29

6.3K 265 2
                                    

Bryson

-Ty mamusiu, w celi i byłaś torturowana. Wołałaś tatusia. Było głośno i przerażająco.- Alice wskakuje w ramiona mojej mate płacząc i trzęsąc się ze strachu.

Widzę strach w oczach Everett. Ona nie wiem o całej mojej rozmowie z boginią księżyca. Ale wie, że jest jakieś połączenie między rozmową między nami, a snem Alice. I tego właśnie się boi.

-Alice nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze- Everett głaszcze naszą córkę po plecach.

-Ala mamo, to było takie straszne i prawdziwe- płaczę dziewczynka.

Justin próbuje ją uspokoić ale niewiele to daje. Wciąż płaczę. Naprawdę się boi a ja wiem że to dlatego że nie chce stracić kolejny raz mamy ani rodziny.

Podchodzę do nich i klękam przed Everett i Alice. Wiem że muszę ją uspokoić.

-Alice spójrz na mnie- nakazuje. Alice odwraca do mnie głowę. Łzy wypełniają jej niebieskie oczy i spływają w dół po policzkach. Moje serce pęka na taki widok mojej córki.

-Obiecuję że będę chronił mamę najlepiej jak potrafię. Spróbuję nie dopuścić do tego by cokolwiek stało się mamie. Obiecuję ci Alice że jeśli mamusia zostanie zraniona lub zabrana, ja sprowadzę ją do domu. Do naszej rodziny.

Nie mogę skłamać i obiecać że nic nie stanie się Everett bo wiem że chociaż będę się bardzo starał to Stado Czerwonego Słońca i tak może porwać Everett. Ale mogę obiecać Alice że sprowadzę jej mamę z powrotem.

-Naprawdę obiecujesz tatusiu?- szepcze Alice pocierając oczy piąstką. Everett odgarnia jej włoski do tyłu i całuje w czoło.

-Tak obiecuje całym sercem- całuje ją w czoło a później Justin'a.

Alice zamyka oczy a jej oddech spowalnia. Zasnęła. Wiem że to wszystko ją zmęczyło. Everett wstaje z Alice na rękach i kieruje się w stronę schodów. Justin biegnie za nimi.

Ja wkładam naczynia do zlewu. Który jest już pełny więc zaczynam myć naczynia i układać je na suszarce.

Myślę cały czas o śnie Alice i wydaje mi się że to boginie przesłała jej ten sen by ostrzec mnie i Everett?

Małe dłonie gładzą moje ramiona. A na mojej skórze pojawiają się iskierki. Everett. Moje mięśnie się odprężają. Całuję tył mojej szyi.

-Skarbie, musisz się wyluzować.- staje przede mną.

-Everett co jeśli sen Alice to wiadomość i musimy się przygotować. Co jeśli... -Everett przerywa mi kładąc mi swoją dłoń na moim policzku.

-Bryson, posłuchaj mnie. Wiem że się martwisz ale nie ma takiej potrzeby bo wiem że ochronisz mnie choćby nie wiem co. Wiem że jeśli coś mi się stanie to po mnie przyjdziesz i mnie uratujesz. Boje się ale nie wystarczająco by myśleć że nie dasz rady. Wiem że mnie ochronisz i uratujesz za wszelką cenę. Więc nie ma się czym martwić bo ja się nie martwię więc ty też nie powinieneś.-kończy swoją przemowę całując mnie w usta.

Obejmuje ją w tali i przyciągam bliżej. Chowam twarz w jej szyi i szepcze coś co siedzi w mojej piersi od kiedy wybudziłem się ze śpiączki.

-Boję się.

-Wiem. Ja też. Ale nie mamy czego bo wiem że nic nas nie złamie i nikt nas nigdy już nie rozdzieli.- szepcze mi do ucha przyciągając bliżej. - Nigdy więcej.

Everett płaczę cicho w moje ramie i ja też mam na to ochotę ale pozostaje silny, dla niej. Ona tego potrzebuje. Wiem że szczerze się boi bo nie chce znowu być sama. Nie chce być z dala od swojej rodziny i jestem więcej niż pewny że nie chce opuszczać mojego boku, znowu.

-Shh, kochanie, shh- głaszcze ją całując w oznaczenie- Nie pozwolę im cie mi odebrać. -wiem że nie powinienem tego mówić ale muszę ją zapewnić że będziemy razem już do końca.

Stoimy tak pośrodku kuchni. Kładę dłoń na jej brzuchu i uśmiecham się. Ona to odwzajemnia i ściera łzy z policzków. Chce spędzić trochę czasu z moją mate przed spotkaniem z Jackson'em.

-Gdzie Justin?- pytam zauważając że nie wrócił do kuchni z Everett.

-Postanowił zrobić sobie drzemkę bo wstał wcześniej z Alice- odpowiada kończąc myć naczynia.

-Everett za chwilę mam spotkanie z Jackson'em i chciałbym wiedzieć czy chcesz do mnie dołączyć. - mówię.

-Z chęcią. Jestem Luną albo raczej dopiero nią się staje muszę zacząć ingerować w pewne rzeczy- uśmiecha się- O czym będzie to spotkanie?

-Cóż zamierzam wypytać go co wie o planach Stada Czerwonego Słońca. Był Betą powinien znać część lub nawet cały ich plan.- spoglądam na moją mate.

-W porządku- zaczyna robić kawę dla mnie, Jackson'a i Logan'a, a dla siebie gorącą czekoladę. Może ją pić całym rokiem.

Widzę że daje pięć dużych łyżek czekolady do swojego kubka na co chichoczę- Dlaczego dajesz tyle tego proszku do swojej czekolady?

-Bo lubię gdy jest naprawdę czekoladowe- chichocze.

Chwyta jedną z tacek na kredensie i ustawia na niej trzy filiżanki parującej kawy i kubek gorącej czekolady. Dokłada jeszcze cukierniczkę i kartonik mleka z lodówki.

Idziemy na górę a ja wzywam Logan'a i Jackson'a do mojego gabinetu. Gdy docieramy na miejsce sadzam sobie Everett na kolanach, po tym jak stawia tace na biurku.

-Muszę mieć cię blisko bo coś czuję, że to co ma mi do powiedzenia Jackson może rozzłościć mnie i Legend. - przyglądam się jak bierze łyk czekolady.

-Okay, już wiem czemu chciałeś bym uczestniczyła w tym spotkaniu- jęczy.

-Cóż dość późno się zorientowałaś- szturcham ją nosem. Everett chichoczę i pije więcej swojej czekolady.

Pukanie do drzwi rozbrzmiewa w pomieszczeniu a po chwili wchodzi Logan i Jackson.

-Dzień dobry Logan, Beto Jackson'ie- odzywam się Everett zza swojego kubka.

-Dzień dobry- mówią obydwoje i kłaniają się.

Siadają i biorą swoje kawy, dodając cukru lub mleka. Po kilku minutach ciszy oczyszczam gardło i zaczynam spotkanie.

-Jackson wezwałem cię tu bo musisz mi powiedzieć jeśli wiesz coś na temat planowanego porwania Everett przez Stado Czerwonego Słońca- Everett sztywnieje na słowo 'porwanie' więc przyciągam ją bliżej.

-Znam prawie cały plan. Chociaż byłem Betą, Alfa John nigdy w pełni mi nie ufał i nigdy nie przedstawiał mi całych planów. Ale powiem wam wszystko co wiem.- odstawia swoją kawę- Wiem że Stado Czerwonego Słońca ma jakiś pakt ze zbuntowanymi i łowcami którzy są przeciw tobie. Jeśli Everett zostanie porwana zapewne będą ją trzymać na terenie zbuntowanych jakieś dwa tysiące kilometrów na północ. Planują ją ukryć i torturować dopóki się nie podda i nie będzie im całkowicie posłuszna.

Warczę i czuję że Legend próbuję przejąć kontrolę. Everett kładzie dłoń na moim policzku w uspokajającym geście ale Legend zostaje blisko gotowy w każdej chwili przejąć kontrolę i zabić każdego kto będzie próbował skrzywdzić naszą mate.

-Wiem że planują to zrobić jeszcze przed zimną, nim spadnie pierwszy śnieg. Ale czuję że zrobią to szybciej jeśli dowiedzą się że Everett jest w ciąży. Będą próbowali wykorzystać dziecko przeciw niej, by szybciej ją złamać- wiem że próbuję się kontrolować.

Zależy mu na Everett jakby była jego córką a on nie chce by cokolwiek jej się stało. Logan również ledwo się kontroluje i drży. Nie chce znów przez to wszystko przechodzić. Ja też tego nie chce i nie pozwolę by znów przez to przechodził.

-Wiesz coś jeszcze?- pytam kładąc dłoń na brzuchu Everett, przy naszym szczeniaku. Kładzie swoją dłoń na mojej i ją ściska.

-Łowcy i zbuntowani znaleźli sposób na blokowanie więzi mate i zerwanie jej.

***

Kom i *** są mile widziane

My Alfa Bryson /TLWhere stories live. Discover now