Słabości

4K 275 112
                                    

Przez jakiś czas jechali w ciszy. Młodszy myślał nad tym co powiedział mu żołnierz. Zerkał na niego dyskretnie podziwiając żuchwę oraz prosty kształt nosa. Jego wzrok mimowolnie zawędrował na pulchne wargi Parka przez co oblizał usta.
Należał do Jacksona. Wiedział o tym. Jednak sam nie wiedział dlaczego usta mężczyzny sprawiały, że przestawał myśleć o czymkolwiek innym.

- Czyli masz jakieś słabości. A może jesteś homo?- Kook nadal na niego patrzył.

-To nie słabość, a zwykłe poczucie przynależności do społeczeństwa. Niewinni ludzie nie powinni cierpieć. -Zatrzymał się pod budynkiem agencji.- Co do mojej orientacji nie jest ona twoją sprawą. Wysiadaj.

- Dlaczego tu? Mieliśmy jechać do sklepu - spojrzał się na budynek nie wysiadając.

-Najpierw była mowa o pieniądzach. Pamiętasz czy mam ci zapisywać?

- A no tak. To idź sam, czemu ja mam iść? Mam chorą stopkę.- wskazał na dół. Był leniwy i nie chciał latać za Parkiem. Poza tym chciał iść do Jacksona.

-Skoro wolisz zostać tu zamknięty bez klimatyzacji i możliwości wyjścia...To ja jednak wolę zatargać cię tam siłą.

- Weźmiesz na barana? - Spytał słodko, patrząc na niego wielkimi oczkami. 

-Może jeszcze jak księżniczkę ?

- A chcesz? To dawaj.- wyciągnął małe rączki przed siebie.

-Zaczynam nienawidzić tej roboty.- Mężczyzna opuścił samochód. Jednak zamiast zrobić to co zaproponował przewiesił sobie dzieciaka przez ramię niczym worek i ruszył do wnętrza budynku.

- Nie tak! Nie mogę oddychać! - Zaczął uderzać go pięściami w plecy, czując pod dłońmi blizny starszego. Uspokoił się trochę, zaglądając pod koszulkę.

-Rzucasz się jak przysłowiowa wsza na grzebieniu.- szedł wzdłuż korytarza. W tym samym czasie Kook wsadził rękę do środka i zaczął macać jego blizny, licząc je w głowie. Przy okazji podotykał trochę mięśni mężczyzny.

-Dwadzieścia cztery. - Jeon powiedział jakby z lekkim podziwem.

-Możesz przestać? - żołnierz wszedł do  gabinetu.
-Pan Park. Wszystko przygotowane. - agent podał mężczyźnie pokaźnej grubości kopertę oraz kilka kart kredytowych.
-Dowidzenia.- oziębły ton głosu Jimina powrócił. Zabrał to po co przyszedł i opuścił pomieszczenie.

- Czemu? - zobaczył jedna świeższą bliznę na kręgosłupie Parka i uśmiechnął się wrednie, czekając aż wyjdą. Wyglądała jak po jakimś zabiegu, może przestawiania kręgu? Aha... dlatego go przenieśli. Młodszy wymyślał różne scenariusze. Jak tylko wyszli na zewnątrz, od razu się zamachnął i z całej siły uderzył w tamto miejsce, a w jego oczach pojawiły się diabelne błyski.

Jimin momentalnie się zatrzymał. Nie skrzywił się. Nawet nie pisnął. Co nie znaczy, że nie poczuł cholernego bólu. Na polu walki nie mieli lekarza więc jakiś słabo wykształcony i wykwalifikowany  dupek usuwał z jego ciała metalowy pręt. Jednak idiota zamiast wysunąć go przez istniejący otwór rozciął skórę przez co dane miejsce słabo się goiło.A Park nie był by sobą gdyby   po prostu nie puścił Jeon tak, że ten upadł tyłkiem na chodnik.

- Przyjemnie?- zapytał uśmiechajac się kącikiem ust.

Jungkook nie był ciotą. Miał silny i okropny charakter jednak widział, że przechodzi obok ten facet co go wczoraj oddał pod opiekę Jiminowi uśmiechnął się wrednie, znając już słaba stronę Parka i zaraz zaczął płakać, chcąc, żeby jeszcze tamten go opieprzył. Był świetnym aktorem.
- Jimin! Co ty wyrabiasz!? To dziecko, trzeba z nim delikatnie. Nic ci nie zrobił mały? - Jungkook pokręcił głową, płacząc dalej i przytulając się do generała, a kiedy tamten nie patrzył, uśmiechnął się wrednie do Parka.

-To już lepiej od razu mnie zabijcie.- Żołnierz mamrotał pod nosem.
-Generale proszę o wybaczenie. Na misji poniosłem ciężkie obrażenia i chłopak mi się wyslizgnął niefortunnie spadając na ziemię. - on też potrafił grać na ludziach. Zwłaszcza na tym, który teraz patrzył nie wiedząc co ma zrobić.

- No dobrze, nic się nie stało- podniósł dzieciaka, otrzepując go - Idźcie już. Nie może być tu za długo- Poszedł do środka, a Jeon od razu spojrzał na Parka- Jesteś chujem.

-Do usług.- starszy zaśmiał się i zaciągnął go do samochodu.

- Od czego to masz? - położył palce na bliźnie i przycisnął z całej siły, kiedy już jechali. Chciał sprawić żołnierzowi jak najwięcej bólu.

-Mówił ci ktoś kiedyś, że możesz stracić palce w niefortunnym wypadku?- zatrzymał się na poboczu i zablokował wszystkie drzwi. Pozbył się jego dłoni po raz kolejny zaciskając na niej swoją zbyt mocno.

- To boli, puść. - Wyrwał mu dłoń i skulił się, patrząc za okno - Jesteś wredny.- powiedział słabym głosem tak jakby sam był kimś lepszym

-Aniołek się odezwał.  Dla niego pewnie jesteś milutkim pieseczkiem więc teraz musisz się wyżyć. Prędzej czy później i tak cię sprzątnie i pójdziesz do piachu. Chociaż biorąc go pod uwagę bardziej  obstawiał bym dno jakiegoś jeziora czy rzeki. - ponownie ruszył.-Ciało trudniej znaleźć kiedy owiniesz je metalową siatką z ciężarkami. Ciekawe czy cię zabije czy wyrzuci żywcem byś się męczył.- starszy mówił to specjalnie.

- Nigdy tego nie zrobi. Kocha mnie. Nie rozumiesz tego, bo ciebie nikt nigdy nie kochał! - Prychnął. Nie wiedział jednak, że trafił w słaby punkt Parka. - To powiesz mi co ci się stało w plecy?

- Wypadek przy pracy.- Jimin stwierdził w myślach, że takie rozmowy przynoszą efekty. Małe bo małe jednak przynoszą.

- A dokładniej? Ty cały jesteś wypadkiem przy pracy, chce szczegółów.

-Tak bardzo potrzebujesz ich do szczęścia? - postanowił nie komentować jego dogryzań. Widocznie musiał dzieciak się wyżyć.

- Tak, dokładnie. Muszę wiedzieć na ile mogę sobie pozwolić, żebyś mógł się schylać i wiązać mi sznurówki.- Jungkook był chamem.

Park zaśmiał się szczerze rozbawiony. W tym dzieciaku było coś co zmuszało go do okazywania jakiejkolwiek delikatności. Pech chciał, że dwie osobowości mężczyzny walczyły ze sobą i wychodziło co wychodziło. - Nowicjusz przeprowadzał na mnie zabieg usuwania drutów bez znieczulenia. Jeszcze jakieś pytania?

- Auć? - Zmarszczył brwi - Ja też kiedyś przeżyłem coś podobnego. A nawet straszniejszego. Opowiedzieć? To opowiem. A więc postanowiłem, że kupię sobie i Ja... I mojemu chłopakowi lody. No to wyszedłem z domu i idę sobie i kupiłem malinowe... A może to były wiśniowe. No to wracam, nie... to były jagodowe, nie czekaj... Emmm... Chyba jednak mango. Tak, tak mango. No to wracam i było gorąco, a mi się zrobiło słabo i nie zauważyłem wystającego kafelka i się przewróciłem. I coś mnie tak strasznie szczypało i to jak! I patrzę, a ja mam ogromną ranę! I wstałem, zabrałem siatkę i biegnę do chłopaka i wiesz co on zrobił? Umył mi to wodą! Tak wodą! Bez znieczulenia! Mam nawet blizne, patrz - Pokazał mu blizne na łokciu która była taka mała, że nawet nie było jej widać - Twój drut to przy tym nic.

I'll save you || JikookWhere stories live. Discover now