14

16.3K 530 12
                                    

Everett

Szok mną zawładną i zaczynam upadać. Ale sine ramiona mnie podtrzymują, chroniąc przed bliskim spotkaniem z podłogą. Beat Jackson i Cornelia patrzą na mnie ze zmartwieniem, jednocześnie podchodząc do nas. Baryson warczy, zatrzymując ich.

-Bryson, nic mi nie jest. Nie bądź niegrzeczny. - zwracam się do niego, a on pomaga mi wstać.

Beta Jackson i Cornelia podchodzą do mnie. Jego jasne blond włosy i niebieskie oczy idealnie kontrastują z jej czarnymi włosami i brązowymi oczami. Gdy tylko do mnie podchodzą, przyciągam ich do uścisku. Zaczynam płakać więc Bryson przejmuje mnie w swoje ramiona.

-Malutka, już dobrze. Proszę uspokój się- szepcze mi do ucha.

Kiwam głową biorąc głęboki oddech. Kluczem do uspokojenie się są głębokie oddechy.

-Chase możesz odejść, później porozmawiamy. Beto Jackson'ie zapraszam do mojego gabinetu.- mówi Bryson podnosząc mnie. Owijam nogi wokół jego pasa więc niesie mnie niczym dziecko.

Beat Jackson ma rozcięcie na łuku brwiowym i potargane włosy jakby był po walce. Wygląda na pokonanego, ale jakimś cudem wciąż ma siłę iść. Cornelia przytula się do jego ręki. Wygląda na słabą, jakby nie spała od wielu dni. Jej rękawy są brudne i porozdzierane. Co się im stało? Co oni tu robią?

Bryson sadza mnie sobie na kolanach, a sam siada na krześle za biurkiem. Chwytam jego dłoń splatając nasze palce razem i kładąc je na moim udzie.

-Alfo wiem, że muszę wyjaśnić wiele rzeczy zarówno tobie jak i Ever- siada sztywno Beta

-Everett. Nigdy więcej nie będę Ever. - nie wiem skąd się wzięła we mnie złość. Może to dlatego, że Beta Jackson przyczynił się do porwania mnie od rodziny i mojego mate. Albo dlatego, że użył imienia, które nosiłam przez życie, w którym wiele wycierpiałam.

-Everett przepraszam, wiem, że muszę dużo wyjaśnić, ale...- przerywam mu.

-Tak masz dużo do wytłumaczenia. Zabrałeś mnie od rodziny i od mojego mate ponad dziesięć lat temu. Byłam trzymana z dala od nich mimo, że byli tak blisko. Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego przysporzyłeś mi tyle cierpienia? Myślałam, że obydwoje jesteście inni od reszty stada. - podnoszę się z kolan Bryson'a kładąc dłoń na biurku. Łzy spływają mi po policzkach.

-Everett musisz się uspokoić. Nie pozwól teraz Ariel przejąć kontroli- ostrzega mnie mój matę obejmując mnie od tyłu i całując w szyję.

-Okay, okay- szepcze.

-Everett w dzień, w którym to stado zostało zaatakowane przez zbuntowanych mój plan zaczął wchodzić w życie. Byłem powiązany z radą. Twierdzili, że jesteś częścią proroctwa, które ocali rasę wilkołaków. Ta grypa zbuntowanych wcale nie była zbuntowanymi tylko wilkami ze Stada Czerwonego Słońca. Zamierzali cie zabić- mówi Beta, a ja dostrzegam, że siedzi na krawędzi krzesła.

-Więc dlaczego mnie porwałeś i oddałeś ludziom, którzy pragnęli mojej śmierci?- pytam, moje zdezorientowanie rośnie co raz bardziej z każdym jego słowem.

-Wymyśliłem, że jeżeli porwę cię i oddam w ręce Alfy John'a, t0 on będzie na tyle szczęśliwy, że przepowiednia się nie spełni, że oszczędzi ci życie. Chciał być panem, a z tobą przy boku mógł to osiągnąć. Wiedziałem, że muszę zwrócić cię twojemu mate aby przepowiednia się dopełniła.

-Co to za przepowiednia? Nie rozumiem dlaczego jestem taka ważna.- mówię.

Zaciskam dłonie na brzegu biurka Bryson'a tak mocno, że moje knykcie pobielały. Bryson chyba to zauważył bo chwyta moje dłonie w swoje i zaczyna je masować.

My Alfa Bryson /TLWhere stories live. Discover now