Rozdział trzydziesty czwarty

Zacznij od początku
                                    

— To nie była twoja rodzina — obok mnie pojawiła się mama, a my spojrzeliśmy na nią ze zdezorientowanymi minami. — Derek, weź Stilesa na górę i go ogarnij, a później wszystko wam wyjaśnię.

Wziąłem chłopaka za rękę i pociągnąłem go na górę, prowadząc do swojego pokoju, a później do łazienki. Dopiero jak się lekko uspokoiłem zauważyłem jak Stiles się trzęsie i jak szybko bije jego serce.

— Musisz się uspokoić — powiedziałem i zostawiłem go w łazience.

Nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć. Byłem bardzo zdezorientowany i miałem miliony pytań w głowie, na które chciałem uzyskać odpowiedzi od Talii. Najgorsze było to, że po tym jak mnie okłamał bałem się mu zaufać.

Minęło dwadzieścia minut, później trzydzieści aż w końcu minęła godzina, więc zacząłem martwić się o chłopaka. Przypomniałem sobie o jego przeszłości i w tamtym momencie naprawdę myślałem, że Stiles mógłby sobie coś zrobić. Otworzyłem drzwi i odetchnąłem z ulgą po zobaczeniu Stilesa żywego, cóż za ironia. Chłopak siedział oparty o wannę, a głowę miał schowaną w dłoniach. Był przebrany w ubrania, które mu wcześniej dałem, więc to znaczyło, że się wykąpał.

— Stiles...

— Zabiłem ich wszystkich, Derek — powtórzył kolejny raz, a w jego oczach zabłysły łzy.

— Już wszystko okej — przytuliłem go i zacząłem jeździć dłonią po jego plecach z nadzieją, że nastolatek choć trochę się uspokoi.

Po dziesięciu minutach chłopak w końcu się uspokoił, a ja zaprowadziłem go do salonu gdzie czekała na nas Talia, Cora oraz Peter. Mężczyzna w pierwszym momencie wyglądał jakby zobaczył ducha, ale nie dziwię mu się, bo pewnie sam tak wyglądałem.

— Więc myślę, że to odpowiedni czas na powiedzenie całej prawdy — odezwała się Talia. — Szczególnie tobie Stiles — zwróciła się do chłopaka siedzącego obok mnie. — Zacznę może od śmierci twoich rodziców. Więc od dzieciństwa przyjaźniłam się z twoimi rodzicami, a w szczególności z Claudią. Nie będę ci teraz opowiadać jacy byli, ponieważ to nie czas na to, ale powiem ci jak naprawdę zginęli. Wiem, że Argentowie powiedzieli ci iż twoich rodziców zabiłam ja, ale to kompletne bzdury — westchnęła. — Pamiętam jak dzisiaj moment, kiedy dostałam informację, że twoi rodzice nie żyją... że zostali zamordowani przez Argentów. Prawdopodobnie łowcy nie wiedzieli, że Noah i Claudia mają dwoje dzieci, ciebie i Theo. Miałeś wtedy niecałe dwa latka, więc Chris postanowił, że i tak nie będziesz tego pamiętał i wziął cię pod twoją opiekę — prychnęła. — Nie wiem dlaczego policja nie zainteresowała się tym gdzie się podziewasz. Wiele razy próbowałam cię od nich zabrać, ponieważ wiedziałam, że Gerard zrobi ci pranie mózgu tak jak swojemu synowi.

— A co się stało z jego bratem? — zapytałem z niecierpliwością.

— Theo nie było wtedy w domu, więc łowcy nie mieli jak go zabrać. Trafił do rodziny zastępczej w Nowym Jorku i chyba do dzisiaj tam mieszka, ale pod nazwiskiem Raeken.

— Więc teraz nam powiedz jakim cudem Stiles żyje — poprosił Peter.

— Noah i Claudia byli wilkołakami, więc nie muszę wam tłumaczyć, że Stiles również nim jest, ale nie mam pojęcia dlaczego dopiero zaczął się przemieniać...

— Czy to może być spowodowane braniem leków? — zapytałem.

— Zależy jakich...

— Podobno od urodzenia mam uczulenie na koty i musiałem brać leki — Stiles mnie wyprzedził.

Mama wytłumaczyła nam, że to prawdopodobnie przez podrobione leki Stiles nie przeszedł wcześniej przemiany, ponieważ one to hamowały. Później wyjaśniła, że Stiles tak naprawdę nie umarł tylko zapadł w stan hibernacji, a jego serce przestało bić. Obudził się w grobie przemieniony w wilkołaka i kierowany gniewem zabił całą swoją rodzinę przez wszystko co przed nim ukrywali.

Nadal trudno było mi w to uwierzyć. Czułem się jakbym był w bardzo długim śnie, z którego nie mogę się wybudzić.

— Więc od samego początku wiedziałaś, że Stiles do nas wróci? — zadała pytanie Cora.

— Tak, ale nie chciałam robić nadziei Derekowi.

Przez kolejne kilka godzin rozmawialiśmy o wszystkim. W końcu wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Stiles jak zwykle zajął miejsce przy ścianie i od razu odwrócił się plecami do mnie. Czułem, że to odpowiedni moment na rozmowę.

— Stiles — złapałem go za ramię i jednym ruchem odwróciłem w swoją stronę. — Co jest?

— Zabiłem ich... czuję się z tym cholernie źle. Oni na to nie zasłużyli. Jestem potworem.

— Przestań. Przecież wiesz, że kierował tobą instynkt, więc w pewnym sensie to nie twoja wina. Poza tym weź pod uwagę to, że przez kilkanaście lat cię okłamywali i manipulowali tobą. Zmusili cię do tego całego planu.

— Tak, ale...

— Nie ma żadnego "ale", jasne? — warknąłem cicho. — Teraz wszystko będzie dobrze. Zaczynasz wszystko od nowa. Ze mną.

— Czyli mi wybaczyłeś?

— Czy to nie oczywiste? Nie mogłem poradzić sobie z twoją stratą przez te wszystkie dni i myślałem, że mój wilk popełni samobójstwo — zaśmiałem się.

— Przepraszam. Przepraszam za wszystkie kłamstwa. Musisz wiedzieć, że nie chciałem cię okłamywać. Musisz wiedzieć, że kocham cię nie było kłamstwem — zaczął mówić z desperacją wyczuwalną w głosie, a jego serce zaczęło szybciej bić.

— Wiem — odparłem. — Też cię kocham, bardzo mocno. 

Przyciągnąłem go do siebie i pocałowałem mocno. Chciałem skakać z radości wiedząc, że mam obok siebie osobę, którą kocham. 

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz