-Co to?-zapytał blondynek Bute, który pichcił coś o pięknym zapachu.
-To zwykłe ciasto czekoladowe.
-Nauczysz mnie? Proszę..-popatrzył na kucharza z nadzieją.
-Jak jesteś głodny to mogę ci coś przygotować, Naruś. Musisz dużo jeść, jesteś bardzo mały.-zirytowany z powodu poruszenia tak drażliwego tematu jakim dla niego jest wzrost, nadymał policzki i tupnął nogą. Po chwili gniewnego wpatrywania się w mężczyznę wrócił do tematu.
-Nie dla mnie, dla Nezumiego. Ostatnio chodzi nie w humorze, chcę żeby się uśmiechnął. Ludzie gdy dostaną coś słodkiego się uśmiechają.
-Och, to bardzo miłe.-wyszczerzył się-Ale może być problem. Nezumi nie przepada za słodyczami.-chłopiec wpatrywał się w niego z przerażeniem.-Nie panikuj! Jestem pewny że równie mocno ucieszy się z obiadu. Pomogę ci.
-Nie, chcę zrobić sam!-przyjął zacięty wyraz twarzy.
-Skoro tak, proszę bardzo.-Co Naru robi od dwóch godzin w kuchni?-zapytała zmartwiona Marry.
-Obiad dla Nezumiego.
-Obiad?
-Mówi że ma zły humor i chce go pocieszyć.
-Ale przez dwie godziny?
-Pierwszy trochę spalił, drugi wyszedł za słony, teraz robi trzeci-usłyszał huk.-to znaczy czwarty. Ale bardzo się stara.
***
-Nie chcę żeby obsługiwał mnie ten demon!-Naru po skończeniu posiłku dla opiekuna wziął się za zwykłą pracę. Niestety nawet tu niektórzy nie za dobrze przyjmowali jego obecność.-Przez niego zginął mój syn!-Zgniótł trzymaną szklankę raniąc sobie dłoń. Chłopiec chcąc wyczyścić odłamki zbliżył się do stolika jednak zaraz upadł otrzymując cios w policzek, który również został zraniony szkłem z dłoni mężczyzny.-Nie zbliżaj się potworze!-Zrzucił na niego resztę potłuczonego naczynia.
-Naru!-Zza zaplecza wybiegła barmanka.-Buta! Szybko zabierz stąd Naru!-Wszystko działo się tak szybko. Marry coś krzyczała do klienta, a kucharz wyniósł go z pomieszczenia. Chłopiec tego nie rozumiał, przecież wcześniej takie sytuacje miały miejsce na porządku dziennym. Dlaczego teraz robili z tego taką aferę. Tylko trochę by na niego nawrzeszczał, może pobił i by sobie poszedł. Teraz jedynie cicho spoglądał na szlochającą kobietę, która go tuliła nie bardzo wiedząc co robić.
-Emmm, Marry-neesan. Na ciebie też nakrzyczał? Przepraszam to moja wina, odpracuję tą szklankę.
-To nie twoja wina! Nic nie jest twoją winą.-Chłopiec tego nie rozumiał, ale mocniej wtulił się w kobietę. Gdy się kogoś przytulało ten ktoś też się cieszył. Jak z dawaniem słodyczy. Tylko...dlaczego było mu teraz tak bardzo smutno, że aż wzrok mu się zamazywał przez zbierające łzy?
***
-Dzisiaj Nezumi przychodzi szybciej.-zgarnął z blatu wcześniej przygotowane, zapakowane danie.-Zaraz powinien być.-podrapał się po plastrze na lewym policzku. Wyjdę mu na przeciw!-Już wychodził gdy nagle uderzył w coś czołem.
-Lepiej na niego..A widzę że jednak nie musisz.-zerknął do góry i od razu wyszczerzył na widok opiekuna.
-To dla ciebie!-Wyciągnął pakunek przed siebie.
-Co to? Obiad?
-Yhm! Sam zrobiłem!
-Tak zaciekle walczyłeś z ryżem?-Postukał w ranę.
-Nezumi, na chwilę na słówko proszę. A ty Naru weź na drogę babeczkę z kuchni.Gdy chłopiec wrócił mężczyzna znowu miał niezadowoloną minę.
-Nezumiś-gdy ten zdziwiony na niego spojrzał dokończył-uśmiechnij się. Nie podoba ci się prezent?-zapytał zmartwiony.
-Eh, nie skądże, jest wspaniały. Dawno nikt czegoś takiego dla mnie nie zrobił...Dziękuję.-gdy Uzumaki wesoło się uśmiechnął dodał.-Wracajmy do domu.-posadził chłopca na ramionach i z pakunkiem w dłoni wyszedł z ,,Tańczącej Miotły".______________________________________
W sumie to miało wyglądać całkiem inaczej, ale co tam.Macie dwa rozdziały w jeden dzień, ale nw kiedy pojawi się następny.😶
PS.Tak, mam problemy z wattpadem 😭
KAMU SEDANG MEMBACA
Złodziej (Naruto)
Fiksi PenggemarNaruto był sam. Odkąd pamiętał nikt się nim nie interesował. Więc gdy został przygarnięty przez lidera podziemia Konohy, największego złodziejaszka Kraju Ognia nikt tego nie zauważył. Sam chłopiec był wniebowzięty okazaną mu po raz pierwszy opieką...