Rozdział dziesiąty

2.5K 188 61
                                    

"Nie jesteś jego wnukiem tylko sierotą"

  —  

Trener na strzelnicy nie był taki zły na jakiego się wydawał. Co prawda krzyczał na nas kiedy nie wychodziły nam strzały, ale potrafił wytłumaczyć każdemu z nas osobno technikę dobrego strzału. Po tym treningu moje strzały były o wiele lepsze niż wczoraj, aczkolwiek nadal nie dorównywałem dziadkowi.

Po strzelnicy mieliśmy godzinę czasu wolnego, dlatego Isaac mimo moich sprzeciwów postanowił zabrać mnie na spacer.

Przez cały spacer Isaac opowiadał mi jak funkcjonuje baza. Dowiedziałem się, że baza tworzy niezależne miasteczko, a cała społeczność jest ze sobą ściśle powiązana. Co ciekawe tutaj dzieci zamiast chodzić do szkoły, uczyły się od najmłodszych lat jak prawidłowo strzelić, aby zabić wilkołaka.

Wracaliśmy już na główny plac, gdzie miała odbyć się zbiórka. Gdy dochodziliśmy na plac zauważyliśmy, że zebrana jest już, ale nie była to grupa, ponieważ ci zebrani byli o wiele starsi od nas, bardziej umięśnieni i mieli ze sobą swoje bronie.

— Kto to? — spytałem Isaaca, który szedł przy mnie.

— Łowcy wyżsi od nas stanowiskiem. My jesteśmy świeżakami.

Usiedliśmy na ławce przy fontannie, która była oddalona dwadzieścia metrów od miejsca zbiórki. Miałem stąd idealny widok na łowców i dziadka, który stał na podeście.

— Dzisiaj wyjeżdżacie na polowanie — powiedział głośno dziadek. — W lasach trzysta kilometrów od bazy roi się od wilkołaków. Waszym zadaniem jest zabicie jak największej ilości. Możecie udać się do samochodów — wskazał na parking, na którym stało dwadzieścia aut terenowych.

Argent zszedł z podestu, kiedy wszyscy poszli w stronę aut. Podszedł do nas.

— Dzisiaj macie naukę teorii — powiadomił nas.

Starszy odszedł, a my siedzieliśmy jeszcze chwilę na ławeczce. Po kilkunastu minutach zaczęli zbierać się inni członkowie grupy, dlatego postanowiliśmy do nich dołączyć. Wszyscy ustawiliśmy się w dwuszeregu.

— Wszyscy wiemy, że Stiles ma fory, dlatego że jest Argentem — powiedział jakiś chłopak z tyłu.

Odwróciłem się w stronę głosu. Powiedział to chudy blondyn, a gdy spojrzałem na niego, zaśmiał mi się w twarz.

— Z czym masz problem? — podszedłem do niego.

— Może z tym, że jesteś traktowany lepiej od nas? Jesteś wnukiem Gerarda.

— Masz chyba jakieś urojenia. Jestem traktowany tak samo jak wy — próbowałem wyjaśnić.

Od przyjazdu tutaj nie zauważyłem, abym był w jakiś sposób wyróżniany od reszty.

— W sumie to nie jesteś jego wnukiem tylko sierotą — wypluł i tyle mi starczyło, żeby podejść jeszcze bliżej i uderzyć go z pięści w twarz.

Blondyn zatoczył się na bok, ale nie pozostał mi dłużny i już po chwili rozpoczęła się bójka. Rozdzieliła nas dopiero nauczycielka, która miała uczyć nas teorii.

— Co tu się wyprawia? — krzyknęła i podeszła, by nas rozdzielić. Pomógł jej w tym Lahey. — Nawet się nie odzywajcie. Newt, marsz do punktu leczniczego — zwróciła się do blondyna. — A ty porozmawiasz ze swoim dziadkiem — wskazała na mnie.

Kobieta ruszyła w stronę dużej sali, rzucając krótkie "za mną."

Weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca w ławkach. Usiadłem z zielonookim.

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz