Rozdział dwudziesty dziewiąty.

165 13 5
                                    

Ania.
Przez jakiś czas stałam przed wejściem budynku.
Posyłałam wymuszony uśmiech osobom, przechodzącym obok.
Lecz sama nie czułam szczęścia.
Raczej wstyd za to, co zrobiłam Kubie i Łukaszowi.
Nie powinnam go całować.
Spieprzyłam, jak zawsze.
Gdy schodziłam po schodach, uderzyła we mnie jedna informacja.
Przez tą myśl zachwiałam się i niemal upadłam.
Ja tęskniłam za Łukaszem.
Ja go kochałam, do kurwy.
Przed oczami stanęły mi nasze pocałunki.
Nie było ich wiele, ale jednak.
Westchnęłam,opuszczając głowę.
Krople deszczu skapywały po moich włosach.
Zagryzłam wargę, myśląc, co robić.
Po pewnym czasie, pokiwałam głową.
Przyspieszyłam kroku.
Czułam się, jakby z każdym moim krokiem deszcz przybierał na sile.
Stanęłam przed jego drzwiami przemoczona do suchej nitki.
Dygotałam na całym ciele.
Jeśli okaże się, że się przeziębiłam, będzie zajebiście.
Zanim zdołałam pomyśleć, energicznie zapukałam do drzwi.
Przestąpiłam z nogi na nogę, zastanawiając się, czy otworzy.
Drzwi stanęły otworem.
Podniosłam głowę i blado się uśmiechnęłam, dostrzegając Łukasza.
Jednak mężczyzna ten wyglądał jakoś inaczej.
Smutno, mizernie i blado.
Był zarośnięty, miał zapadnięte policzki i przekrwione oczy.
Oboje wpatrywaliśmy się w siebie bez słowa.
Wreszcie, cofnął się, pozwalając mi wejść do środka. *
_________________
Co zrobi Łukasz?
btw, jutro zakończę książkę.
Nie ma sensu dalej tego ciągnąć.
~Szatan.

"Fotoraper" |Opał|Where stories live. Discover now