Eternal Child: 35.

45 3 1
                                    

Trzy tygodnie to po pierwszym usłyszeniu całkiem sporo czasu, jak na przygotowania do zawodów. Menadżerka jednak stwierdziła, że jeśli czas ten nie zostanie wykorzystany prawidłowo, sama sobie tego nie wybaczy. Chciała, aby w tym roku zawody poszły im znacznie lepiej, zwłaszcza, że tym razem mają trwać aż dwa dni. Wszystko zwaliło jej się na głowę, jednak z pomocą Yukiko wydawało jej się to nieco prostsze. Ułożenie odpowiedniego programu ćwiczeń grało niemal najistotniejszą rolę, które miały przygotować pływaków. 

W niedługim czasie musieli oni zadeklarować, w jakich konkurencjach indywidualnych wezmą udział. Hazuki niemal od razu zapisał się na dwieście metrów stylem klasycznym. Matsuoka kilkakrotnie pytała go, czy jest przekonany co do swojego wyboru, on odpowiadał natomiast, że nigdy niczego nie był aż tak bardzo pewien. Makoto I Rei zdecydowali się na trasę stu metrów w swoich stylach. Największy problem jednak miał Haruka. Cały czas w myślach miał fakt, że będzie na tych zawodach obecny Rin, który na wszelki sposób będzie próbował udowodnić swoją wyższość przez kolejną wygraną. Nanase domyślał, że chłopak prawdopodobnie nie ograniczy się do najkrótszego dystansu, więc poprosił Gou o dwieście metrów stylem dowolnym. Domyślał się, że będzie to jeden z trudniejszych wyścigów w jego życiu ale obiecał zrobić wszystko, co w jego mocy. Tak samo jak pozostali członkowie drużyny. 

I tak oto zaczęły się treningi, ciężkie jak jeszcze nigdy. Wszyscy musieli wypracować się jak najlepiej, aby na zawodach pokazać siłę drużyny Iwatobi. Nikomu nawet nie śniło się narzekać na zbyt duży wysiłek, bo w tym momencie coś takiego nie istniało. Rok temu czuli się zupełnie inaczej, bo nie przewidzieli, że ich siła w trakcie samej sztafety mogła się zmienić, mimo iż oni sami czuli się bardzo silni. Tym razem musieli zachować wyjątkową ostrożność, wiedząc na co stać samą Samezukę, jak i inne drużyny. Ale przecież ich stać na równie wiele, a nawet i więcej. 

Dzień przed zawodami, po ostatnim wymagającym treningu przeprowadzili dość długą rozmowę w pokoju klubowym. Nieco o samej organizacji, w końcu wyjeżdżali do innego miasta. Lista rzeczy do spakowania, sam przebieg kolejności zawodów i ich listę odnoszącą się do konkretnych konkurencji. Do każdego zostało skierowanych kilka technicznych uwag, o których nie mieli prawa zapominać. Rady były w tym momencie niesamowicie cenne. Przypomnienie sobie o zeszłym roku, gdzie wszystko zapowiadało się niesamowicie, jednak w rezultacie okazało się czymś dużo gorszym. Motywacyjne słowa od mentorek, które jak jeszcze nigdy wierzyły w swoich niesamowitych przyjaciół, mając nadzieję na wysokie miejsce. Powiedziały im wówczas, że przyszłość i jej losy zależą tylko od tego, co się stanie, jak i od tego jak oni do tego podchodzą. Wspomnienie o bracie menadżerki mimo wszystko nie mogło zostać pominięte. Ich celem nie było totalnie jego zmiażdżenie, a udowodnienie, że nie wszystko jest takie, jak widzi. W oczach Rina Iwatobi nie było wysoko usytuowaną drużyną, jednak było to dużym błędem z jego strony. Z resztą, jutro sam się o tym przekona. I to aż dwukrotnie. 

... 

Otonashi leżąc już w łóżku miała bardzo różne myśli odnośnie jutrzejszego dnia. Wszystko w jej głowie skupiało się wokół drużny, chcąc nie chcąc z wyróżnieniem na Nagisę. Hazuki jeszcze nigdy nie płynął tak długim dystansem na żadnych zawodach, więc Yukiko nieco się o to martwiła. Wierzyła w niego z całym swoim sercem i miłością jak i wiedziała, że jej nie zawiedzie, mając na uwadze całe otrzymywane wsparcie oraz uczucie ważności w jej sercu. Uświadamiała sobie, ile trudnych i ciężkich sytuacji byli w stanie już razem przeżyć, co jeszcze bardziej ją motywowało.   

Po jakimś czasie usłyszała cichy dźwięk próby połączenia z jej telefonu, którego szczerze bardzo mocno wyczekiwała od jakiegoś czasu. 

-Moshi, moshi? -spytała, przykładając telefon do ucha. 

-Yuki-chan? Obudziłem cię, skarbie? -spytał skruszonym, cichym głosem. 

-Nie, spokojnie. Czekałam aż zadzwonisz. -powiedziała, lekko uśmiechając się do siebie. Co prawda wolałaby, aby to była rozmowa twarzą w twarz, jednak nie można mieć wszystkiego. -Jak się czujesz? 

-Szczerze to chyba pierwszy raz w życiu naprawdę nie wiem, jak się czuję. -odparł nieco smutno. -Myślałem, że jestem szczęśliwy, ale kiedy wróciłem do domu, zaczął boleć mnie brzuch i..

-Dlaczego nie zadzwoniłeś wcześniej? -spytała dziewczyna, zmartwiona jego słowami. 

-Nie chciałem cię martwić, ale już mi dużo lepiej. -potwierdził, chcąc ją przekonać, że nic złego się nie dzieje. 

-Nagisa, czy ty się boisz? -spytała, chcąc, aby powiedział jej prawdę. Po tym pytaniu usłyszała frustrującą ciszę. 

-Może troszkę... -mruknął cicho. -Ale wiem, że ze mną jesteś i dziękuję za to. 

-Nie masz się czym martwić. Wszystko będzie dobrze i będziesz z siebie dumny. -starała się go pocieszyć. Wiedziała, że Hazuki jest osobą, która dość dobrze potrafi maskować negatywne emocje, ale przecież z nią mógł być zupełnie szczery i mówić jej o wszystkim. 

-Yuki-chan, czy ty we mnie wierzysz? -spytał nagle. Pytanie to w uszach brunetki wydało się nieco błahe, tak jakby chłopak w to właśnie wątpił. 

-Nagisa, posłuchaj mnie uważnie. -zaczęła z powagą w głosie. -Wierzę w ciebie w każdym momencie mojego życia. Nie ważne, co robisz. Wierzę w ciebie cały czas, bo wiem, jak bardzo jesteś niesamowity i kocham cię za to. Tak samo jak za wszystko inne. -słyszała, że ten blondyn chwilę się nie odzywa, być może dlatego, że jest tak bardzo zaskoczony jej słowami. 

-Yuki-chan, przysięgam, że nie wiem co bym bez ciebie zrobił... -próbował nie podłamywać swojego głosu, który wskazywał na to, że zaraz się popłacze. -Jesteś najlepsza na świecie. 

-Staram się jak mogę. -zaśmiała się na komplement. -Chciałbyś, żebym coś dla ciebie zrobiła? -gotowa była spełnić jego niemal każde życzenie. 

-Możesz mi obiecać to, co poprzednim razem? 

-Co masz na myśli? -spytała, nie domyślając się, o co może chodzić. 

-Czy możesz mi obiecać, że nie przestaniesz na mnie patrzeć? Będę czuł się bezpieczny. -powiedział wprost. Dziewczynie momentalnie przypomniało się, jak poprosił ją o to samo poprzednim razem. Wiedziała, jak bardzo mu na tym zależy. 

-Oczywiście, będę patrzeć. Nie przestanę nawet na chwilę, obiecuję. 

-Chciałbym Cię teraz bardzo mocno przytulić i zasnąć z tobą, myśląc o tym, że nie muszę się niczego bać... -westchnął, żałując, że nie może się to dziać akurat teraz, kiedy najbardziej tego potrzebował.  

-Ale naprawdę nie musisz się niczego bać. Jestem z tobą, razem ze wszystkimi. Dajcie z siebie wszystko. Pokażmy Rinowi, że zadarł z bardzo silnym przeciwnikiem. -ostatnie słowa motywacji były dla niej bardzo ważne, dlatego chciała być przekonywująca. 

-Tak strasznie cię kocham, Yukiś... -mruknął rozmarzony, układając się na poduszce. 

-Ja ciebie też. -po tych słowach mogła usłyszeć donośne ziewnięcie chłopaka, sygnalizujące o doskwierającym mu zmęczeniu. -Chyba już pora spać, co? Musisz odpocząć. 

-To prawda. Cieszę się, że mogliśmy porozmawiać, od razu lepiej się czuję. -powiedział z dużo większym spokojem. -Dobranoc pingwinku, kocham cię bardzo. Śpij dobrze~

-Dobranoc Nagisa, miłych snów. -odpowiedziała, chcąc się rozłączyć, kiedy chłopak znowu się odezwał. 

-O tobie sny zawsze są miłe~ -zaśmiał się, gotowy aby oddać się w senny świat, w którym odbiera swoją nagrodę za pierwsze miejsce w wyścigu na dwieście metrów stylem klasycznym. Świat w którym najważniejsza dla niego osoba jest dumna z jego osiągnięcia i kocha go z każdym dniem coraz mocniej i bez względu na wszystko jest przy nim. Ale czy to musi być tylko sen? 

Te ostatnie rozdziały są trudne do pisania ale muszę dać radę!!~ 

ktoś stąd ma już ferie? 

They call me Cry Baby | Nagisa Hazuki x OCOù les histoires vivent. Découvrez maintenant