Niemoc

3.6K 238 31
                                    

Park obudził się w środku nocy zlany potem oraz z ogromnym bólem. Wstał z łóżka zaciskając pięści oraz zęby. Ledwo udało mu się dojść do łazienki gdzie wygrzebał morfinę. Trzęsącymi dłońmi zrobił sobie zastrzyk. Nie mając siły sprzątnąć strzykawki ani pudełka po leku wrócił ledwo tomny do łóżka. Każdy ruch sprawiał mu ból jednak wiedział, że to przejdzie. Gdyby tym razem wszystko trwało dłużej będzie musiał udać się do lekarza wojskowego. Do rana było cicho. Bardzo cicho.

- Jimin! Głodny jestem - chłopiec wszedł do pokoju i zaczął skakać po łóżku obok jego ciała, chcąc zobaczyć czy plan z nocy się udał.

-Miałeś tu nie wchodzić.- zrzucił młodszego na podłogę. Pomimo bólu pleców ręce miał sprawne.

- Ała... - roztarł sobie pupę- Ty do mojego pokoju wchodzisz. No chodź, głodny jestem, a nie sięgam- złapał go za rękę i zaczął ciągnąć.

Mężczyzna zacisnął zęby i zaczął szybciej oddychać przez nos. Jednak wstał mimo niechęci. Lekarz to zdecydowanie dobra opcja dla niego. Wysunął dłoń z lekkiego uścisku. -Co chcesz zjeść?- chłodny i opanowany cichy głos rozszedł się po małej kuchni.

- Tosty z szyneczką i keczupem. Emmm... dobrze się czujesz?- zapytał.

-Nie wyspałem się. To jakiś problem?- wszystko robił dwa razy wolniej co wewnętrznie doprowadzało go do szału. Nienawidził takim być. Takim słabym.

- Jezu, chciałem być tylko miły. - Zrobił obrażoną minę i odwrócił się. Uśmiechnął pod nosem, widząc, że jego plan działa i usiadł przy stole - No szybciej, głodnyyy.

-Masz ręce...potrzebne składniki wyjęte. Radź sobie. - Jimin sięgnął po kubek krzywiąc się i wypuszczając go przez co ten rozbił się na blacie. Na szczęście dla niego nie było odprysków a szkło leżało w kilku kawałkach. Nie zaklął. Nie chciał okazywać słabości. Niczym w zwolnionym tempie zaczął zbierać odłamki szkła wyrzucając je do kosza.

- Ja to zrobię- chłopiec położył dłoń na jego plecach i pogłaskał lekko - Idź usiądź.

-Zostaw. Znowu się skaleczysz. Nie mam ochoty słuchać kolejnej historii jak to prawie się wykrwawiłeś.

-A mogę Ci taka jedną opowiedzieć. Jeszcze straszniejsza niż ta z lodami, wiesz? A więc to było tak...

-Zamknij się. Opowiedz to gołębiowi, który siedzi na parapecie. Daj mu trochę bułki i z nim rozmawiaj. -Park z prędkością żółwia robił te cholerne tosty.

- Dlaczego jesteś taki niemiły? - Warknął i zaraz usłyszał dzwonek do drzwi- Otworzę, bo zanim ty to zrobisz to minie wieczność- udał się do wyjścia.

-Skąd możesz wiedzieć kto to?

- A czy wiem!? Idę sprawdzić chyba, nie? - otworzył drzwi i uśmiechnął się
- Dzień dobry, dzisiaj sprawdzamy wentylację, można?
- No... Tak, chyba tak, proszę- odsunął się od drzwi, a trzech mężczyzn weszło do środka.

-I kto to?- Park skończył nareszcie tosty i oparł się czołem o szafkę wiszącą nad nim. Ból dawał mu się we znaki.

- Panowie od wentylacji- poszedł przodem zaraz czując pchnięcie i wylądował pod nogami Jimina, udając przerażenie.

Mężczyzna okręcił się powoli. -Co ty wyprawiasz? Wstań.- Nie widział na razie zagrożenia w panach od "instalacji".

Mężczyźni wyciągnęli broń
- Siadać grzecznie na dupie! - wrzasnęli, a Jungkook szybko schował się za plecami Parka.

-Co do cholery?- pomimo sytuacji w jakiej znalazł się żołnierz nie zamierzał on ryzykować życia powierzonego mu dzieciaka. Nawet gdyby miał przypłacić to własnym znalazł by sposób by ktoś zabrał go w bezpieczne miejsce. Najbardziej jednak drażnił go fakt, że nie może nic zrobić by pozbyć się niechcianej trójki. Odsłaniając Kooka mógł narazić go na niebezpieczeństwo. Doskonale znał swoje możliwości jednak teraz ledwo się ruszał, a jedyne co mógł zrobić to pogorszyć sytuację.

- Chim... boję się, zrób coś- chłopiec trząsł się za nim, ściskając w paluszkach jego koszulkę.
- Co tam mały mamroczesz?

Park zacisnął jego dłoń nakazując ciszę. Na szkoleniach wojskowych był uczony by nie drażnić napastników. To była żelazna zasada każdego antyterrorysty. Obserwuj i milcz.

- Siadać na kanapie. Już! - Chłopiec rozpłakał się, nie wiedząc niby co ma robić. Szybko poszli na sofę, a Jungkook siedział skulony, przytulając się do Jimina. Napastnicy zaczęli przeszukiwać dom, rozwalając wszystko, a potem podeszli do nich. Jeden chwycił chłopaczka za szyję i podniósł.
- Gdzie są dokumenty!?

Park nie wytrzymał. Pomimo niedogodności związanych ze słabym stanem fizycznym odepchnął napastnika zasłaniając młodszego własnym ciałem.

- Dokumenty - z łatwością przewrócili Parka i zaczęli kopać- Mów!

-Nie wiem o czym mówisz. - przecież żadnych dokumentów tu nie trzymał. Nikt na jego miejscu by tego nie robił chyba ,że...W tych okolicznościach bezbronny żołnierz spojrzał na Kooka podejrzewając, że ten kontaktuje się w jakiś sposób ze swoim kochankiem.
Złapał nogę przeciwnika uniemożliwiając mu kolejne kopnięcie po czym przewrócił go tak, że ten uderzył głową o metalowy stolik.

- Przestańcie! Wynocha! Już!- przestraszony Jeon krzyknął.

- Dobra spadamy. Woono, żyjesz? - pozostała dwójka podniosła mężczyznę i zaczęli uciekać, a Jungkook od razu podbiegł do Jimina
- Wszystko okej?

-Tak. - ledwo podniósł się do siadu. - Następnym razem jak mówię nie otwieraj to nie otwieraj.- Warknął wściekły.- Idź się przebrać i szykuj się do wyjścia.

- No mówili że są od rur, to twoim zasranym interesem jest mnie bronić, a Ty gowno robisz! Nic nie umiesz, nawet się bić! Nigdzie nie wychodzę bez śniadania!

Park przyznał mu w myślach rację jednak nie dał niczego po sobie poznać.- Twoje zasrane śniadanie jest w kuchni. Masz dziesięć minut żeby zjeść i się przebrać.- zebrał się z podłogi i ruszył do swojej sypialni by wykonać kilka telefonów.

Młodszy poszedł zły zjeść tosty. Jego Hyung się wkurzy. Aż zadrżał na tą myśl, a cały apetyt mu uciekł
- A gdzie idziemy!?

Oczywiście nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Jednak po piętnastu minutach rozległo się ponowne pukanie do drzwi. Zanim jednak ktokolwiek zdążył by je otworzyć do środka weszło dwóch rosłych mężczyzn.

-Miałeś się przebrać.- Jimin westchnął pokazując niezrozumiałe dla Jeona znaki tamtej dwójce.

- A nie mogę w spokoju zjeść? Przy nich się nie przebiorę i koniec kropka.

-Twój czas minął. Pojedziesz w piżamie.

-Nie.

-Więc rusz się.- Park zaczął się niecierpliwić.

- Ugh. A będziesz mnie nieść?

-Ja nie. On może.- wskazał na blond włosego Amerykanina.

- Jego to nie chce, chce Ciebie.- w rzeczywistości za tymi słowami krył się przekaz dla starszego.

I'll save you || JikookDonde viven las historias. Descúbrelo ahora