Rozdział dwudziesty ósmy

1.8K 134 12
                                    

"Poszukiwania"

  —   

— My tropimy tego, który uciekł, a ty — Gerard wskazał na mojego brata. — Wykończysz tego.

Dziadek i ojciec ruszyli w kierunku, w którym uciekł wilkołak, a ja rzucając Stilesowi pocieszające spojrzenie poszłam w ich ślady.

— Myślicie, że to dobry pomysł zostawić Stilesa samego z wilkołakiem? — zapytałam lekko poddenerwowana, zwracając na siebie uwagę obu mężczyzn. Obaj zatrzymali się i jakby synchronicznie odwrócili się w moją stronę.

— Musi się oswoić tym kim jest. Nie musisz się o niego martwić — westchnął starszy z wyraźnym poirytowaniem.

— Ktoś musi się o niego martwić, jeśli wy tego nie robicie — odpyskowałam.

— Allison — rzucił ojciec ostrzegawczo.

— Nie wiem czy zauważyliście, ale ten wilkołak był dwa razy większy od niego.

— Był również postrzeloną betą. Stiles go zabije i dołączy do nas zanim się obejrzysz.

Mijały godziny, a my wciąż szliśmy przez las, tropiąc mniejszego wilkołaka. Na nasze nieszczęście nie mogliśmy znaleźć jego wyraźnych śladów, czyli tropiliśmy igłę w stogu siania. Zaczęłam martwić się o brata, ponieważ nadal do nas nie dołączył, a na dodatek nie usłyszeliśmy strzału broni.

— Pewnie stwierdził, że nie ma sensu za nami iść i poszedł do domu — powiedział ojciec, chcąc mnie pocieszyć, ale marnie mu to wyszło. Wiedziałam, że Stiles nie jest na tyle głupi by nie dać nam znać gdzie się znajduje.

Ruszyliśmy w stronę wyjścia z lasu i wsiedliśmy do auta taty. Co prawda to, co powiedział ojciec było mało prawdopodobne, ale w głębi serca miałam cichą nadzieję, że Stiles naprawdę jest w domu.

Do domu przyjechaliśmy około drugiej, a ja automatycznie zaczęłam patrzeć na okna, ale w żadnym z pomieszczeń nie paliło się światło. Wysiadłam z auta i trzasnęłam mocno drzwiami. Ruszyłam w stronę garażu, aby odłożyć broń do szafy.

— Mówiłam, że nie będzie go w domu — rzuciłam z wyrzutem, wchodząc do ciemnego przedpokoju.

— Uspokój się, Allison. Pewnie się zgubił i nie może znaleźć drogi do domu — zaśmiał się. — Sierota.

— Czy ty mógłbyś go w końcu przestać nazywać sierotą? — krzyknęłam. — Stiles należy do naszej rodziny, więc mógłbyś go w końcu zaakceptować.

— Allison...

— Przestań mnie uspokajać, tato — spojrzałam na niego. — Wiecie co? Pójdę go poszukać, a wy tu sobie siedźcie i może lepiej zajmijcie się ustaleniem planu zabicia wilkołaków, bo przecież to umiecie robić najlepiej — zaśmiałam się przez łzy, które nawet nie wiem w którym momencie zaczęły spływać po mojej twarzy.

Chwyciłam kurtkę, którą ledwo zdążyłam ściągnąć i chciałam wyjść z domu, ale drogę do drzwi zagrodził mi ojciec.

— Nie pójdziesz tam sama — odezwał się. — Poczekamy do rana i jeśli nie wróci to pójdziemy go poszukać.

Zgodziłam się lekkim kiwnięciem głowy i położyłam się na kanapie w salonie, myśląc gdzie może podziewać się mój brat.

Obudził mnie dźwięk gwizdka od czajnika, dochodzący z kuchni. Gwałtownie podniosłam się z kanapy i instynktownie spojrzałam na elektryczny zegarek przy telewizorze.

5:38

— Stiles wrócił? — zapytałam ojca, który siedział na fotelu niedaleko mnie.

Tata pokręcił przecząco głową, a do mnie powróciły wszystkie zmartwienia i ból brzucha spowodowany całą tą sytuacją.

Do salonu wszedł Gerard i zajął miejsce obok mnie. Na stoliku rozłożył mapę i spojrzał na nas.

— Zaczniemy szukać od miejsca, w którym zostawiliśmy Stilesa — wskazał na miejsce na mapie. — Przeszukamy tamto miejsce i po śladach spróbujemy go znaleźć. Jeżeli nam się poszczęści to znajdziemy go od razu, a jeżeli nie to wezwę innych łowców i niech oni bawią się w szukanie.

— Allison musisz pamiętać, że jeśli Stiles został ugryziony przez wilkołaka to będziemy musieli go zabić — powiedział łagodnie ojciec.

Do lasu dojechaliśmy kilka minut po godzinie szóstej i od razu skierowaliśmy się do miejsca, w którym zostawiliśmy mojego brata. Po kilku minutach marszu wreszcie dotarliśmy w tamto miejsce.

— Nie ma tutaj żadnych śladów — zauważyłam.

— W nocy padał deszcz, więc mamy utrudnione zadanie — zaśmiał się dziadek.

— Wygląda na to, że ktoś mógł pomóc temu wilkołakowi — odezwał się ojciec, wskazując na ślady.

— Drugi wilkołak mógł przestraszyć Stilesa — dodałam pewnie.

— Nie rozumiem tylko dlaczego nie użył broni — prychnął Gerard.

Ojciec spojrzał na ziemię i przykucnął, wbijając spojrzenie w liście. Zauważywszy to od razu do niego podeszłam i spojrzałam w to samo miejsce. Ślady butów.

— Ślady butów — mówi, a ja odruchowo zaczynam szukać innych poszlak.

— Z tego co pamiętam to miał ubrane adidasy, a one nie mają takich podeszw — zauważyłam ze zrezygnowaniem.

— Za to drugi wilkołak mógł je mieć — dodał ojciec.

Dziadek zarządził, że pójdziemy na zachód, czyli w stronę, w którą były skierowane ślady. Nie minęło nawet pół godziny, a doszliśmy do małej chatki. Miałam ogromną nadzieję, że jest w niej Stiles. Niestety bardzo się rozczarowałam, kiedy zamiast Stilesa na materacu zauważyłam jakiegoś bezdomnego.

— Myślę, że szukanie go w tak małej grupie naprawdę nie ma sensu — poinformował Gerard. — Jeszcze dzisiaj do Beacon Hills przyjadą łowcy i przeszukają cały las.

— Obiecujesz? — lustrowałam wzrokiem dziadka, czekając na jego odpowiedź.

— Obiecuję — westchnął z irytacją.

Dotarliśmy do domu i każdy z nas poszedł w swoją stronę. Ojciec i dziadek poszli do gabinetu, pewnie w celu omówienia dalszych kroków związanych ze Stilesem, a ja ruszyłam do swojego pokoju.

Tak jak obiecał dziadek jeszcze tego samego dnia sprowadził do Beacon Hills dwudziestu łowców, którzy mieli za zadanie przeszukać cały las w celu znalezienia mojego brata.

Myśliwi z bazy szukali Stilesa prawie cały dzień i naprawdę miałam wielką nadzieję, że go znajdą. Cały dzień siedziałam jak na szpilkach, czekając na jakąkolwiek wiadomość od prowadzącego poszukiwania. Dopiero o dwudziestej trzeciej w naszym domu pojawił się wysoki brunet. Dziadek zaprosił go do środka, a ten zajął miejsce na kanapie.

— No mów — ponaglił go Gerard.

— Najpierw poszukiwań obdzwoniliśmy wszystkie szpitale w okolicy i w żadnym z nich nie było osoby o nazwisku Argent — zaczął. — Przeszukaliśmy każdy metr lasu, sprawdziliśmy każdy kamień w lesie i nie znaleźliśmy jego śladów. Później dotarliśmy do chatki bezdomnego na wzgórzu, który pozwolił nam przeszukać jego dom... Znaleźliśmy tam ślady krwi, które wskazują na to, że ktoś był tam ranny. Bezdomny zarzekał się, że ta krew była na materacu jak wrócił rano.

— Myślicie, że to krew Stilesa? — zapytałam, ściskając w dłoniach skrawek koca.

— Wszystko wskazuje na to, że to krew twojego brata — odparł. — Według naszych domysłów wilkołak mógł ugryźć Stilesa. Chłopak przeszedł przemianę i uciekł z miasta.

Do moich oczu napłynęły łzy i poczułam się jakby ktoś zabierał mi powietrze. Przecież to niemożliwe, aby Stiles dał ugryźć się wilkołakowi. Nawet jeżeli tak było to na pewno by nie uciekł. Nie on.  

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz