9

19.4K 810 60
                                    

Bryson

Idę do skrzydła szpitalnego porozmawiać z Emily i Michael'em o Logan'ie. Wciąż nie wychodzi z pokoju. Ale wmusiłem w niego chociaż trochę jedzenia. Jego depresja się pogłębia i teraz już ledwo mówi. Zaczynam się martwić, że tym razem Logan tego nie przetrwa. Od śmierci Everett, był na skraju załamania, a z czasem wrócił do poprzedniego stanu, gdy ja przejąłem tytuł Alfy i skupiłem się na odzyskaniu Bety i najlepszego przyjaciela.

Wchodzę do szpitala gdzie znajduję Emily czyszczącą rany dziewczyny, Ever. Jej plecy pokryte są bliznami, jedna jest również na jej ramieniu i wygląda jakby wcale się nie goiła. Warczę nieświadomie.

-Oh, witaj Alfo.- mówi Michael. Emily spogląda tylko na mnie. Wiem, że chce jak najbardziej skupić się na opatrywaniu Ever. Kiwam do Michael'a nim odwracam się do Emily.

-Kto jej to zrobił?-warczę. Co jest ze mną nie tak? Czemu jestem taki wściekły?

-Alfa z jej starego stada. Rany na plecach goją się lepiej niż ta na ramieniu. To cięcie zostało zrobione srebrem, ponadto ostrze pokryte było tojadem.- oczy Emily zachodzą łzami więc przygryza wargę by się nie rozpłakać.

Wiem, że jest je ciężko. Ta dziewczyna wygląda jak jej córka.- Dlaczego jej wilk tego nie leczy?

-Jej wilczyca nie wytrzymała procesu pozbywania się trucizny z organizmu. Schowała się gdzieś w głąb umysł aby nabrać sił. Mogę stwierdzić, że ma bardzo silnego wilka, nie każdy dałby radę pozbyć się takiej ilości tojadu. - mówi odwracając ode mnie wzrok. Widzę jak ramiona jej drżą.

Nie chce pokazywać przede mną słabości, dlatego, że jestem Alfą. Podchodzę do niej i kładę dłoń na jej ramieniu, cała się spina i odwraca do mnie. Jej oczy przepełnione są łzami.

-Emily, nie zawsze musisz być silna. - łzy wypływają na powierzchnię, a kobieta zaczyna płakać.

Mocno przytulam Emily po czym pozwalam jej iść do jej mate, który również ma łzy w oczach. Kochali swoją córkę....nie oni wciąż kochają swoją córkę, a ta dziewczyna jest bardzo do niej podobna i została poważnie ranna, co na pewno nie jest dla nich łatwe. Wiem to bo Everett była moją mate, a z pojawieniem się tej dziewczyny wspomnienia powróciły.

Podchodzę do łóżka i przyglądam się śpiącej dziewczynie. Niemal czuję jak słaba jest w tym momencie. Moje myśli wędrują do chwili gdy po raz pierwszy ją zobaczyłem. Sposób w jaki wyszeptała "Bry Bry". Naprawdę chciałbym aby to była moja Everett. Podnoszę ją, a ona wtula się w moją pierś. Mały uśmiech wypływa na moje usta, nim maskuję moje emocje. W środku mnie obudziło się poczucie winy. Czy ja zdradzam Everett?

-Zabiorę ją do jej pokoju.- wychodzę nim Emily lub Michael mogą coś powiedzieć.

Ever

Ktoś przeniósł mnie do mojego pokoju. Pamiętam, że zasnęłam w szpitalu, a teraz jestem w mojej sypialni. Emily lub Michael musieli mnie tu przenieść, ale czuję w pokoju słodki, ale piżmowy zapach.

Sen, który miałam był wiadomością. Everett: mate Alfy Bryson'a, siostra Logana i córka byłego Bety i jego żony, żyje. Nigdy nie umarła, jej wspomnienie zostało zastąpione nowymi tak jakby Everett Grace nigdy nie istniała. Muszę porozmawiać z Emily i Michael'em i wtedy może też z Alfą. Zasługują aby dowiedzieć się, że ich córka, siostra i bratnia dusza żyje.

Biegnę do skrzydła szpitalnego, muszę powiedzieć Emily o moich snach. Moje myśli są jak pędząca rzeka. Krążą wszędzie i nie mogę ich zatrzymać. Docieram na miejsce w bardzo szybkim tempie. Wparowuje do środka, a mój oddech jest urywany. Emily i Michael wyglądają na zszokowanych tym, że już wstałam i przybiegłam tu.

-Emily, Michael mam wam coś bardzo ważnego do powiedzenia. Miałam kolejny sen i to może być dla was duży szok.- mówię podchodząc do nich.

-O co chodzi Ever? Możesz nam powiedzieć- zachęca mnie Michael.

-Może lepiej usiądźcie. -widzą, że jestem całkowicie poważna, więc szybko siadają na krzesłach przy biurku. Biorę głęboki wdech, przygotowując się do powiedzenia togo co muszę. Denerwuje się i boje- Everett żyje.

-Co?- pyta zszokowana Emily.

-Wysłuchajcie mnie, wiem, że to dla was szok. Miałam sen. Widziałam Everett w domu Stada Czerwonego Słońca z Betą Jackson'em. Powiedział Everett, że gdy dorośnie to wróci do domu. Widziałam kobietę o imieniu Minny, miała moc i sprawiła, że Everett zasnęła, a później usunęła jej wspomnienia, zastępując je innymi. - tłumaczę. Widzę jak do ich oczu napływają łzy. Zaczyna do nich docierać, że ich córka wciąż żyje.

-Więc twierdzisz, że Everet przez cały ten czas była w Stadnie Czerwonego Słońca. - mówi Emily. Kiwam głową przypatrując się im.

-Ever, ty jesteś ze Stada Czerwonego Słońca, prawda?- pyta Michael.

-Tak, to Beta Jackson mnie wypuścił.- ich oczy się rozszerzają na moje słowa.

W moim śnie, Beta Jackson zapewnił Everett, że gdy dorośnie wróci do swojej rodziny. To Beta Jackson zaplanował moją ucieczkę. Czy to możliwe? Ja jestem Everett? To możliwe? Moje wspomnienie przed trzecim rokiem życia są zamglone. A do rodziców nie byłam wcale podobna oni mieli oliwkową cerę, brązowe oczy i czarne włosy.

-Czy to możliwe?- szepcze Emily. Ze łzami w oczach wpatruje się we mnie- Jak nazywa się twój wilk?- pyta

-Ariel- odpowiadam

Emily i Michael są w jeszcze większym szoku.- Everett zawsze chciała nazwać swojego wilka Ariel, po jej ulubionej księżniczce Disney'a. Ariel- mała syrenka.

Emilu podchodzi do mnie i przykłada dłoń do mojego policzka. Pociera moje policzki, a ja dopiero po chwili zdaje sobie sprawę, że ściera moje łzy. Przyciąga mnie do uścisku płacząc w moje ramie. Ja również płacze.

-Oh, moja malutka Everett- płaczę ściskając mnie mocno. Płaczę i czuję jak Michael dołącza do uścisku.

Nie wiem co mam myśleć, więc po prostu wsłuchuję się w słowa mamusi i tatusia. Ściskam ich mocno. Wiem, że moje życie się zmieni. Znowu mam mamę i tatę. Oraz brata i mate. O mój Boże. Mam mate! Mam brata! Mam rodziców!

-Oh moja Everett, nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniliśmy.- mówi moja mama. Mój tata jedynie zgadza się z nią kiwnięciem głowy.

Odsuwają się i przypatrują mi. Mają szerokie uśmiechy na twarzach. Odwzajemniam uśmiech ścierając łzy. Wiem, że przyzwyczajenie się do posiadania rodziny zajmie mi trochę czasu, ale wiem, że dam radę. Nie zamierzam po raz kolejny żyć z dala od rodziny. Uśmiecham się tak szeroko jak chyba nigdy w życiu.

-Musimy powiedzieć Loganowi- mówi tata. Zajmie mi chwile przyzwyczajenie się do mówienia do nich tato, mamo.

Kiwam głową i czuję jak obejmują mnie ramionami.

-Logan przez ostatni tydzień popadł w depresje i mamy nadziej, że z twoim powrotem do życia, wyzdrowieje- informuje mnie tata.

-Dlaczego popadł w depresje?- pytam

-Kiedy dowiedział się o twoich snach o... tobie samej, kiedy byłaś młodsza, popadł w depresje. Kiedy zniknęłaś nigdy nie uwierzył, że umarłaś tak jak większość z nas. Ale wierząc w to popadł w depresje, bo jednak cię tu nie było.- odzywa się mama ze smutkiem w oczach.

Nic nie odpowiadam. Nie mogę uwierzyć, że Logan ma depresje. Powinnam była częściej go odwiedzać. Idziemy dalej aż docieramy do pokoju Logan'a. Pukamy i wchodzimy do środka. Widzę, że siedzi na miejscu przy oknie wpatrując się w nocne niebo.

-Logan, mamy dobre wieści- mówi mama.

-Nie chce tego słuchać. Chce tylko zostać sam- nawet na nas nie patrzy. Moja pierś ściska się w bólu. Nie mogę uwierzyć, że do tego doprowadziłam.

Podchodzę do Logan'a i przytulam go od tyłu. Na początku nic nie mówię. Logan sztywnieje, a jego tętno przyspiesza. Ściskam go mocniej, a on unosi ręce i ściska moje.

-Przepraszam, że tak długo mnie nie było.- szepcze, zaczynając płakać.

***

Kom i *** są mile widziane.

My Alfa Bryson /TLWhere stories live. Discover now