Wielkie oczy

1K 37 4
                                    

Szymon pojechał do pracy, Kamila z Danielą do ginekologa. Ada wyszła z Bartkiem. Andrzej siedział sam na tarasie. Pysiulek łasił się o krzesło, na którym siedział, domagając się głaskania. Jednak Andrzej nie zwracał uwagi na kota. Zastanawiał się nad tym, co wczoraj usłyszał z ust Bartka. Nie mieściło mu się w głowie, że inteligentny, piętnastoletni chłopiec nie złożył dokumentów do żadnej ze szkół.
Jego zadumanie przerwał wyłaniający się z domu Marcel. Chłopiec wypuścił Misia na dwór.
- Cześć wujek... Gdzie są wszyscy? - odezwał się siadając w piżamie na sosnowej posadce.
- Porozjeżdżali się - odparł Andrzej. - Jak piesek? Spałeś z nim?
- Tak - westchnął chłopiec. - Wujku, ja nie widziałem, że może stać mu się krzywda...
- Gdyby go w porę nie wyciągnąć z tego bagażnika, udusiłby się z braku tlenu...
- Nie strasz mnie... Chyba bym umarł razem z nim... Misiu!
Piesek podleciał do swojego pana merdając wesoło ogonkiem. Marcel przytulił go. Wycałował po brązowym pyszczku.
- Wujku, a ty miałeś kiedyś psa? - spytał.
- Nie... Jak byłem mały to miałem chomika, ale go zdusiłem...
- Jak go zdusiłeś? - zainteresował się chłopiec.
- Normalnie, ręką... Dusiłem go, bo robił wtedy takie wielkie oczy. No i chyba za mocno go raz zdusiłem i zdechł.
- Jesteś okrutnikiem.
- Marcel, miałem wtedy pewnie z trzy lata. Bądź do mnie bardziej wyrozumiały, okej?
- Zamordowałeś chomika...
- A ty zamknąłeś psa w bagażniku...
Marcel uśmiechnął się. Wciąż tulił do siebie Misia.
- Kocham cię, piesku - szepnął czworonogowi do ucha. - Wujku, a zrobisz mi śniadanie? - spytał po chwili.
Andrzej podniósł się z ławki. Pogłaskał Marcela po głowie.
- Zrobię, zrobię - rzekł kierując się w stronę drzwi. - Z czym chcesz chleba?
- Z Nutellą - odpowiedział Marcel.
- Okej. Chodź do domu...

Ojczym od matematyki 4Where stories live. Discover now