27

9.2K 322 23
                                    

Pod koniec występuje treść która nie wszystkim się spodoba więc bez problemu możecie to ominąć.

Bryson

Tule moją rodzinę szepcząc że ich kocham. Wszyscy odpowiadają to samo więc ściskam ich jeszcze mocniej.

Nigdy więcej nie chce ich opuszczać. Nie chce przegapić żadnego dnia, ani godziny ani sekundy z ich życia. Już słyszę jak Everett mówi mi że jestem nadopiekuńczy. Ale co mogę poradzić, jestem Alfą a wszyscy wiedzą że Alfy są przesadnie opiekuńczy.

-Mamo, tato możemy iść pobawić się z innymi dziećmi?- pyta Alice

-Tak. Tylko uważajcie na siebie i nie odchodźcie za daleko- mówię niepewnie. Alice  Justin przytulają mnie jeszcze raz i wybiegają na zewnątrz.

-Nic im nie będzie.- mówi Everett kładąc dłoń na moim ramieniu.

Wie że teraz jestem bardziej opiekuńczy niż zazwyczaj. Everett rozumie że muszę być blisko mojej rodziny. I dlatego tak mocno ją kocham. Rozumie mnie w pełni i nie zadaje niepotrzebnych pytań.... cóż zazwyczaj.

-Kocham cię- chwytam ją z biodra i przyciągam do siebie. Gładząc przy okazji jej brzuszek.

-Też cie kocham- zarzuca mi ręce za szyję. Przyciąga mnie bliżej całując w szyję nie przejmując się tym że stoimy na środku kuchni pełnej ludzi. Everett szepcze mi do ucha-Nikt poza moja mamą, tatą, Logan'em, Alice, Justin'em, Jamie i Alex'em nie wie o dziecku. Pomyślałam sobie że moglibyśmy ogłosić to podczas grilla.

-Tak. To cudowny pomysł- szepczę  całując ją w szyję.

Cichy jęk opuszcza jej usta a ja rozglądam się czy nikt nie zwraca na nas uwagi. Kobiety w kuchni są tak pochłonięte przygotowywaniem obiadu że nas nie widzą.

-Okay powiemy im po obiedzie- słyszę że się uśmiecha i jest podekscytowana.

-Nie mogę się doczekać aż urośnie ci brzuszek i będziemy mogli podziwiać jak rośnie w tobie nasze szczenie- szepczę liżąc płatek jej ucha.

-Musimy przestać nim ktoś nas nakryję albo wezmę ci tu na podłodze w kuchni- mówi odpychając mnie. Ale wciąż mnie obejmuję.

Jej policzki są czerwone gdy się do mnie uśmiecha.

-Wiesz byłem dwa tygodnie w śpiączce więc nie miałbym nic przeciwko temu byś wzięła mnie na tej podłodze- odpowiadam poważnie. Jej policzki są jeszcze bardziej czerwone i nie wie co odpowiedzieć- Żartuje, malutka. Nie zrobiłbym tego bo ktoś mógłby wejść a ja nie chce by ktokolwiek poza mną oglądał twoje piękne nagie ciało wijące się pode mną. Ten widok jest zarezerwowany tylko dla mnie i mojego wilka. Później to dokończymy, gdy będziemy już całkiem sami, w naszej sypialni.

-Yeah- Everett drży. W jej oczach widać podniecenie. Kręci głową by oczyścić umysł- Idź na dwór a ja pomogę kobietą przygotować jedzenie.

-Ale...- nie chce opuszczaj jej boku.

-Nic mi nie będzie. Będziesz widział mnie przez szybę. A jeśli coś będzie nie tak będę krzyczeć albo zawołam cię w myślach. Obiecuje.- mówi głaszcząc mnie po policzku.

-Okay- odpowiadam całując ją szybko i wchodzę. Na zewnątrz bawią się dzieciaki stada a chłopcy szykują się do gdy w piłkę.

Gdy mnie dostrzegli od razu do mnie podbiegli. Wszyscy poklepali mnie po plecach.

-Bry, grasz z nami?-pyta Chase.

-Nie, nie tym razem. Muszę odzyskać siły. Jednak dwa tygodnie byłem w śpiączce. -żartuje sobie.

My Alfa Bryson /TLWhere stories live. Discover now