Rozdział dwudziesty czwarty.

154 11 1
                                    

Ania.
Usiadłam na ławce w parku.
Tak, w tym samym parku.
Westchnęłam ciężko.
Wlepiłam wzrok w podłogę.
Mimo wszystko, rozumiałam Łukasza.
Byłam dla niego nikim, dziewczyną, którą chciał jedynie pieprzyć.
Otarłam mokre powieki.
Wstałam, z trudem łapiąc powietrze.
Przytrzymałam się ławki, by nie upaść.
Świetnie, moja astma dała o sobie znać.
Oddech z każdą chwilą sprawiał mi coraz większy trud.
Wsunęłam dłoń do kieszeni spodni w poszukiwaniu inhalatora.
Nic.
Kurwa!
Panicznie błądziłam wzrokiem po parku i ulicy, szukając kogokolwiek, kto mógłby mi pomóc.
Przy wejściu dostrzegłam chłopaka.
Szybko pobiegłam w jego kierunku.
To nie był dobry pomysł.
-Proszę, pomóż mi. -wyskrzeczałam, czując ucisk w gardle.
Chłopak obrócił się w moją stronę.
Podejrzewam, że wpadłam prosto w jego ramiona.
Przed oczami miałam ciemność. *
_______
ups.
~Szatan.

"Fotoraper" |Opał|Where stories live. Discover now