Eternal Child: 18.

64 5 2
                                    

Kilka dni później, kiedy Yukiko obudziła się dość późnym rankiem, miała dziwne przeczucie, że coś się dzieje w najbliższym otoczeniu. Po chwilowym rozprostowywaniu stawów i przeciągłym ziewnięciu, wzięła telefon do ręki, widząc na ekranie nowe powiadomienie od pewnego jasnowłosego pływaka. 

Od: Złoty chłopiec~ -wpadła na nazwę tego kontaktu jakiś czas temu, zastanawiając się, dlaczego tak późno ją odkryła. 

Treść: Yuki-chaaaan... umieram w łóżku, ratuj!! Potrzbuję Cię, przyjedź, proooszę...! 

Yukiko przeczytała wiadomość kilka razy, zanim jej znaczenie do niej dotarło. Od razu zrozumiała, co mogło się pod nią kryć, dlatego też nieco się zmartwiła. Hazuki nie miał w zwyczaju chorować, ale ponoć silna relacja musi przetrwać wszystko. Obawiała się tego, co zastanie w pokoju chłopaka, jednak postanowiła nie czekać. 

Szybko ubrała się i wykonała wszystkie czynności porannej toalety. Następnie udała się do kuchni, gdzie zobaczyła swoją uśmiechniętą rodzicielkę, a stole gotowe, ciepłe śniadanie. 

-Ohayo. -powiedziała kobieta, a brunetka usiadła na swoim miejscu. 

-Hej, mamo. -wzięła kubek z herbatą w ręce, by wziąć mały łyk. -Słuchaj, przepraszam, że pytam o to już z samego rana, ale mogłabyś mnie zawieść do Nagisy? -spojrzała na nią prosząco, a jej mama ponownie uraczyła ją uśmiechem.   

-Widzę, że nawet chwili nie możecie bez siebie wytrzymać. -zaśmiała się lekko, a Yukiko nabrała rumieńców. 

-Nie o to chodzi... znaczy... o to też. -spuściła nieco zawstydzony wzrok. -Ale chyba jest chory i prosił mnie żebym przyjechała. Delikatnie mówiąc. -odparła. 

-Rozumiem, nie ma problemu. -odpowiedziała, potwierdzając. -To kochane, że się o niego martwisz. 

-On histeryzuje i twierdzi, że umiera. -powiedziała, podnosząc głowę. 

-Yukiko, każdy facet histeryzuje i twierdzi, że umiera podczas choroby. -dziewczyna na te słowa wzruszyła ramionami, przyznając jednak, że jest to fakt dosyć prawdziwy, jak na współczesne standardy. -Już dobrze. Jedz, a potem Cię zawiozę. 

Kiedy Otonashi skończyła swój posiłek, wróciła do pokoju, aby między innymi wziąć ze sobą pluszowego pingwina. Pomyślała, że skoro poprawia on jej humor przy każdej możliwej okazji, to chłopakowi też to pomoże. Wierzyła, że Nagisa czeka na nią z niecierpliwością, ale też wyobrażała sobie jego kiepski stan jak i samopoczucie. Po drodze jej mama mówiła jej jaką jest dobrą dziewczyną, bo chce się opiekować tym, co dla niej ważne. Yukiko jednak na każdą taką uwagę przybierała różu na twarzy i śmiała się nerwowo. 

Po dotarciu na miejsce, dziewczyna pożegnała się z mamą, która odjechała. Od razu podeszła do drzwi, pukając, jednak nie dostając żadnego odzewu. Pozostało jej jedynie wejść do środka. Będąc w korytarzu, od razu zdjęła buty i rozejrzała się wokół. 

-Przepraszam za najście! -podniosła głos, jednak nadal wszędzie było cicho. Sprawnie odnalazła drogę na piętro, a następnie odpowiednie, niebieskie drzwi ze wzorem gwiazdek. Otworzyła je bardzo powoli i weszła do środka. 

 -Yuki-chan! -zaraz po wypowiedzeniu jej imienia zaczął kaszleć. Yukiko popatrzyła na chłopaka, okrążonego masą higienicznych chusteczek.

-Widzę, że nie kłamałeś... -przyjrzała się jego bladej twarzy, zaczerwienionemu, opuchniętemu nosowi i oczam, które prawie łzawiły. Innymi słowy wyglądał jak porządny okaz choroby. Domyślała się, że jest cały zachrypnięty a jego drogi oddechowe błagają o ratunek. 

-Jak mógłbym skłamać... tylko dlatego, żebyś przyjechała. -między kolejnymi słowami cały czas kaszlał i pociągał nosem. 

-No buziaków to chyba dzisiaj nie będzie. -podeszła do blondyna, siadając na łóżku, przykładając mu rękę do niemal gorącego czoła. 

-Ale jak to?... -chciał się podnieść , ale Otonashi natychmiast odwiodła go od tego pomysłu. 

-Nigdzie nie wstajesz, jasne? -blondyn faktycznie nie kipiał swoją codzienną energią, dlatego ponownie opadł na poduszki. Yukiko podeszła do swojego plecaka, wyciągając z niego swoją ulubioną maskotkę. -Dzisiaj należy do Ciebie. -uśmiechnęła się, podchodząc ponownie do chorego, podając mu pingwina. 

-Naprawdę? -rozszerzył oczy w ucieszeniu. -Dziękuję Yukiś! -przytulił do siebie pluszaka, a brunetka w tej chwili zaczęła sprzątać chusteczki, będące dookoła niego, by następnie je wyrzucić. -Wiesz, z Tobą to mogę chorować. 

-Zaraz zobaczymy. -wzięła leżący niedaleko koc i szczelnie okryła nim chłopaka, który ponownie zaczął kaszleć. -No to ładnie żeś się załatwił. -odparła. -Masz może w domu cebulę? -Hazuki zdziwił się tym pytaniem, ponieważ nie wiedział jeszcze, co Yukiko zamierza. 

-Mam, ale... 

-To idealnie. Daj mi kilka minut, zaraz do Ciebie wrócę. -po tych słowach zniknęła mu z oczu, od razu udając się do kuchni. 

Teraz czuła się odpowiedzialna za to, aby Nagisa wyzdrowiał, ale musiał przez to trochę pocierpieć. Poszła do kuchni i z kilku potrzebnych rzeczy, które znalazła, stworzyła coś, co miało pomóc mu w tym okropnym kaszlu. Domyślała się, że blondyn nie będzie chętny to wypicia lekarstwa, ale stwierdziła, że łatwo się nie podda. Wróciła po kilku minutach do jego pokoju. 

-Yuki-chan... co to jest? -spytał dziewczynę. Zawartość szklanki, którą trzymała, wyglądała dla niego przerażająco. 

-Syrop z cebuli. 

-Za Chiny ludowe tego nie wypiję. -powiedział pewnie, zasłaniając swoją twarz kołdrą do wysokości nosa. Otonashi zdawała sobie sprawę o nienawiści Nagisy wobec cebuli, ale chciała mu jedynie ulżyć w cierpieniu.

-Nagisa, daj sobie pomóc. -chwyciła jedną ręką jego kołdrę przy twarzy lekko ciągnąc. -Nagisa, proszę... 

-Yuki-chan, nie cierpię cebuli... 

-Wiem, ale obiecuję, że to Ci krzywdy nie zrobi. -uśmiechnęła się, chcąc go choć odrobinę bardziej zachęcić. Nagisa z jękiem i niezadowoleniem na twarzy wziął szklankę do ręki. -Na raz. Potem zrobię Ci herbatki. -chłopak westchnął, przechylając szklankę, wypijając ją w zaskakującym tempie. Z trudem jednak przełknął. 

-Ohyda. -powiedział szczerze, a jego mina, która była teraz jednym wielkim grymasem, nieco bawiła Yukiko. -To nie jest śmieszne, Yuki-chan. 

-Oj, no już. -odstawiła pusty kubek na szafkę obok. -Mój dzielny chłopiec. -pochwaliła go, mierzwiąc jego już i tak będące w nieładzie włosy. Była z niego naprawdę dumna, bo myślała, że przekonanie go do wypicia domowego lekarstwa, którego tak bardzo nienawidzi, będzie znacznie trudniejsze. -Dobrze, pójdę po herbatę i lekarstwa, a Ty się połóż. -zaleciła chcąc wyjść z pokoju. 

-Yukiś... -wymamrotał smętnie, mrużąc oczy i mocniej ściskając maskotkę.

-Tak? -odwróciła się w jego stronę. 

-Położysz się później ze mną? -spytał z nadzieją. Otonashi poczuła jak jej serce minimalnie szybciej zabiło. Pokiwała lekko głową, widząc przy tym, jak blondyn od razu się uśmiecha. Hazuki cały czas był przekonany, że to Yukiko jest dla niego najlepszym na świecie lekarstwem. 

W przyszłym tygodniu może nie być rozdziału, ponieważ wyjeżdżam, chociaż może mi się uda ;) 

They call me Cry Baby | Nagisa Hazuki x OCΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα