Rozdział dziewiętnasty.

188 12 3
                                    

Łukasz.
Kochałem, gdy tak się we mnie wtulała.
Była tak cholernie delikatna, urocza, opiekuńcza i troskliwa.
Pogłaskałem jej włosy i pocałowałem czubek głowy.
Ruszyliśmy do salonu.
Gdy tam dotarliśmy, opadłem na fotel, a Ania usiadła na podłodze.
Trochę się rozczarowałem.
"A raczej, Twój kutas się rozczarował. "-znów odezwał się głos.
Odchrząknąłem i przewróciłem oczami.
Zwróciłem wzrok na dziewczynę, patrzącą na mnie z cierpliwością i ciekawością.
-To nie jest przyjemna historia. -ostrzegłem.
Ułożyła się na podłodze i zaśmiała.
Miała taki zaraźliwy śmiech.
Zarażała swą radością i chęcią pomocy każdemu.
Uśmiechnąłem się.
-Więc, cóż.. -zacząłem, usiłując zebrać słowa w sensowny monolog.
Podsunęła się bliżej fotela i położyła malutką, jakby dziecięcą dłoń, na mojej ogromnej i poharatanej łapie.
To mnie rozkleiło.
Poczułem znajoma, a jednocześnie znienawidzoną ciecz na policzkach.
Opuściłem głowę, zawstydzony.
Uniosła moją dłoń do swoich warg i ucałowała.
-Spokojnie, nie spiesz się. -szepnęła.
Pokiwałem głową, zastanawiając się, czy puści moją rękę.
Nie puściła.
I, muszę przyznać, dzięki temu poczułem się bezpiecznie.
-Moja matka.. Moja mama jest, a raczej była, ćpunką.* Byłem dla niej nikim. Miała na mnie wypierdolone, dosłownie. Wybacz słownictwo. -uśmiechnąłem się przepraszająco, na co pokiwała głową.
-W wieku trzynastu lat, miałem dość. Jej zachowania i zachowania jej faceta. On mnie.. -mój głos się załamał.
Przytuliła mnie opiekuńczo.
-On mnie dotykał. Przychodził i kazał nic nie mówić mamie. Mówił, że to będzie nasza słodka tajemnica. Kurwa mać, przepraszam. -wyszeptałem.
Rozpadłem się całkowicie.
Co dziwne, nie było mi wstyd.
Było mi lżej, że mogę to komuś powiedzieć.
Pocałowała mnie w tym głowie.
Nie nagliła, bym kontynuował.
-Wojtka poznałem właściwie przypadkiem. Był w wypożyczalni płyt, w której akurat pracowałem. W sumie, do dzisiaj mi nie powiedział, co on tam robił. -zaśmiałem się cicho.
-Wojtek, a właściwie Słoń,pokazał mi rap. Pokochałem ten gatunek i zacząłem próbować. No i w ten sposób powstał Opał. -rozłożyłem ramiona w geście zakończenia przemowy.
-Rozumiem Cię, Łukasz. -wyszeptała.
Patrzyła mi w oczy, po czym zbliżyła twarz do mojej.
Odwzajemniałem spojrzenie, czując, jak moje serce przyspiesza.
Jej miękkie wargi dotknęły moich.
Gdy zauważyłem, że chce się odsunąć, położyłem dłoń na jej karku, nie pozwalając jej na to.
-Tym razem nie uciekniesz. -wychrypiałem w jej wargi. *
________________
*Opowiadanie nie ma na celu obrażania Łukasza. *
~Szatan.

"Fotoraper" |Opał|حيث تعيش القصص. اكتشف الآن