Nygmę trzeba wyeliminować - mówi i zjeżdża dłonią na moje pośladki. - Że on cię też dotykał...

- Dawno i nie prawda. To było ponad trzy lata temu. Tak dawno...  Joker, ja nie wytrzymam. Muszę zobaczyć moje dziecko - mówię stanowczo. - Muszę, rozumiesz? - ściskam go mocno za przedrami.

- Dobra - przewraca oczami. - Ale tylko na chwilę.

Za pół godziny jedziemy już w jakieś miejsce. Moim oczom ukazuje się jakiś dom na skraju lasu.

- Z kim on tam jest? - pytam.

On nic nie odpowiada, a mi przed oczami malują się najgorsze scenariusze. Nie, dobra. Spokojnie... Idę szybkim krokiem w stronę domu. Chwytam za klamkę i energicznie otwieram drzwi. W środku jest przytulnie. Od razu słyszę moje kochanie, które rozmawia z... Edem?

- Alex - wchodzę do pokoju i widzę, że chłopaki bawią się w najlepsze.

W końcu mały odrywa się i spogląda w moją stronę. Od razu zrywa się i biegnie w moją stronę. Podnoszę go i mocno przytulam.

- Kochanie - szepczę i czuję, że łzy spływają mi po policzku. - Mamusia już jest. Już jest dobrze. Nikt ci krzywdy nie zrobił?

Patrzę na jego buzię. Tak bardzo jest podobny do ojca...

- Oj, jak słodko - mówi z ironią Joker, który właśnie wszedł.

- To ty zleciłeś uwolnić Eda... Gdzie Ivy i Floyd?

- Oj, niestety nie ma ich.

- Gdzie oni są? - warczę.

- Nie, nie uratowali cię i boli cię to - syczy. - Co? Może po prostu nawet oni mają dość kaprysów Melanie Rose? Hmm? Wiecznie ucieka - obkrąża mnie. - Wiecznie zostawia przyjaciół i o nich nawet nie pamięta. Nie ładnie kochanie.

Nic nie odpowiadam.

- Oj, czyżbym powiedział za wiele?

- Nie, nie wyprowadzisz mnie z równowagi.

- Zobaczymy - mówi i wychodzi. - Jestem za dwadzieścia minut po ciebie.

Przez chwilę patrzę za nim i nie wiem, co zrobić ze sobą.

- Nie bój się, on tak tylko gada - mówi Ed.

- Ma rację. Całe życie uciekam. Wiecznie coś.

- Teraz też musisz uciec Mel. Możemy wyjechać stąd. Znalazłem świetne miejsce dla nas. W Europie, we Francji, pamiętasz? Zawsze chciałaś tam pojechać.

- Ale żeby tam żyć? Nie Ed, nie mogę. Teraz liczy się to, że odzyskałam dziecko. Zajmiesz się nim, gdy... gdy on mnie znowu z nim rozdzieli? W końcu zmięknie, znam go. Pod tą skorupą ma serce.

- Zajmę, ale od razu mówię, że nie popieram tego, co robisz. Powinnaś myśleć, jak stąd uciec.

Wzdycham ciężko i idę z Alexem się pobawić. Siadam na miękki dywan obok Eda. Mały jest przeszczęśliwy. Przypominają mi się czasy, gdy był taki maleńki i razem z Edem się nim zajmowaliśmy. Czasami przyjechała Ivy, ze swoich roślinek zrobiła małemu kołyskę. Jeju, to było takie piękne. A teraz już jest taki duży i coraz bardziej podobny po twarzy do Jokera...

- Skarbie, koniec wizyty.

Alex patrzy na mnie błagalnie i widzę, że zaraz się rozpłacze.

- Czemu on ma cierpieć? - pytam. - Alex wraca z nami - oznajmiam stanowczo.

- Mamo, nie idź nigdzie - mówi i się do mnie przytula.

- Ja już swoje odpokutowałam. Proszę...

- Nie lubię ci ulegać... - wydaje z siebie charakterystyczne warknięcie. - Zgoda - mówi z niechęcią. - Ale to nie koniec.

Biorę małego na ręce i mocno przytulam. Szybko idziemy do samochodu. Po drodze Joker nie odzywa się ani słowem. Wjeżdżamy do garażu i chcę już wziąść małego na ręce i przenieść do jego pokoju, gdy zielonowłosy z uśmiechem wchodzi mi w paradę.

- Ja go wezmę. Ty idź już do łóżka - mówi, jakby nigdy nic.

Patrzę jak osłupiała, ale zgodnie z jego poleceniem, szybko wskakuję pod prysznic i później do łóżka.

- Śpi jak zabity - mówi, gdy wchodzi do pokoju i uśmiecha się szeroko.

- Obiecaj mi coś - wstaję i pomimo bólu podchodzę do niego. - Nigdy nie skrzywdzisz naszego dziecka. Nawet jak już się mnie pozbędziesz. Słyszysz? Możesz sobie być psychopatą, mordercą, ale...

- Nie martw się, ciebie też nie zabiję - mówi i zakłada mi kosmyk włosów za ucho. - Pomimo tylu lat, ty ciągle mnie bawisz.

Jlg122

Don't let me down II JokerWhere stories live. Discover now