Wspomnienie smutku

2.5K 166 31
                                    

Jimin odetchnął głęboko po czym zamknął i otworzył oczy.
-Ja...To męczy mnie od dłuższego czasu. A od momentu tamtego pożaru kiedy jeszcze byłeś z Wangiem wszystko się nasiliło.

Kook słuchał uważnie siadając obok niego i głaszcząc lekko po brzuchu aby dodać mu otuchy.
- Wszystko dobrze, możesz powiedzieć.

-Kilka lat temu zorganizowana grupa porwała setkę dzieci. Ich rodzice należeli do ważnych koncernów sprzeciwiających się nieekologicznej utylizacji substancji trujących, które po prostu najczęściej wylewane były do oceanu. Mój oddział dostał zadanie odbicia zakładników. Na początku wszystko szło dobrze. Negocjacje przebiegały pomyślnie dopóki jeden z nowicjuszy nie otworzył ognia. Wtedy zorientowali się, że są otoczenie i wydali rozkaz pozbycia się dzieci. To działo się na terenie starych fabryk. Wszystkie te niewinne istoty były związane, a każde z nich miało przy sobie ładunek wybuchowy. Budynek płonął. W oknach widziałem ich twarze. Słyszałem płacz i błaganie o pomoc. Jednak nie zdążyłem na czas. Cały budynek wybuchł na moich oczach. Wszędzie było pełno drobnych szczątek oraz krwi. - po policzku żołnierza spłynęła jedna łza.

Nastolatek patrzył się na niego w przerażeniu i współczuciu. Już wiedział jakie koszmary miał Jimin. Nie mógł sobie nawet wyobrazić co ten mężczyzna musiał przeżyć. Mężczyzna, który był silny na zewnątrz, na którego blizny patrzyli wszyscy myśląc, że się zagoiły, a one cały czas tkwiły w nim. Otwarte od środka i krwawiły z każdym dniem w jego sercu. Nie wiedział czym sobie zasłużył, że jJmin pokazał mu swoją prawdziwą twarz.

- To nie była twoja wina Chimmy... - zaczął szeptem po dobrych trzech minutach ciszy- One są ci wdzięczne. Dałeś im chociaż nadzieję w ostatnich chwilach.

-Nadzieja to nic. Zawiodłem ich rodziców. Patrzyłem tym ludziom prosto w oczy kiedy składałem oficjalny raport. Musiałem przekazać im ciała ich własnych dzieci i prosić o wybaczenie. Nawet nie wiesz jak duże cierpienie widziałem w ich oczach. Widok setki małych trumien to coś...Tego się nie zapomina.

- Wiem słońce... Wiem, ale nie byłeś w tym sam. Nie możesz mówić, że zawiodłeś, bo znam Cię i wiem, że robiłeś wszystko co w twojej mocy. One się już nie boją i jestem pewny, że jesteś ich bohaterem.- ucałował swoje palce i przyłożył do jego ust - Moim jesteś.

-Twoim? Dlaczego?- starał się naciągnąć na siebie koc. Na zewnątrz było co raz chłodniej przez co i w mieszkaniu się ochłodziło, a on nie był w stanie rozpalić w piecu. Będzie musiał uruchomić ogrzewanie na prąd.

- Bo mnie uratowałeś. Od wszystkiego złego i ratujesz codziennie moje zepsute serce.

-Mogę je naprawić? Pozwolisz mi?- Jimin pogładził policzek chłopca.

- Już ci na to pozwalam. - zamoczył jego palce w swoich łzach- Dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. Teraz nie musisz znosić tego sam. Masz mnie i każdy balast który będziesz miał na sobie...Możesz podzielić się nim ze mną dobrze? Nam dwóm łatwiej to będzie nieść.

-Nie chcę obarczać cię problemami. Po prostu...Chciałem ci powiedzieć. Sam nie wiem dlaczego. Poczułem taką potrzebę.

- Cieszę się, że to zrobiłeś. Jest coś jeszcze co chciałbyś mi powiedzieć?

-Dużo rzeczy. Tylko nie wiem od czego zacząć.

- Mamy czas.- spojrzał na zegar. No nie mają zbyt wiele czasu bo za dwadzieścia minut musiał wychodzić.- Słoneczko może mam zostać w domu, co?

-Nie. Umówiłeś się ze znajomymi. Powiem ci kiedy indziej.- starszy uśmiechnął się lekko.

- Nie obrazisz się? Nie zrobisz nic głupiego? - Nie był pewien czy może zostawić go w takim stanie.

-Oczywiście, że nie. Poleżę sobie. Może coś obejrzę. Tylko mam jedną prośbę.

- Tak? - przybliżył się okrywając go szczelniej.

-Przyniósł byś mi soku i te ochydne ciastka z aloesem? O i laptopa? - poprosił jeszcze.

- I drugi, gruby kocyk. Już się robi. - ucałował jego nos i pobiegł wszystko zebrać. Przyniósł mu nawet swoją maskotkę, żeby nie był sam - Chcesz się jakoś podnieść do laptopa? Pomogę Ci.

-Nie trzeba. Tak będzie dobrze. Dziękuję.- uśmiechnął się.

- To bądź grzeczny mój bohaterze. - okrył go dokładnie, żeby nie zmarzł i poszedł się przebrać. Zszedł na dół w niebieskiej, błyszczącej bluzce z szalikiem wokół jego szyi wpuszczonej w ciemne rurki. Założył sportowe buty i ostatni raz pocałował Jimina - Niedługo wracam.

-Ślicznie wyglądasz.- Park skomplementował swojego króliczka i włączył laptopa.

- Jak zawsze nie? - Zaśmiał się i uciekł z domu.

W tym czasie żołnierz zajął się szukaniem jakichkolwiek śladów Wanga. Jednak po dłuższym czasie wyłączył urządzenie i nakrył się kocem głaszcząc zwiniętego w kulkę na jego klatce piersiowej kociaka. Po pewnym czasie sam zasnął.

Jungkook wrócił po trzech godzinach, zapalając w domu światło. Było cicho więc domyślił się, że Jimin śpi. Miał folię na szyi, która ochraniała niespodziankę. Rozebrał się i posłał sobie pod kanapą, żeby być blisko Jimina.

---------------------

Rozdział miał być później jednak mam mała przerwę między próbami.
Miłego dnia misiaczki

I'll save you || JikookWhere stories live. Discover now