Rozdział piąty

3.3K 246 29
                                    

"Natrętny dzieciak" 

  —  

Byłem w trakcie czytania książki, gdy usłyszałem kroki na schodach. Kiedy osoba była coraz bliżej mojego pokoju rozpoznałem po sposobie chodzenia, że to Peter. Odłożyłem lekturę na poduszkę obok i utkwiłem wzrok w drzwiach, czekając aż starszy wejdzie. Nie minęło dziesięć sekund, a do mojego pokoju wszedł Peter, jak zwykle bez pukania.

— Kiedy w końcu nauczysz się, że masz pukać? — wywróciłem lekko oczami, ponieważ odkąd pamiętam Peter nie pukał przed wejściem i powoli zaczynało mnie to denerwować.

— Ile razy mam ci powtarzać, że mi się nie chce? — westchnął i usiadł na rogu łóżka. — Musisz iść ze mną na zwiad.

— Dlaczego?

— Młody Hewitt złamał nogę i nie może, więc sobie pomyślałem, że cię wyciągnę z tej nory. Siedzisz tutaj całymi dniami i...

— Możesz skończyć? — przerwałem mu. — Pójdę z tobą, ale już się przymknij.

Wstałem z łóżka i ubrałem na siebie bluzę z kapturem. Peter wyszedł z pokoju, a ja ruszyłem za nim. Zeszliśmy schodami na dół i przeszliśmy przez salon. Zdziwiło mnie to, że w domu panowała taka cisza.

— Gdzie są wszyscy? — zwróciłem się do Petera.

— Lana z Talią i dziewczynkami pojechały do kina na jakąś nudną komedię — westchnął znudzony i wyszedł z domu.

Dogoniłem wujka i dorównałem mu kroku. Szliśmy dobre kilkanaście minut w absolutnej ciszy, towarzyszyły nam tylko dźwięki lasu i odgłosy łamanych gałązek. W końcu dotarliśmy do wschodniej granicy naszego terytorium.

— Nadal zastanawiam się po co sprawdzacie każdą granicę.

— Lepiej śpię, gdy wiem, że po naszym terytorium nie kręci się żaden łowca — odpowiedział. — Chodźmy kilka kilometrów wzdłuż granicy dla pewności i wrócimy.

— Myślisz, że myśliwi mogliby ot tak wejść na nasz teren?

— Dopóki ważne jest porozumienie między nami to nie. Nie powinni wchodzić nam w drogę, a my im.

Rozmawiałem z Peterem na różne tematy, ale wujek cały czas próbował wyciągnąć ze mnie czy mam kogoś. Uważam, że nie powinno go to interesować, ponieważ on ma swoją rodzinę i powinien się zająć żoną i dziećmi, a nie tym czy jego siostrzeniec kogoś ma.

Szliśmy wolnym spacerem i nagle poczułem jak moja noga zostaje ściśnięta przez kolce pułapki na niedźwiedzia. Warknąłem głośno z bólu, co zwróciło uwagę Petera, który od razu pojawił się przy mnie.

— Kurwa — warknął i złapał się za głowę. — Weszliśmy na ich teren.

— Co teraz?

— Musimy rozbroić to ustrojstwo zanim łowcy się tu pojawią — zaczął mówić w roztargnieniu i chodzić w kółko.

— Uspokój się. Ile mamy czasu?

— Pułapki mają zainstalowany alarm, który powiadamia ich, gdy coś w nie wpadnie. Jeżeli są gdzieś blisko to mamy kilka minut.

Miałem nadzieję, że mamy kilkanaście minut lub nawet godzinę, ale nie cholerne kilka minut. Nie wiedziałem jak Peter może wyciągnąć mnie z tej pułapki bez zostawienia w niej mojej nogi. Usłyszałem trzask łamanych gałęzi kilkadziesiąt metrów od nas i wyczułem zapach łowców. Na mój nos było ich dwoje. Gdybym był w pełni dyspozycyjny dalibyśmy sobie z nimi radę, ale w pojedynkę Peter nie ma z nimi szans.

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz