Rozdział jedenasty

2.3K 202 15
                                    

"Koszmar i mały remont"

  —  

Jedziemy dzisiaj na polowanie.

— O której?

— Jak się ściemni, za jakąś godzinę. Dostaniesz broń i zabijesz swojego pierwszego wilkołaka.

Bardzo nie podobała mi się wizja polowania. Z kalendarza, który wisiał w kuchni wynikało, że dzisiaj przypadała pełnia. A co za tym idzie — większa aktywność wilkołaków.

Godzinę później stałem z Allison i tatą w garażu.

— Trzymaj— rzucił mi broń.

Przerzuciłem broń przez ramię i zająłem miejsce obok kierowcy.

— Jesteś gotowy?spytała Al, gdy byliśmy już w lesie.

— Nie wiem.

Po chwili zza krzaków wyłonił się czarny wilk. Zamurowało mnie. Byłem pewien, że Derek w czasie pełni nie będzie szlajał się po lesie. Na jakąkolwiek reakcje było już za późno, ponieważ Allison i ojciec zauważyli wilkołaka.

— Jest twój. Zabij go— szepnął ojciec.

Nie mogłem wykonać żadnego ruchu. Wiedziałem, że zabicie czarnowłosego rozpęta prawdziwą wojnę. Nie chciałem tego robić. Czułem się rozdarty, nie wiedziałem co mam zrobić. Allison i tata stali wpatrzeni we mnie, czekając na mój ruch.

— Allison, przejmij —prychnął ojciec.

Dobra, czas wziąć się w garść. Przecież jestem łowcą, co nie?

— Nie, ja to zrobię.

— Przepraszamwyszeptałem, mając nadzieję, że Derek mnie słyszy.

Położyłem palec na spuście i lekko nacisnąłem, celując prosto w serce wilkołaka. Strzał był trafny i po kilku sekundach ciało zwierzęcia upadło na ziemię.

Stiles!!słyszałem swoje imię, ale nadal nie mogłem wybudzić się ze snu. Błagam, obudź się mówiła Allison.

W końcu się obudziłem. Pierwsze co zobaczyłem to zmartwiona twarz mojej siostry, która siedziała na moim łóżku.

Miałeś koszmar, głośno krzyczałeś. Co ci się śniło?

Nic takiego, która godzina?spytałem.

Dochodzi czwarta. Powinniśmy wracać do spaniaoznajmiła.Dzisiaj szkoła.

Mogłabyś...   zrobiłem przerwę.Mogłabyś spać ze mną do rana?

Nie ma problemu.

Al położyła się obok mnie i już po chwili spała. Ja jednak nie mogłem zasnąć. Ten koszmar nie dawał mi spokoju. Postanowiłem, że po szkole udam się do Dereka, aby sprawdzić czy wszystko z nim w porządku. Tak dla pewności.

Po koszmarze nie mogłem już zasnąć, dlatego do świtu leżałem w łóżku. O szóstej podniosłem się z łóżka i wykonałem poranną toaletę. Zjadłem z rodzicami śniadanie i ruszyłem do szkoły.

Dzień w szkole był nudny, jak zwykle. Nic specjalnego się nie działo. Po zakończonych lekcjach udałem się do miejsca zamieszkania Dereka, które podał mi, gdy był rany.

Wsiadłem do windy i po kilku minutach byłem na piętrze, gdzie mieszkał Derek. Miałem nadzieję, że czarnowłosy jest w domu. Zapukałem w metalowe drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Pchnąłem wrota w bok, o dziwo były otwarte.

Derek? wszedłem do środka jak najciszej umiałem i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nigdzie nie było wilkołaka, a ten fakt niesamowicie mnie zasmucił.

Co? wilkołak pojawił się za mną, a ja odwróciłem się gwałtownie.

Nic ci nie jest? zmierzyłem go wzrokiem szukając na jego ciele oznak postrzału. Westchnąłem z ulgą, gdy nic takiego nie dojrzałem.

A co miałoby mi być? spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony.

Miałem dość dziwny sen zielonooki uniósł brew. Śniło mi się, że postrzeliłem cię w lesie. Chciałem sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku.

— Jak widzisz jestem cały i zdrowy — prychnął oschle, ale przez sekundę dostrzegłem mały uśmiech na jego ustach.

— Coś się stało?

— Nie powinieneś tutaj być.

— Niby dlaczego? — zapytałem z wyraźnym zdziwieniem.

— Może dlatego, że jesteś teraz łowcą? — odparł sarkastycznie, a w jego oczach dostrzegłem ból i zawód. — Wieści szybko się rozchodzą.

— Nie jestem żadnym łowcą — prychnąłem. — Nie musisz bać się o to, że cię skrzywdzę. Nie zamierzam, obiecuję.

Derek patrzył na mnie podejrzliwie, ale po chwili się uśmiechnął. Hale siedział na kanapie i wypełniał jakieś papiery, a ja stałem jak kołek i rozglądałem się po mieszkaniu czarnowłosego. Między nami panowała niezręczna cisza, którą starszy postanowił przerwać:

— Muszę zrobić tu remont, więc możesz iść do domu lub jechać ze mną do sklepu budowalnego.

Zastanowiłem się chwilę czy to dobry pomysł. W głowie rozważyłem wszystkie za i przeciw, po czym odparłem:

— Pewnie.


Podczas zakupów z Derekiem zanotowałem sobie w głowie, aby więcej nie wierzyć chłopakowi, gdy ten mówi "mały remont". Byliśmy w sklepie już ponad trzy godziny, a wilkołak nadal nie mógł zdecydować się jaki kolor wybrać do salonu — beżowy czy biały. Od zawsze jestem zwolennikiem szybkich zakupów, gdzie robię sobie listę potrzebnych rzeczy, wchodzę i wychodzę, dlatego już po godzinie pobytu w sklepie zacząłem się denerwować.

— Długo jeszcze? — zwróciłem na siebie wzrok wilkołaka i spojrzałem na koszyk z dziesięcioma litrami farb. — Myślę, że dziesięć litrów w zupełności wystarczy jak na salon. Zawsze możesz dokupić.

— Masz rację, chodźmy już do kasy — uśmiechnął się i ruszył w kierunku kas. Dzielnie podążałem za czarnowłosym, ciesząc się, że już stąd wychodzimy.

Będąc przy kasie poczułem w kieszeni wibracje. Wyciągnąłem telefon, a na ekranie wyświetliło się zdjęcie ojca i zamarłem. Totalnie zapomniałem o dzisiejszym treningu.

— Halo?

Gdzie jesteś? Miałeś być dwadzieścia minut temu na treningu.

— Będę za piętnaście minut, obiecuję - rozłączyłem się i spojrzałem na Dereka— Muszę wracać do domu.

— Odwieźć cię? — spytał, wyciągając kartę i płacąc za wszystkie rzeczy.

— To ryzykowne.

— Robiłem w życiu bardziej ryzykowne rzeczy.

Uśmiechnąłem się na to stwierdzenie i udałem się za wilkołakiem do jego czarnego Camaro. Usiadłem na miejscu pasażera i zapiąłem pasy, a po chwili obok mnie pojawił się Derek.

Zawieźć cię pod dom?

— Tak, tylko zatrzymaj się kilka domów przed, ponieważ nie chcę, aby ojciec cię zobaczył — wytłumaczyłem, a Derek tylko uśmiechnął się słabo i wyjechał z parkingu.

Całą drogę do mojego domu w aucie panowała cisza. Hale odezwał się dopiero, gdy zatrzymał się jedną ulicę od mojego domu:

— Jesteśmy. Chcesz dokończyć te zakupy?

— Bardzo możliwe — zaśmiałem się. — Masz mój numer, więc dzwoń.

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz