Rozdział dziesiąty.

215 16 5
                                    

Łukasz.
Obudziłem się z silnym bólem głowy.
Zasyczałem, przykładając dłoń do czoła i siadając na kanapie.
Na fotelu dostrzegłem dziewczynę.
Po kilku sekundach ogarnąłem, że była to Ania.
Uderzyłem się dłonią w czoło, co jedynie spotęgowało ból. Uśmiechnąłem się, słysząc chichot dziewczyny i wziąłem tabletki ze stolika.
-Dzięki. Dupę mi ratujesz. -mruknąłem, zażywając je i popijając wodą.
Dziewczyna milczała, przyglądając mi się z tajemniczym uśmiechem.
Zmarszczyłem brwi i odstawiłem butelkę na stolik.
Spojrzałem jej prosto w oczy, czym wyraźnie ją speszyłem.
Ale nie spuściła wzroku.
-Chciałam podziękować. -wyszeptała.
Chciałem jej przerwać.
Powiedzieć, żeby przestała.
Bo przecież kurwa nie ma za co dziękować.
Ale dostrzegłem jej spojrzenie.
Niebieskie, przekrwione oczy, w których potrafiłbym się utopić, wwiercały we mnie dziurę.
Zagryzłem policzek od środka i zamilkłem.
Jakże się zaskoczyłem, gdy chwyciła moją wielką łapę w swoją malutką dłoń.
-Dziękuję. Za wszystko. Że wtedy przyjechałeś. Że mnie tu przenocowujesz. Że jesteś. -uśmiech drgał na jej wargach.
Przechyliła się przez stolik i złożyła szybki, nieśmiały pocałunek na moim policzku.
Musiałem wyglądać zabawnie, bo wybuchnęła śmiechem.
Skarciłem się w duchu.
Ale jedno musiałem przyznać.
Była urocza. *
____
"to nie moja wina, mamo, že zakochałem się w zwłokach. "
~Szatan.

"Fotoraper" |Opał|Where stories live. Discover now