Ognicho

1.1K 37 23
                                    

Marcel i Nikodem zakulali nad jezioro cztery pieńki. Nie mogli się doczekać, kiedy w końcu Szymon rozpali obiecane ognisko.
Chcąc przyśpieszyć ten moment, chłopcy przynieśli z kanciapy worek porąbanego drewna. Z niecierpliwością spoglądali w stronę domu. W końcu ujrzeli zmierzających w ich kierunku Szymona i Andrzeja. Mężczyźni nieśli dwie deski.
Marcel podskoczył w górę.
- Ale się cieszę na to ognisko - rzekł rozpromieniony.
- No, ja też... - odparł Nikodem głaszcząc Misia po brązowym łepku.
- Rzuć patyk do wody, to poleci za nim - rzekł Marcel po chwili.
- Jo?
- No, serio.
Nikodem chwycił leżącą na trawie gałązkę. Zamachnąwszy się, rzucił ją do jeziora. Z niedowierzaniem patrzył, jak Misiu wskakuje do wody i płynie po ową gałąź.
- Ale go wyszkoliłeś - rzekł Nikodem.
- Misiu to mądry piesek. Słucha się mnie... - odparł ciemnowłosy chłopiec.
Szymon i Andrzej położyli deski na przyturlanych przez chłopców pieńkach.
- Macie już ławeczkę... - odezwał się Szymon.
- Tatuś, ja się nie mogę doczekać, kiedy w końcu rozpalimy ognicho - odezwał się Marcel.
Ojciec pogłaskał go po głowie, po czym wziął do ręki plastikowy worek. Wyciągnął z niego kilka cieńkich kawałków drewna. Przykucnawszy, zabrał się za rozpalanie ogniska.
Marcel usiadł na trawie obok taty. Przyglądał mu się z uwagą.
- Tylko, żebyś nie zrobił pożaru - odezwał się chłopiec. - Raz już zrobiłeś pożar...
- To było sto lat temu - odparł Szymon.
- To ile ty masz lat?
- Trzydzieści sześć, a co?
- A nic...
- No, niby się pali... Marcel, pilnuj ognia... Dmuchaj trochę, żeby nie zgasło i dokładaj malutkie kawałki drewna... Musi się ogień dobrze rozpalić.
Chłopiec ucieszył się, że ojciec zlecił mu tak odpowiedzialne zadanie. Natychmiast dołożył do ogniska kilka suchych gałązek.
Andrzej i Szymon poszli w stronę domu.
- Niko! Wyjdź z wody! - zawołał Marcel.
Nikodem wyprowadził tratwę na brseg, po czym podbiegł do brata.
- Co? - odezwał się.
- Nie róbmy tego odwetu - rzekł Marcel.
- Jak nie? Jak będzie prawda czy wyzwanie, a Oli wybierze wyzwanie, będę mu kazał pokazać nam dupę.
- Głupi jesteś... Nie bawmy się w to... Widziałem, że wujek ma w samochodzie sześciopak piwa i jakiś inny alkohol. Jak tata sobie popije a potem się na nas wkurzy to dopiero będzie. Ja nie robię odwetu...
Nikodem uśmiechnął się.
- Wujek ma alkohol w samochodzie? - spytał.
- No, ma... Sześciopak Żywca i dwie flaszki wódki - wyjaśnił Marcel.
- Wódki? - spytał Nikodem z błyskiem w oczach. - Ściemniasz! Muszę sam zobaczyć, bo ci nie wierzę!
Wykrzyknąwszy te słowa, Nikodem pobiegł w stronę domu. Marcel został sam. Zawołał Misia. Piesek usiadł tuż przy nim. Położył pyszczek na nogach swojego pana.
- Coś czuję, że Niko oberwie dzisiaj na dupę od taty... Ale co, Misiu? Jak jest głupi to oberwie...
Chłopiec uśmiechnął się do szczeniaka, po czym wziął go na ręce.
- Mój kochany Misiu... - szepnął tuląc do siebie pieska. - Kocham cię, Misiu...

Ojczym od matematyki 4Where stories live. Discover now