Koszmar

4.2K 264 104
                                    


W całym domu rozległ się niewyobrażalny hałas tłuczonego szkła. Jimin po raz kolejny nieświadomy tego co mu się śni rozbijał szklane przedmioty niczym w amoku. Jednak w jego głowie każdy taki dźwięk brzmiał jak strzał z pistoletu bądź zdetonowana właśnie bomba. Słyszał płacz i krzyk gdzieś wokół niego. Chciał pomóc. Starał się jednak nie wiedział jak. Płomienie ogarniały wszystko wokół, a on się bał. Bał się przebudzić do prawdziwego życia. Podobnie jak każdego ranka obudził się nie pamiętając snu. Bałagan wokół już go nie dziwił.

Jungkook wyszedł z pokoju udając, że spał, przecierając oczy
- Au! - krzyknął, patrząc jak z jego stopy wypływa krew - Co tu się stało!?

-Nie twój interes. Uważaj pod nogi.- uniósł młodszego i posadził na fotelu.

- Nie dotykaj! - Warknął, zaraz patrząc na stopę i po chwili spojrzał na Jimina.

-Jasne.- odsunął się i zaczął sprzątać.

-Dlaczego to zrobiłeś?- zapytał drobny chłopak.

-Nie twoja sprawa.- fragmenty szkła były dosłownie wszędzie. Chim nawet nie wiedział skąd te wszystkie przedmioty wzięły się w jego sypialni.

- Może trzeba odkurzyć? - ustał i zaczął skakać do kuchni zostawiając za sobą ślady krwi.

-Może.- mężczyzna ruszył do łazienki po odkurzacz zabierając przy okazji apteczkę.- Aport Burek!- rzucił pudełkiem trafiając idealnie tuż przed chłopakiem.

Młodszy wziął ją w ręce i spojrzał na niego zły.
- Mam na imię Jungkook!- krzyknął i ruszył do swojego pokoju.

-Ładnie.- Park mruknął pod nosem po czym poszedł sprzątnąć bałagan jaki narobił. Po godzinie postanowił zapukać do pokoju młodszego.- W porządku? - uchylił lekko drzwi jednak nie zajrzał do środka.

-W porządku - siedział pod ścianą z zabandażowaną nogą i patrzył się na zdjęcie w komórce, na którym był z Jacksonem. Jeon tęsknił za swoim chłopakiem i chciał by to wszystko się już skończyło.

-Jesteś głodny?- Jimin postanowił zrobić dzisiaj dla niego jedną miłą rzecz ponieważ był przekonany, że obudził Jungkooka.

Ten nie odpowiadał przez chwilę, ale zaraz poczuł jak mu burczy w brzuchu.
- Nie wiem... może trochę.- w głowie miał jednak myśl, że jest za gruby.

-W takim razie na co masz ochotę?- żołnierz oparł się o ścianę tuż obok uchylonych drzwi mając idealny widok na to co robi ten dzieciak. I już wiedział co dalej powinien sam zrobić.

- Może... może na musli? - Spojrzał na niego przez szparę lecz już nie pełnym nienawiści wzrokiem tylko pełnym  tęsknoty.

-Musli...Da się zrobić. Ciepłe czy zimne mleko?- Kiedy Jimin nie myślał o tym, że ma zadanie do wykonania i jest w pracy jego głos stawał się całkiem przyjemny. Na ciele drugiej osoby nie powstawała gęsia skórka, a arogancja i chłód skrywał się za lekkim i bardzo męskim głosem.

- Letnie... poproszę- chłopak uśmiechnął się lekko, nie widząc na razie w nim zagrożenia.

Czarnowłosy mężczyzna odszedł cicho w stronę kuchni. Kiedy przygotował dla siebie typowe wojskowe śniadanie składające się z dwóch bułek, jajka oraz wiejskiego serka zabrał się za obiecane musli. Po kilku minutach ponownie znalazł się pod drzwiami młodszego.- Chodź na śniadanie.

Jungkook wstał lekko kuśtykając w jego stronę, ale nie z bólu. Bardziej miał to w umyśle, że bał się stanąć. Usiadł przy stole i wziął łyżkę, zaczynając powoli jeść.

-Smacznego?- jako że Chim był dowódcą nie jadał często śniadań w towarzystwie innych osób. Przeważnie odbywał je w trakcie jazdy z obozu do miejsca patrolu.

- Nawzajem -Kook zjadł parę łyżek płatków i odstawił, nie mogąc już- Co dziś robimy?

-Jedziemy po pieniądze. I jakieś ubrania dla ciebie.- spojrzał na młodszego zauważając ta samą koszulkę, która wczoraj wystawała mu spod bluzy.

- Nie mam ubrań. Kupić?

-Kupić. Przecież nie ukraść. - mężczyzna szybko zjadł swój posiłek.- Powiedz mi...Masz jakieś ulubione sklepy?

- Supreme i Puma. A ty?

-Timberland, Vans i Levi's. Skąd pytanie?- posprzątał ze stołu i oparł się o blat. Żołnierz nie potrafił długo siedzieć bezczynnie w jednym miejscu.

- Po prostu. Ty też się spytałeś. Muszę mieć tyle samo informacji co ty.- wyjaśnił młodszy.

-Jasne. Idź pod prysznic i wychodzimy. Jeśli cię to nie obrzydza dam ci swoją koszulkę. Na tej masz plamę. - wskazał na skrawek ubrania.

- Musiałem się ubrudze  krwią. To... dasz mi teraz? Nie będę chodził przy tobie goły.

-Jaki masz rozmiar.- przyjrzał mu się dokładnie.

- XS - sprostował młodszy.

-Jasne. Przyda się podczas zakupów.- Park poszedł do swojego pokoju jednak najmniejsza koszulka jaką znalazł to zaniżona L. Stwierdził, że taka może być. Pominął fakt, że na ramieniu miała mały znaczek armii szkoleniowej, w której był całe dwa dni gdyż został przeniesiony do oddziału specjalnego, a stamtąd dalej i wyżej. Aż w końcu był tam gdzie był. - Trzymaj.- podał mu ubranie samemu mając na sobie obcisłe jeansy i bordową bluzkę.

- To... jak w sukience, no nic... eh, dzięki.- Jungkook poszedł się umyć i stwierdził ze bandaż już mu się nie przyda, po czym ubrał na siebie bluzkę, która wciągnął w spodnie i wyszedł - Już.- podszedł do starszego.

Mężczyzna otaksował go wzrokiem od góry do dołu po czym zabrał klucze, portfel oraz telefon i wskazał drzwi.- Idziemy.

- Nie tak szybko, mam skaleczoną stopę, jakbyś nie pamiętał i to przez Ciebie.- obrażony poszedł do samochodu siadając z przodu.

-Nikt nie kazał wchodzić ci do mojego pokoju.- Chim odpalił silnik by już po chwili zostawić osiedle daleko w tyle.

- Sprawdzałem co się działo! Uuuu...- wyjął broń z kuferka- Glock?

-Glock 20C kaliber 10 milimetrów.- sprostował czarnowłosy.- Znasz się na broni?

- Nie - skłamał, sprawdzając karabinek. Przeładował go, widząc że jest naładowany i przyłożył do głowy Jimina- Bum!- Zaśmiał się i wyjął magazynek.

-Odłóż bo jeszcze zrobisz sobie krzywdę.

- Po prostu się boisz, że zrobię ją tobie. - schował sobie broń do plecaka. Zastanawiał się jak mógłby wykorzystać ją przeciwko starszemu.

-W takim razie nie powiedzieli ci, że moim zadaniem jest chronić cię własną piersią? Gdybyś mnie zastrzelił powiedzieli by, że oddałem za ciebie życie i stał bym się bohaterem narodowym. Niewielka strata. - jak dotąd instynkt go nie zawodził, a ciekawski dzieciak postępował tak jak Park przewidywał.

- A nie chcesz nim zostać? Nie obchodzi mnie co inni o tobie będą myśleć.- położył plecak na chudych nóżkach i patrzył przez okno.

-Jakoś mi to obojętne.- w gruncie rzeczy był trzydziestocztero letnim mężczyzną bez żony i dzieci. Z drugiej jednak strony odwlekał wojskową emeryturę jak tylko mógł.

- Nie chcesz żyć? A... rozumiem. Nikt Cię nie kocha, ty też nikogo nie kochasz. Bo kto by pokochał, albo chociaż polubił takiego idiotę jak ty.- młodszy parsknął.

-Moją miłością jest ojczyzna. Żołnierzowi nie wolno mieć rodziny. Zwłaszcza takiemu jak ja. Człowiek dla ukochanej osoby jest w stanie zrobić wszystko. Zwłaszcza kiedy ta jest krzywdzona tylko i wyłącznie przez zawód jaki się wykonuje. Nie chciałbym by ktoś mi bliski cierpiał z tego powodu. - zaletą Parka było nie posiadanie rodziny. Taki żołnierz skupiał się na zadaniu o wiele lepiej.

- A jakbyś kogoś pokochał, to zrezygnował byś z pracy?

-Gdyby nie była to jednostronna miłość to było by to jedyne wyjście. Nie uważasz?- Jimin nie rozumiał do czego zmierza chłopak.

I'll save you || JikookWhere stories live. Discover now