Porządki w garażu

1.2K 39 8
                                    

Adriana szła w stronę domu na skarpie. Czuła, że jedyną osobą na świecie, która ją rozumie jest Bartek. Pragnęła uciec z nim na koniec świata, z dala od rodziców i zmartwień.
Weszła na podwórko Młynarczyków.
- Dzień dobry - odezwała się do Janka niosącego skrzynkę z narzędziami w stronę domu.
- A, dzień dobry... Ty pewnie do Bartka...
Dziewczynka skinęła głową.
- Robi z chłopakami porządki w garażu - rzekł Janek wskazując ręką na budynek z białych cegieł.
- Mogę tam do niego pójść? - spytała.
- A, idź. A coś się stało? - spytał widząc, że dziewczynka jest smutna.
- Nie... Tak, chciałam z nim pogadać...
Janek pokiwał głową, po czym poszedł do domu. Adriana pomaszerowała w stronę garażu.
- A to? - odezwał się Aleks.
- To miedź... Wrzuć do tego czerwonego kosza - odparł Oliwer. - I nie pytaj mi się o każdy kawałek blaszki.
- Hej - odezwała się Adriana.
Bartek czyścił akurat piłę spalinową wujka szmatką zamoczoną w benzynie. Na widok Ady, uśmiechnął się szczerze.
- Cześć - rzekł wycierając ręce w spodnie. - Pewnie przyszłaś się pożegnać...
- Nie... Bartek, pogadasz ze mną? - spytała.
- Pewnie.
Oboje wyszli na podwórko. Poszli w stronę lipy. Usiedli w cieniu, pod drzewem.
- Tata po mnie przyjechał... Już wie o tym - szepnęła pokazując Bartkowi swoje blizny. - Chciał, żebym mu się z tego wytłumaczyła... Uciekłam...
- Ada...
- Bartek, ja nie wrócę do tego domu. Nie po tym, co się stało. Tata nie da mi żyć... Poza tym, lepiej im będzie beze mnie...
- Ada, głupoty gadasz.
- To nie są głupoty, Bartek. Tata niedługo pewnie ożeni się z Kamilą. Mają już jedno dziecko. Kamila jest w ciąży z drugim. Oni mnie nie potrzebują do szczęścia... A ja nie potrzebuję ich.
- Ada, rodzice są jacy są, ale każdy rodzic na swój sposób kocha swoje dziecko. Zobacz dla przykładu... Mój ojciec... Nie jest idealnym rodzicem, bo nie jest... Ale wczoraj ogarnął się i oddał mi kasę, którą mi wcześniej zabrał. Twój tata też nie chce dla ciebie źle. A ty sobie wciąż wkręcasz, że oni cię nie chcą... Gówno prawda.
- Bartek, ja do nich nie wrócę. Zostanę u was...
- Jak u nas? Ada, ogarnij się wreszcie. Jak to sobie wyobrażasz? Dokąd uciekniesz? Gdzie będziesz spała? Co będziesz jadła?
- Pójdę do pracy.
- Kto cię zatrudni? Ada, masz czternaście lat. Może śmiesznie to zabrzmi, ale jesteś jeszcze dzieckiem.
- Nie jestem... Przestałam być dzieckiem, kiedy patrzyłam, jak panowie w czarnych smokingach wpuszczają do głębokiego dołu trumnę z moją mamą...
Bartek zamyślił się.
- Ucieknij ze mną...
- Ada, to dziecinne...
- Wiesz co, Bartek? Nie myślałam, że taki jesteś. Na razie - powiedziała podnosząc się z trawy.
- Ada! Czekaj!
Chłopiec pobiegł za swoją dziewczyną. Złapał ją za rękę.
- Dokąd idziesz? - spytał.
- Przed siebie... Nic ci do tego.
- Okej pójdę z tobą, ale tylko po to, żeby cię namówić do powrotu do domu...
- Strata czasu... - westchnęła wzruszając ramionami.
- Zobaczymy.
- Zobaczymy.

Ojczym od matematyki 4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz