Rozdział szósty

3.1K 230 33
                                    

"Wilkołaki są wśród nas"

  —   

Ze snu wybudził mnie dźwięk otwieranych drzwi i głośna rozmowa Allison i mamy. Usiadłem na kanapie i przetarłem oczy, aby przyzwyczaić się do jasności, która panowała w pokoju.

— Cześć Stiles — przywitała się mama i usiadła obok mnie na kanapie. — Jak poszedł wam mecz?

— Przegraliśmy, ale to przez wielkość zawodników — odpowiedziałem lekko i spojrzałem na kobietę. Mama wyglądała jakby była czymś zmartwiona, co trochę pokrzyżowało moje zamiary, ponieważ miałem powiedzieć jej i ojcu o tym co zrobiłem, ale teraz nie wiem czy to nie będzie dla nich kolejne zmartwienie. — Gdzie tata?

— W garażu, zaraz powinien być w domu — uśmiechnęła się do mnie i sięgnęła pilota. Zacząłem się lekko stresować rozmową, ponieważ nie wiedziałem jak rodzice zareagują na wieść, że wypuściłem Dereka. Przez głowę przemknęła mi myśl, aby odpuścić ten temat i zapomnieć o całej sytuacji, ale mam w głowie tyle pytań, na które chcę znać odpowiedzi, że szybko ją odpechnąłem. Poza tym to uważam, że trzymanie człowieka w takich okropnych warunkach jest niemoralne i takie coś nazywa się łamaniem praw człowieka. — Coś się stało? Zbladłeś — złapała moją twarz w dłonie, a po chwili przyłożyła rękę do mojego czoła, sprawdzając czy nie mam gorączki.

— Nie — wydusiłem z siebie. — Po prostu muszę wam coś powiedzieć — w tym momencie do salonu wszedł tata i zajął miejsce na fotelu.

— Więc mów.

— Chciałem wam powiedzieć, że wypuściłem mężczyznę, którego trymaliście w piwnicy — ich twarze zbladły i wyrażały ogromne zdziwienie. — Rozmawiałem z nim, ale nie chciał mi nic powiedzieć, więc czy wy możecie mi to wszystko wyjaśnić?

— Chcesz mi powiedzieć, że najpierw z nim porozmawiałeś, a później zabiłeś tamtą betę?

— Nie, oczywiście, że nie zabiłem — odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Niby dlaczego miałbym go zabić? Derek to taki sam człowiek jak ja, więc nie widzę w tym sensu. Nie rozumiem mojego taty. Zauważyłem jak próbuje się opanować i nie rzucić na mnie. Minęło kilka dobrych minut ciszy, a on znów przemówił.

— No cóż masz szczęście, że to nie była alfa, ponieważ wtedy miałbyś kłopoty.

— Możesz przestać mówić do mnie jakimś dziwnym slangiem, ponieważ nic nie rozumiem?— zapytałem. — Poza tym wciąż nie wyjaśniłeś mi dlaczego on tam siedział.

— To chyba pora, aby ci wszystko wyjaśnić — odezwała się w końcu mama. Zmartwienie na jej twarzy zostało zastąpione przez podekscytowanie. Obserwowałem ich oboje, ciągle przenosząc wzrok z mamy na ojca i tak w kółko. Moja ciekawość ciągle rosła i czułem, że jeśli za chwilę mi tego nie wyjaśnią to mnie rozsadzi.

— Zaczynając od początku to wcale nie jestem myśliwym — powiedział wolno i spokojnie ojciec.— Od stuleci nasza rodzina specjalizuje się w tropieniu, łapaniu i zabijaniu wilkołaków. Możesz mi wierzyć lub nie, ale wilkołaki naprawdę istnieją i są wśród nas. W sklepach, szkołach, szpitalach.. Dosłownie wszędzie. Miałeś dowiedzieć się o tym już dawno, ale twoja mama ciągle to przekładała, zwalając wszystko na to, że jesteś adoptowany — zaśmiał się i spojrzał na mamę.

Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, naprawdę. To dla mnie za dużo informacji jak na jeden wieczór. Wilkołaki? Łowcy? Przecież takie rzeczy istnieją tylko w średniowiecznych legendach. Spojrzałem na rodziców, których twarze były cholernie poważne i wybuchłem głośnym śmiechem.

— Dobry żart, naprawdę prawie dałem się nabrać — przestałem się śmiać i ponownie spojrzałem na rodziców, którzy nie wyrażali żadnych oznak, że to był żart.

— Stiles, my mówimy prawdę. Ten chłopak, którego uwolniłeś był wilkołakiem, który miał zostać przewieziony do dziadka, aby tacy łowcy jak ty szkolili na nim swoje umiejętności — spojrzała wprost na mnie.

— Ale ja nie jestem łowcą — odparłem.

— Wkrótce będziesz. Od jutra zaczniemy treningi, a przy najbliższym wolnym od szkoły pojedziesz do dziadka — obiecał ojciec. — Tam zobaczysz jak to wszystko wygląda dokładnie i zostaniesz wyszkolony na najlepszego łowcę. Do tego czasu musisz pomóc mi złapać wilkołaka, którego uwolniłeś.

— A co jeśli ja nie chcę być łowcą? — westchnąłem. — Nie chcę zabijać niewinnych ludzi.

Ojciec wescthnął głośno, a mama pokręciła głową z rezygnacją. Spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłem wyraźny zawód moją postawą. Naprawdę nie wiem co mam zrobić w tej sytuacji. Nadal mam nadzieję, że oni sobie ze mnie żartują. Sama wizja zabijania tych wilkołaków sprawia, że miałem ciarki na całym ciele. Nie rozumiem czemu oni je zabijają skoro Derek był dla mnie naprawdę miły. Zapewne reszta też taka jest.

— To są ludzie, którymi kieruje zwierzęcy instynkt — pokręcił głową tata. — Oni nie zastanawiają się dwa razy przed skoczeniem ci do gardła. Po prostu to robią i nic ich nie powstrzyma.

— Ale Derek nie wyglądał jakby miał skoczyć mi do gardła.

— Ponieważ jest wilkołakiem od dziecka i umie to kontrolować, ale nie wszystkie takie są — sprostował.

— Chyba gubisz się w tym co mówisz — zauważyłem i uśmiechnąłem się do niego chamsko. — Najpierw powiedziałeś, że nic ich nie powstrzyma, a teraz mówisz, że umieją się kontrolować — zaśmiałem się i zauważyłem jak ojciec zaciska szczękę przez to co powiedziałem.

— Nie łap mnie za słówka. Wiem o tych stworzeniach więcej niż ty.

— Tata ma rację i nie powinieneś lekceważyć tego o czym ci mówi — pokręciła głową i spojrzała mi głęboko w oczy. — W Beacon Hills jest naprawdę wiele wilkołaków, a my chcemy nauczyć cię obrony przed nimi.

— Poza tym to czym charakteryzują się wilkołaki? — zignorowałem to co powiedziała mama. Poznałem już powód trzymania Dereka w piwnicy, ale w mojej głowie nadal rodziły się pytania.— Nie zauważyłem u Dereka inności.

— Był w ludzkiej formie. Wilkołaki mogą mieć albo formę człowieka, takimi jakimi jesteśmy my, albo mogą przypominać człowieka, ale zmienia im się kształt twarzy i mają więcej sierści — odparł.

— Niektóre mogą przyrać formę wilka, ale zdarza się to stosunkowo rzadko — dodała mama.

— To prawda, ale w mieście jest tylko jedna taka rodzina. Wilkołak, którego wypuściłeś był z tej rodziny — westchnął. — Przez ciebie straciliśmy pięćdziesiąt tysięcy, więc musimy go złapać.

— Powiedziałem ci już, że nie będę nikogo łapał. Masz nauczyć mnie tylko obrony.

— A co jeśli ci powiem, że twoi rodzice nie zginęli w wypadku? — spojrzałem na mamę, która była zdziwiona tak samo jak ja.

Secrets | SterekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz