Eternal Child: 38.

Start from the beginning
                                    

-Nagisa, chyba musimy wracać. -odparł, domyślając się obecnej godziny. 

-Faktycznie. -wstał, bez zastanowienia podając jej swoją dłoń. 

Chwyć ją, a już nigdy się nie zgubisz. 

...

Wrócili do drużyny w momencie, kiedy menadżerka stwierdziła, że to dobry moment, aby pójść już do ośrodka  sportowego, gdzie miały się odbywać dalsze zawody. Grupa szybko się zorganizowała, po czym stawiła w tym właśnie miejscu. Nauczycielka poinformowała odpowiednie osoby o ich obecności, a drużyna zaczęła się rozglądać wokół siebie. Logicznym było, że już za chwilę zobaczą drużynę Samezuki, której już dzisiaj nieco chętniej wyczekiwali. 

-Patrzcie, idą. -powiedział dość cicho kapitan w kierunku reszty, kiedy bordowłosy był coraz bliżej nich. 

-Iwatobi... -mruknął Rin, nieco przygryzając wargę. -Muszę przyznać, że mnie wczoraj zaskoczyliście. Zwłaszcza Haru i Nagisa. -powiedział, nadal mając w głowie wczorajsze wydarzenia i swój przegrany wyścig.  

-Widzisz? Nie jesteśmy już tymi, których widziałeś na ostatnim wyścigu. -odparł Rei. 

-Nie spodziewałem się, że przegram, naprawdę. -mruknął ze znudzeniem. -Chociaż drugi miejsce to nie koniec świata. 

-Ciężka praca to wszystko co mogliśmy zrobić. -powiedział Makoto, który wyszedł nieco naprzód. 

-Rin-chan... -zaczął powoli Nagisa, nadal trzymając Yukiko za rękę. -Czy my... nadal jesteśmy przyjaciółmi? -spytał wprost, a Matsuoka zmarszczył brwi, nie wiedząc o co mu do końca chodzi. Chwila jednak wystarczyła, aby połączyć ze sobą kilka dość ważnych faktów.  

-Wiesz, przyjaźń to bardzo względne pojęcie. Ciężko mi... 

-Po prostu odpowiedz! -blondyn podniósł nieco swój głos, patrząc na niego nieco groźniej. Yukiko spojrzała na Nagisę nieco zaniepokojona, jednak nie odezwała się. -Przypomnij sobie, jaką drużyną kiedyś byliśmy. Nasze treningi, wyścigi, wygrane... Zapomniałeś już o tym wszystkim?! 

-Oczywiście, że nie zapomniałem. Jednak chcę stać się silnym pływakiem. -odparł, nadal patrząc na Hazukiego. Nie spodziewałby się, że jest go stać na takie zachowanie, jednak zaczął go rozumieć. 

-Co stoi na przeszkodzie, żeby było tak jak kiedyś?! Tylko i wyłącznie twój opór w tym, żeby być najlepszym! -w tej chwili Otonashi zobaczyła, że z jego oka powoli spływała łezka, czym się zmartwiła. Czuła też jak jej ręka jest coraz mocniej ściskana. -Rozumiem, czym są marzenia, ja też je mam. I to całe mnóstwo. Ale nie osiągnę ich bez przyjaciół... Mogę się starać, ale bez nich jestem nikim... -wszyscy stojący dookoła blondyna byli bardzo zdziwieni, ale i rozumieli, jak się on czuje, ponieważ oni czuli się podobnie. 

-Skoro tak bardzo chcecie, aby było jak kiedyś, pokażcie mi, że nie przyjaźnię się ze słabeuszami. Udowodnijcie mi, że jesteście w stanie osiągnąć wszystko. -odparł, patrząc na nich poważnie, zaciskając pięści. 

-Jeśli tak stawiasz sprawę, jesteśmy gotowi, aby cię pokonać. -ku zaskoczeniu wszystkich Haru wyszedł naprzeciw kapitanowi Samezuki. 

-Nawet nie wiesz jak się cieszę, Haru. -odparł, uśmiechając się do czarnowłosego. 

-Nie przegramy. Dużo nauczyliśmy się od poprzedniego razu i wiemy, na czym stoimy. -tym razem to Otonashi zdecydowała się wyjść nieco naprzód i spojrzeć mu w oczy. Widziała w nich determinację, ale i pewność siebie, jakiej ona nigdy by nie osiągnęła.  

-Mam nadzieję. Ale teraz musimy iść. Widzimy się na sztafecie. -odpowiedział, powoli odchodząc ze swoją drużyną, aby zacząć się przygotowywać do starcia. W końcu będzie to jedno z ważniejszych. 

Kiedy w końcu Iwatobi ponownie pozostało same, każdy miał mieszane uczucia do tego, co się właśnie stało. Wiedzieli, że od tego wyścigu będzie zależeć więcej, niż mogliby się spodziewać. Każdego serce biło nieco szybciej, w każdym też tkwiły inne emocje i słowa, które chciał wypowiedzieć. 

-To było bardzo odważne Yukiś. -powiedział Nagisa w stronę dziewczyny, która podrapała się po głowie. 

-Aż się sobie dziwię. Kiedyś na pewno bym tak nie zrobiła. -odparła. W głowie zakwitła jej myśl, że widocznie zyskała nieco więcej pewności siebie, z czego była bardzo dumna. 

-Dobra, drużyna. My też musimy się zbierać. Do przebieralni, marsz! -odparła dosadnym głosem menadżerka, a pływacy szybko przystali na jej nakaz. 

-Hai!

... 

Jeszcze kilka minut. Kilka chwil, aby ponownie przeżyć coś niesamowitego. Aby móc pokazać jak silnym się jest, aby spełnić marzenie swoje i innych, pomóc im w osiągnięciu celu - wygranej. Uświadomienie sobie ile dany wyścig jest wart. Dla kogo, dla czego warto się starać. Świadomość o miłości dookoła siebie i osobach tu obecnych. O tym wszystkim Nagisa zdawał sobie sprawę wręcz doskonale. 

Ponownie pozwolił sobie na dosłownie ostatnią chwilę bliskości z Yukiko przed wyścigiem. Obecnie stał na przeciw niej z uśmiechem, mającym udowadniać, że jest szczęśliwy. 

-Yukiś... -zdjął ponownie klubową, biało-niebieską bluzę i założył na jej ramiona, uprzednio wyciągając coś z jej kieszeni. Tą rzeczą okazał się medal z wczoraj. -Pilnuj naszego skarbu, skarbie. -zaśmiał się łagodnie, zakładając jej medal na szyję. 

-Nie wiedziałam, że go weźmiesz.  -odparła, uśmiechając się i patrząc na nagrodę. 

-Musi mi przypominać, że jestem silny. -powiedział, łapiąc ręce Yukiko w objęcia swoich. 

-Trzęsiesz się... -mruknęła widząc, jak jego palce nieco drżą. -Nie bój się, skarbie. Jestem z Tobą. 

-Wiem. I strasznie dziękuję za wszystko. -ucałował jej dłonie, dokładnie tak jak poprzedniego dnia, po czym przytknął do miejsca położenia swojego serce. -Bardzo Cię kocham. 

-Ja ciebie też. -odpowiedziała, a Nagisa w mgnieniu oka zamknął ją w swoim ciepłym uścisku. Tak bardzo nie chciała, aby się on kończył, ale na niektóre rzeczy po prostu nie miała wpływu. Tak, jak na dźwięk, który usłyszeli już po chwili. 

Sztafeta mężczyzn na 400 metrów stylem zmiennym. Prosimy zawodników o zajęcie miejsc. 

To kolejny czas pożegnania. Na krótko, ale jednak. Hazuki razem całą resztą podszedł do odpowiedniego toru basenu. Spojrzał na Yukiko z uśmiechem. Wiedział, że będzie dobrze. Bo jak ma miało być inaczej? Przecież ma tyle wartości, dla który musi wygrać. I one nigdy nie przestaną istnieć w jego sercu. 

ej ja rykłam jak to pisałam, co mi jest .-. 
nie rykłam, bo doszło do mnie że ta książka faktycznie się kończy.........

They call me Cry Baby | Nagisa Hazuki x OCWhere stories live. Discover now