Rozstanie

3.6K 213 64
                                    

Żołnierz miał idealne wyczucie stylu. Spędził niespełna pół godziny przygotowując się do ważnego spotkania.

-Zbieraj się. Musimy jechać.- do salonu wszedł Park ubrany w czarny garnitur.

- Ale przystojniak. - powiedział do siebie Kook po czym wstał idąc do niego.- A nie możemy zostać jeszcze piętnastu minut? - Uwiesił mu się na szyi.

-Wtedy się spóźnię, a ty zostaniesz ukarany.- Chim uniósł brew.

- Ja? Dlaczego ja?- Nastolatek patrzył swoimi czarnymi oczkami zagryzając przy tym dolną wargę.

-A tak. Po prostu.- starszy złapał go pod pośladkami i uniósł do góry.

Jeon pisnął i zaraz objął go za szyję.
- A czy nie powinieneś mnie nosić?

-Nie. Ale inaczej nie pójdziesz.- zaniósł go do samochodu.- Zaraz wracam. Idę po tego gada.

- Z biologicznego punktu widzenia to ssak. - powiedział niczym naukowiec jak już zamknęły się za nim drzwi.- Ty za to jesteś podstępny gad.- Kookie uśmiechał się cały czas. Nie myślał teraz wcale o swoim chłopaku.

Żołnierz zabrał futrzaka oraz jakaś gumową piłeczkę i wrócił do samochodu.- Następnym razem ty go ubierasz.- wskazał na szelki. - Leżał jak kłoda i ruszyć się nie chciał, a jak dałem mu rybę to od razu wstał.- posadził czarna kulkę na kolanach młodszego i odpalił silnik jadąc tym razem naprawdę szybko.

- A to mały przebiegły kociak.-Jeon  głaskał go jedną ręką zaraz kładąc drugą na szyi starszego i zaczął nią głaskać dolne partie jego włosów.

-Nie dziwię się, że koty to lubią.- skomentował Jimin z uśmiechem.

- Dwa moje kociaki.-chłopak  powiedział bez zastanowienia, a  żołnierz nie odezwał się ani słowem. Kiedy kilka minut później kroczył korytarzem,a krok za nim szedł Kook z kotem na smyczy nikt nawet tego nie skomentował.

-Postaram się być jak najszybciej. Bądźcie grzeczni.

- Dobrze, obiecuje.- poszedł z kotkiem do sali by tam bawić się z nim piłeczką co po dwóch godzinach okazało się, że rzuca sam sobie bo kociak już się zmęczył.

W tym samym czasie Jimin wychodził zadowolony z narady bojowej. Jego działania przynosiły rezultaty, a generał pomimo, że nie dostał żadnych konkretnych informacji pogratulował mu dobrego podejścia do nowego zadania. Żołnierz rozpiął górny guzik przy koszuli po czym pojechał po chłopaka. Wszedł do budynku i pokierował się do odpowiedniej sali. Kiedy tylko otworzył drzwi kociak wyskoczył zza drzwi. Jednak mężczyzna okazał się szybszy i nadepnął na smycz. -A gdzie to się wybierasz? - wziął futrzaka na ręce i zamknął drzwi.

- Chimmy! - chłopiec od razu do niego pobiegł i wskoczył na ręce tak żeby nie zgnieść kociaka.

-Bardzo się nudziłeś?

- Tylko troszkę. Jak było?

-Bardzo dobrze.- tego dnia panowała miedzi nimi dziwna atmosfera spokoju.

Przez kilka następnych dni Park regularnie śledził Jungkooka. Jednak żaden z nich nie kontrolował tego, że rozwija się u nich uczucie do drugiej osoby. Żołnierz wiedział, że jest to niewłaściwe i że chłopak jest tylko jego zadaniem natomiast Kook tłumił w sobie chęć powiedzenia mu wszystkiego gdyż nadal kochał Jacksona do którego chodził co noc i zdawał raporty. Jednak nadszedł w końcu dzień wprowadzanych przez Jimina zmian przez co ten musiał poinformować o nich młodszego.

-Muszę wyjechać na kilka dni.- powiedział pewnego wieczoru podczas kolacji.

Nastolatek odłożył pałeczki i spojrzał się na niego.
- Dlaczego? - Spytał smutno. Nie chciał  zostawać sam.

-Mam zadanie do wykonania.

-Twoim zadaniem jest przecież pilnowanie mnie.

-Tak samo jak bronienie setki zagrożonych śmiercią ludzi w Afganistanie. - westchnął. Cała ta rozmowa nie była dla niego prosta.

- No tak... życie żołnierza. - Wstał  poprawiając za sobą krzesło. Parę dni idealnego życia właśnie się kończyło. Co on sobie myślał? Przecież Chim nie zostawi wszystkiego by być tu z nim. Był tylko jego kolejnym zadaniem. Zleceniem. Pracą, z której miał trochę przyjemności.- Idę się pakować.

-Jutro rano przyjedzie po ciebie Franklin. Przez kilka dni będzie się tobą zajmował.- Mimo wszystko Park zadbał o odpowiednią opiekę nad chłopcem. Nie chciał by temu cokolwiek się stało. Przywiązał się do niego.

- Jasne... - Poszedł jak najszybciej do pokoju, żeby starszy nie widział jak płacze i zaczął się pakować. Miał nadzieję na coś więcej... dużo więcej ale najwidoczniej nie Park.- To tylko jego praca...- szeptał sam do siebie. Co innego mógł zrobić? Co powiedzieć? Jak przekonać mężczyznę by go nie zostawiał? Zrobił mu przecież tyle świństw i miał czelność udawać tego pokrzywdzonego. Ostatnio wiele razy obserwował Parka podczas snu. Wiele razy całował jego usta. Jednak dopiero ostatnio odważył się...Odważył się żądać tego na co miał ochotę od dawna. - Nie płacz Kookie. Jimin nie lubi takich chłopców jak ty. On jest mężczyzną zasługującym na kogoś lepszego. Na pewno mnie nie chce. Kto by chciał?- ocierał kolejne łzy chowając na dno torby jedną z ciepłych bluz Jimina. Po chwili wyjął ją zatapiając twarz w materiale. Wdychał męski zapach zanosząc się szlochem. - Dlaczego moje serce bije przez niego tak mocno? Dlaczego czuję się przy nim taki onieśmielony?- położył się na puchowym dywaniku i zwinął w kuleczkę. - Jimin wrócisz do mnie prawda? Zabierzesz mnie  z powrotem do siebie? Nie chce by Jackson znowu mnie bił, a ty...- wychlipiał w materiał po czym zagryzł wargę.- A ty byłeś taki delikatny. Zabierzesz mnie od niego prawda?- długo jeszcze leżał tak na podłodze nieświadomy tego, że mężczyzna siedzący po drugiej stronie drzwi ciągnie się za czarne włosy.

W końcu żołnierz nie może sprzeciwić się rozkazom. Nawet jeśli nie chce zostawiać kogoś kto...No właśnie. Kim był dla niego Jeon?
Kochankiem? Kimś nieznajomym? Z pewnością był ważną osobą. Inaczej Park nie był by przy nim człowiekiem.

*

Jimin opuścił dom o piątej nad ranem spędzając równą godzinę w pokoju nastolatka. Obserwował jak ten śpi dopóki nie przyszła na niego pora. -Dbaj o siebie.- ucałował jego czoło i opuścił dom.

*

-Proszę się obudzić.- czarnoskóry mężczyzna potrząsnął delikatnie śpiącym chłopakiem.

Ten otworzył oczy nagłą pobudką widząc przed sobą nieznanego mężczyznę .
- Gdzie Jimin?

-Pan Park został wezwany na odprawę. Kazał mi się tobą dobrze zająć i przekazać ci to.- Franklin wręczył czarnowłosemu pudełeczko w którym znajdował się jeden z medalików od  nieśmiertelnika Chima.

Jeon zamrugał parę razy żeby się nie popłakać i zaraz przypiął go sobie do swojego wisiorka, który nie miał żadnych zawieszek.
- A spotkam się z nim kiedyś jeszcze?

-Pewnie nie raz.- żołnierz zaśmiał się.- Park Jimin jest jak wrzód na tyłku. Zawsze wraca.

Chłopiec uśmiechnął się lekko i przetarł oczy po czym wstał i wziął swoją walizkę, która była o dużo za ciężka żeby mógł ją znieść sam.

--------------------
No hej misiaczki. Po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że skoro opowiadanie jest tak właściwie zakończone, a ja muszę jedynie publikować rozdziały....Postanowiłam skrócić czas waszego oczekiwania na następny rozdział. Tak więc oto jest 😉
Miłego wieczoru skarby

I'll save you || JikookWhere stories live. Discover now