Rozdział 21

775 87 17
                                    

Nie wiedział co dokładnie go obudziło. Dudniące na zewnątrz huki, niepokojący swąd dymu czy rozrywające mu czaszkę dzwonienie. Prędko doskoczył do okna zerkając na ulicę, którą przebiegało kilkoro ludzi. W oddali zauważył pomarańczową łunę najpewniej będącą znakiem zbliżającego się ognia.

- Co się dzieje? - rzucił w przestrzeń doskonale wiedząc, że zaraz otrzyma odpowiedź.

- Najprawdopodobniej wioska została zaatakowana, panie - oznajmił mu delikatny kobiecy głos.

- Zaatakowana? Przez kogo? - postukał nerwowo w szybę.

- W tym momencie wiem tyle co ty, panie. Nie jestem w stanie zorientować się co dzieje się na zewnątrz.

Chłopak w ciszy przytaknął i wyszedł z pokoju po czym potwierdził przypuszczenia braku jego opiekuna w mieszkaniu. Prędko się ubrał i zgarniając kilka noży do rzucania, niewielkie bomby dymne i krótką maczetę wyszedł na zewnątrz. Bez zastanowienia ruszył w ciemną uliczkę i po pokonaniu kilku kolejnych wskoczył do studzienki. Przeszedł kilka rozwidleń i skręcił do najbliższego wejścia do Szachownicy. W środku kręciło się kilkanaście osób, z których prędko wyłapał Oumu, do którego szybko podszedł.

- Co się dzieje? Kto nas zaatakował?

- Cholerna Suna. Na razie nie znam powodu, chociaż można się domyślać, że to atak na Hokage. Najlepsze jest to, że nasi shinobi chronią jedynie główne ulice. Czerwone Latarnie i slumsy są pozostawione same sobie. Chłopaki starają się coś zrobić, ale my nie jesteśmy ninja - wytłumaczył nerwowo pukając w piszczący komunikator, który po chwili przyłożył do ucha.

- Gdzie jest Nezumi?

- Poleciał do północnej części, sytuacja tam nie wygląda za ciekawie. Kazał przekazać, że masz tu zostać i się nie wychylać.

Chłopak z przerażeniem połączył fakty. W północnej części leży bar Marry. Niewiele myśląc biegiem ominął krzyczącego coś do słuchawki okularnika. W kanałach spotkał kilka znajomych twarzy oraz jedną chroniąca się tam grupkę mieszkańców biednej dzielnicy. Wyszedł w ciemnym zaułku, ulicę od miejsca docelowego. Położył rękę na schowanym sztylecie i zaczął się skradać do tylnego wejścia, gdy nagle się o coś potknął i poleciał do przodu robiąc lekki rumor. Szybko zerknął co spowodowało jego upadek i zamarł spostrzegając zimne ciało znajomego, beznogiego staruszka, z którym często wymieniał się po pracy nowinkami. Oprzytomniał słysząc kobiecy krzyk i przyspieszył widząc otwarte drzwi. Minął puste zaplecze i kuchnię kierując się w stronę głównej sali, skąd słyszał zgrzyt metalu o metal. Z ciężko bijącym sercem, zapominając o dyskrecji wbiegł do pomieszczenia, gdzie ponownie na coś wpadł. Jak się okazało, był to wrogi ninja, który zaraz go do siebie przyciągnął przykładając do szyi ostrze. Spojrzał prosto w zdziwione oczy swojego opiekuna. Za nim na ziemi siedziała oparta o ścianę Marry trzymająca na kolanach głowę Buty, wokół którego powoli pojawiała się kałuża krwi. Po drugiej stronie splądrowanego pomieszczenia stał on i trzech przeciwników, w tym ten, który go przytrzymywał oraz dwóch nieprzytomnych.

- Naru? - usłyszał cichy, drżący głos kobiety.

- Idiota! Kazałem ci zostać w Szachownicy, dlaczego nigdy nie robisz tego co ci każę?! - Nezumi złapał się za głowę szarpiąc włosy.

- Chciałem pomóc! Usłyszałem, że Marry może się coś stać i nie mogłem jej zostawić!

- Jesteś dzieciakiem, niby co ty możesz zrobić?! Nawet teraz dałeś się złapać - w tym momencie chłopak lekko przekrzywił głowę nasłuchując - Jesteś nieodpowiedzialny! Jak spotkam Oumu to go zaszlachtuję, miał cię pilnować.

- Uroczo - westchnął trzymający go mężczyzna - ten gościu myśli, że stąd wyjdzie.

- Nie przerywaj, robiło się naprawdę ciekawie - powiedział inny siedząc na barze i pożerając słynne ciasteczka Buty.

- Ej! Spadaj wieprzu, to ciasteczka dla klientów! - nie wytrzymał blondyn mierząc w niego oskarżycielsko palcem na co nastała cisza przerwana jedynie cierpiętniczym jękiem szefa Szachownicy.

- Ty...chyba dalej nie rozumiesz, że zaraz zginiesz - chichotał trzeci napastnik bawiący się kunaiem stojąc przy drzwiach.

- Hibari, możesz coś na to poradzić? - zapytał w przestrzeń Uzumaki ignorując ich wszystkich.

- Nie pozwolę cię skrzywdzić, panie. O to nie musisz się martwić - odpowiedział mu w głowie głos.

- Świetnie. Teraz mi powiedz co możemy im zrobić.

- Niewiele, panie. W tym momencie nie jesteśmy ze sobą do końca kompatybilni. Aby to się stało potrzeba więcej czasu. Aktualnie mogę ich unieruchomić - ponownie usłyszał tym razem skruszony głos.

- Szybkie pytanie taktyczne. Czy ten dzieciak jest nienormalny? - shinobi Suny jedzący wcześniej ciasteczka zeskoczył z blatu i podszedł do niego schylają się, by przyjrzeć jego twarzy - O ja! On ma dziwne oko!

- Spadaj wieprzu!

- Dobra, koniec zabawy już i tak straciliśmy tu wystarczająco dużo czasu - powiedział mężczyzna stojący przy drzwiach po czym rzucił w Naruto kunaiem, którego jeszcze chwilę wcześniej kręcił na palcu.

- Hibari - powiedział spokojnie na co ostrze zatrzymało się tuż przed jego nosem, dotykając połyskującej, błękitno srebrnej woalki, po czym rozpadło się w pył. To samo stało się z kunaiem przy jego szyi, gdy usiadł na nim malutki ptaszek, który następnie podleciał do każdego napastnika po kolei. W mgnieniu oka nie mogli się poruszyć. Chłopak schylił się i przeszedł pod zastygłym ramieniem, które wcześniej go przytrzymywało.

- Co z Butą? - podszedł do swojego opiekuna i kobiety nie zważając na ich zdziwione twarze - Wyjdzie z tego? Jego melodia jest coraz cichsza.

- Cichsza? - zapytała, po czym podkręciła głową - Nieważne, to nie czas na pytania. Stracił dużo krwi - wskazała głową na brak prawej nogi wokół której zebrała się kałuża krwi - Trzeba go szybko dostarczyć do Szachownicy. Na pomoc w szpitalu raczej nie ma co liczyć, nawet jeśli byśmy się tam dostali.

- Ruszamy - Nezumi zarzucił sobie na szyję ramię poszkodowanego, a Marry zrobiła to samo z drugiej.

Naruto ostatni raz zerknął na ninja z Suny i udał się lekko przodem, żeby sprawdzać czy nic im nie zagraża. W jednej z ciemnych uliczek otworzył i przytrzymał przejście do kanałów puszczając towarzyszy przodem.

- Więc wyjaśnisz teraz co właściwie się tam stało? - zapytał mężczyzna lecz nie otrzymując odpowiedzi po przedłużającej się ciszy zerknął do tyłu - Cholera! Czemu on zawsze robi co chce?! - przeklął widząc pusty tunel.

################################
Witam, witam jak tam mijają wszystkim wakacje? :)

Złodziej (Naruto)Where stories live. Discover now