Rozdział dziewiąty

2.8K 195 55
                                    

Isaac"

— 

Po zjedzonym śniadaniu przyszedł po mnie wcześniej wspomniany chłopak, którego dziadek załatwił do oprowadzania mnie po bazie. Z tego co dowiedziałem się na początku naszej rozmowy chłopak ma na imię Isaac i mieszka tutaj od urodzenia wraz z rodzicami. Isaac to wysoki blondyn o niebieskich oczach.

— Więc może opowiesz mi coś o sobie? Jak to się stało, że jesteś tutaj? — zapytał przerywając ciszę, która panowała między nami od kilku minut. Szliśmy spacerem przez główną drogę całego obiektu, a Isaac co kilkadziesiąt metrów zatrzymywał się przy ważniejszych budynkach i krótko o nich opowiadał.

— Co chciałbyś o mnie wiedzieć? — Lahey chwilę się zastanawiał i po chwili przemówił:

— Masz jakieś zainteresowania?

— Gram w lacrosse — odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

— Też kiedyś grałem, ale przez coraz cięższe treningi musiałem przestać — powiedział wyraźnie zasmucony.

— Możemy zagrać jeśli będziemy mieli chwilę wolnego czasu.

— Pewnie — odpowiedział krótko i zatrzymał się przed kolejnym budynkiem. — Tutaj znajduję się strzelnica — pokiwałem głową ze zrozumieniem, a on ruszył dalej przed siebie.

— Ej Isaac! — krzyknąłem, a chłopak zatrzymał się i odwrócił w moją stronę. — Możesz powiedzieć co znajduje się za domem mojego dziadka? Jest to budynek ogrodzony drutem kolczastym i...

— Myślę, że to nieistotne na ten moment — zakończył temat, ale ja wiedziałem, że nie odpuszczę mu tego i dowiem się sam lub od niego co się tam znajduje. — Powinniśmy już wracać. Argent zrobił ci dzisiaj dzień wolny na oswojenie się, ale ja mam zbiórkę. Pamiętaj, że jutro o szóstej musisz być na dziedzińcu ze wszystkimi.

Isaac odprowadził mnie wprost pod drzwi domu dziadka. Nie wiedziałem czy mogę wejść normalnie czy pukać i czekać aż ktoś mi otworzy. Po chwili namysłu stwierdziłem, że skoro będę mieszał tutaj przez kolejny tydzień to mogę wejść bez pukania.

Od razu po wejściu ruszyłem schodami do swojego pokoju, ale gdzieś w połowie schodów usłyszałem gosposię dziadka, która mnie woła. Z westchnieniem zszedłem z powrotem na parter i udałem się do kuchni.

— Panie Argent, co życzy pan sobie na obiad? — zapytała miło, a ja skrzywiłem się nieznacznie na to jak mnie nazwała. Od dziecka nienawidziłem kiedy ktoś zwracał się do mnie po nazwisku.

— Może pani zrobić byle co — uśmiechnąłem się do brunetki i ruszyłem w stronę wyjścia z pomieszczenia, jednak w samych drzwiach odwróciłem się w jej stronę i powiedziałem: — Niech pani mówi do mnie po prostu Stiles.

Leżałem na ogromym łóżku aż w końcu gospodyni zawołała mnie na obiad. W jadalni czekał na mnie dziadek, po którym widać było, że ma dobry humor. Mimo to podczas posiłku nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Dopiero po tym jak pani Barbara posprzątała ze stołu starszy w końcu się odezwał:

— Jak ci minął dzień?

— Całkiem dobrze, spędziłem kilka godzin z tym blondynem. Nie pamiętam jak ma na imię...

— Isaac — powiedział. — Zakładam, że masz wolne popołudnie, więc chodźmy na strzelnicę — mężczyzna wstał od stołu i wyszedł do przedpokoju, a ja podążyłem za nim.

Po kilku minutach dziadek w końcu zatrzymał się przed budynkiem i otworzył jego drzwi kluczem. Po wejściu zapalił wszystkie lefrektory i podszedł do szafki znajdującej się niedaleko drzwi.

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz