Oko w oko z wujkiem

1.2K 34 5
                                    

Julia i Magdalena jeździły rowerkami po podwórku. Oprócz nich, na podwórku Młynarczyka nie było nikogo innego. Adriana podeszła do dziewczynek.
- Hejo! - zawołała. - Jest Bartek?
- Bartek wczoraj w nocy uciekł z domu i polazł mieszkać do wuja Czesia - odezwała się Julka.
- A tam nie ma prądu... - dopowiedziała Magdalena. - Bo były pany i odcięli...
Ada posmutniała.
- No, dobra - westchnęła. - Na pewno nie ma go w domu?
- Na pewno - przytaknęła starsza dziewczynka.
- No, okej...
Adriana machnęła ręką, po czym wolnym krokiem powędrowała w stronę rodzinnego domu Bartosza. Po przejściu zaledwie pół kilometra, ujrzała idącą w jej stronę postać. Po chwili rozpoznała, że to Bartek podąża w jej stronę.
- Cześć! - krzyknęła z daleka.
Bartek uśmiechnął się. Podbiegł do Adriany. Pocałował ją w policzek.
- Cześć... I jak po wczorajszym? - spytał.
- Tata dał mi szlaban, który zacznie się dopiero po wakacjach... A jak u ciebie? Pewnie niewesoło, co?
- Wujek wysłał mnie do kuchni... Powiedział, że mam tam na niego czekać. Wiedziałem, że to nie zapowiada niczego dobrego... No, a jak usłyszałem, jak mówi do twojego ojca, że oberwę, to zwiałem przez okno...
- Bartek! I poszedłeś do taty?
- No, jak mnie zobaczył, to od razu się zapytał, czy znowu przyszedłem ukraść mu samochód... - rzekł z uśmiechem. - Opowiedziałem mu o wszystkim. Ada, ja zostanę u taty... Wujek jest spoko, ale do czasu... Jak się mu podpadnie to nie ma litości...
- A to prawda, że u twojego taty w domu nie ma prądu? - spytała.
- No, wczoraj byli z energetyki odłączyć jakiś przewód... Teraz ani lodówki, ani pralki... Ada, średniowiecze... Ale i tak wolę mieszkać z tatą...
- A macie kasę na jedzenie?
- No, tata robi u tych gospodarzy to mu zawsze dają obiad...
- A ty, co będziesz jadł?
Bartek zastanowił się przez chwilę. Wzruszył ramionami.
- Najwyżej nie będę chodził do szkoły, tylko zaciągnę się gdzieś do pracy... - rzekł.
- Nie. Powiem ci, co zrobisz. Pójdziesz do wujka. Przeprosisz go za to, że zwiałeś. Jeśli oberwiesz, trudno. Złożyłeś dokumenty do jakiejś szkoły?
- No jasne... Wujek zawiózł mnie do kilku szkół zaraz po tym jak się dowiedział, że zamierzam zakończyć swoją edukację na szkołę podstawowej - oświadczył z uśmiechem na ustach.
- I co? Zostałeś przyjęty do którejś ze szkół? - spytała.
- No, tak... Idę do ogólniaka... Wujek powiedział, że zafunduje mi studia, ale pod warunkiem, że będę się dobrze uczył...
- Studia? - zdziwiła się. - Jacie, nie mogę... To ty chcesz iść na studia?
- Za kasę wujka? Pewnie! - zaśmiał się. - Nie, no... Poszedłbym... Nie chcę całe życie klepać biedy jak moi rodzice.
- To musisz iść do wujka i z nim pogadać. Bartek, nie możesz mieszkać w domu, w którym nie ma prądu... Nawet telefonu sobie nie podładujesz...
- I tak nie mam nigdy nic na koncie...
Adriana chwyciła chłopca za rękę. Oboje zbliżyli się do domu położonego na skarpie.
- Boję się tam iść...
- Niepotrzebnie. Twojemu wujkowi na pewno już minęła złość. Zobaczysz, że nie będzie cię wyzywał. Iść tam z tobą?
- Nie...
- Bartuś! - zawołała Magdalena biegnąc w stronę brata.
Chłopiec przykucnął. Wziął siostrę w objęcia.
- Bartuś, mama płakała za tobą... - szepnęła dziewczynka. - A wuja powiedział, że jak zmądrzejesz to wrócisz... I zmądrzałeś!
- No, w końcu trochę zmądrzał - odezwała się Ada.
- Wuja w domu jest? - spytał chłopiec.
- W garażu - odparła Magdalena.
Chłopiec przełknął ślinę.
- No, okej...
- Pójdę z tobą... Przeproś wujka z to, że zwiałeś i tyle... Zobaczysz, co ci powie...
- No, okej - odparł niepewnie.
Nieśmiało spojrzał w stronę garażu. Podrapał się po głowie.
Ada chwyciła go za rękę i zaprowadziła pod budynek sam garaż. Gdyby nie to, chłopiec nie odważyłby się stanąć z wujkiem oko w oko.
- No, śmiało... - szepnęła Adriana.
- Boję się, że oberwę... - odparł.
Wtem uchyliły się drzwi od garażu. Bartek spojrzał ze strachem na Janka.
- Wujku, pogadamy? - spytał nieśmiało.
- Chcesz pogadać? No, słucham cię.
Chłopiec wziął głęboki oddech. Spojrzał w błękitne oczy Janka.
- No, co chciałeś mi powiedzieć? - rzekł trzydziestosześciatek.
Bartek schylił nisko głowę. Miał pustkę w głowie. Janek położył mu rękę na ramieniu.
- Nie wiesz, co powiedzieć? To nic nie mów. Ja będę mówił, a ty słuchaj, okej?
- Tak - rzekł piętnastolatek kiwając głową.
- Byłem dzisiaj w mieście. Kupiłem ci książki, zeszyty i przybory... Jutro pojedziemy po plecak i ubrania do szkoły...
Bartek schylił głowę jeszcze niżej. Nie przypuszczał, że usłyszy z ust wujka coś takiego.
- Spójrz na mnie... Jesteś dla mnie jak syn. Zatroszczę się o ciebie, o twoją mamę i o twoje rodzeństwo... Zadbam o twoje wykształcenie... Nie będziesz już chodził w podartych ciuchach i z pustym żołądkiem... Ale, Bartek, nie ma szwędania się po nocach! Wiem, że lubisz patrzeć w te swoje gwiazdy. Okej. Nie mam nic przeciwko, ale chłopcze, ty masz piętnaście lat do jasnej cholery! Nie możesz o pierwszej, czy o drugiej w nocy łazić sobie, gdzie chcesz!
- Bo ja chciałem spotkać się z Adą... - szepnął chłopiec.
- Zabrakło ci dnia?
- No, musiałem wujkowi pomagać przecież...
- Tak? Wystarczyło powiedzieć, że chciałbyś iść do koleżanki. Zgodziłbym się przecież...
- Ale szlaban miałem.
- Szlaban? - zaśmiał się Janek. - Bartek, szlaban to masz na przejeździe kolejowym! Dobra, dosyć się nagadałem... O dwudziestej drugiej widzę cię w domu.
Chłopiec uśmiechnął się. Stojąca nieopodal Adriana, również.
- Czyli mogę iść?
- Idź w cholerę!
Bartek podbiegł do Adriany. Uśmiechnął się do niej.
- Słyszałaś naszą rozmowę z wujkiem? - spytał.
- Każde słowo - odpowiedziała.
- I co myślisz?
- W tym momencie? Myślę sobie, że jestem głodna, bo nie jadłam śniadania... - wyznała.
- Serio? No, ja też nie jadłem... A już prawie pora obiadowa...
- To chodź do mnie! Podzielę się z tobą swoją porcją - oznajmiła.
Bartek uśmiechnął się.
- Bez przesady...
- Co bez przesady? Chodź...
Ada chwyciła Bartka za rękę. Oboje pobiegli w kierunku domu Jasińskich.

Ojczym od matematyki 4Where stories live. Discover now