Rozdział 19

787 107 12
                                    

Chodził wąskimi uliczkami nie mając ochoty wracać do mieszkania, gdzie z pewnością spotkałby swojego opiekuna, ani do baru na konfrontację z Marry po tym jak wybiegł w środku kłótni.

Poczuł uciążliwy ucisk w klatce piersiowej gdy przypomniał sobie to jak Nezumi mówił, że ma ważniejsze rzeczy na głowie niż niańczenie chłopaka. Doskonale zdawał sobie sprawę, że od pewnego czasu coś się między nimi psuło i ciężko było nazwać ich relację rodzinną, czym tak się szczycił gdy był mały i ciepło okazane mu przez inną osobę tak wiele dla niego znaczyło. Nigdy nie ośmielił się nazwać lidera swoim ojcem. Racja, był jego autorytetem, troszczył się o niego i zaopiekował się nim gdy tego potrzebował, ale nigdy nie okazał chęci by być dla Naruto rodzicem.

Sam Uzumaki uważał, że jego prawdziwy tata nie chciałby żeby mówił tak na kogoś innego. Nie potrafił również określać go ,,wujkiem" tak swobodnie jak robił to w przypadku Ibikiego. Nezumi od zawsze był po prostu Nezumim. Nie wiedział, czy to przez to, że nie potrafił być nawet przyszywanym synem, mężczyzna nie chce się już nim zajmować, czy to kolejny raz wina zapieczętowanego w nim lisa.

Skierował się w stronę obrzeży wioski i szedł wzdłuż muru gdy poczuł jak coś spływa między jego łopatkami. Pisnął trochę nieelegancko i rzucił się do przodu potykając o kawałek leżącego drewna. Usłyszał rozbawione dzwonienie i prędko się podniósł stając prosto przed unoszącym się w powietrzu ptaszkiem, który przyfrunął na jego ramię. Niepewnie dotknął zwierzęcia będąc pewnym, że ten pod wpływem jego dotyku dosłownie się rozpłynie. Jakie było jego zdziwienie gdy pod palcami poczuł gładkie piórka i ciepło. Ten lekko podleciał i po lekkim skubnięciu go w nos odleciał bardziej do góry z wesołym trelem pobrzmiewającym dzwonieniem.
- Ał! Śmieszy cię to?! Wracaj tu! - krzyczał wymachując rękami nad swoją głową, ku jego zdziwieniu ptaszek prędko do niego podleciał i że skruszonym trelem zaczął ocierać się łebkiem o jego policzek.

- Ech, nic takiego się nie stało, naprawdę - zapewnił głaszcząc miękkie piórka - wiem, że chcesz mnie pocieszyć. Po prostu czasem czuję się naprawdę samotny. - zwierzątko poderwało się do lotu i wściekle ćwierkając kilka razy okrążyło chłopaka -Tak, teraz mam ciebie. Jestem ci naprawdę wdzięczny. - Naruto uśmiechnął się i padł na miękką trawę z westchnięciem.

Stworzenie opadło na jego klatkę piersiową, a jego palce machinalnie sięgnęły do jego główki lekko ją głaszcząc. Ptaszek zaczął cicho ćwierkać miłą dla ucha melodię, na dźwięk której z niewiadomych powodów serce chłopaka zaczęło szybciej bić a w oczach stanęły łzy.

- Ech, to brzmi strasznie nostalgicznie. Nawet nie wiem skąd ją znam.

- To melodia twojej duszy - usłyszał cichy, dźwięczny, kobiecy głos. Poderwał się szybko na nogi zapominając o leżącym na nim ptaszku, który podleciał na wysokość jego głowy latając niespokojnie.

- Uprzedzaj przed takimi gwałtownymi ruchami - usłyszał ponownie tym razem zirytowany głos. Spojrzał prosto w zdenerwowane oczy zwierzęcia i głośno przełknął ślinę

- To ty? - wyszło mu to trochę słabo przez ściśnięte gardło więc chrząknął od razu czując się lepiej.

- Zdecydowanie. Chyba nie myślałeś panie, że to ten przebrzydły lis? Naprawdę na za dużo sobie pozwala. Ciężko go ustawić do pionu, strasznie sprzeciwia się swojej naturze.

- Ty mówisz - wyjąkał niezbyt inteligentnie.

- Dokładnie. Cieszę się, że mogę w końcu się z tobą skontaktować, mój panie.

- I nazywasz mnie panem.

- Ponieważ nim jesteś, to ciebie wybrałam. Albo raczej wybrało.

- Wybrało? - zdezorientowany blondyn zmarszczył brwi.

- Przeznaczenie, los, fatum, fortuna jakkolwiek byś je nie nazwał, panie. To ono cię wybrało.

- Wybrało do czego?

- Tyś moim panem,
Tyś moim życiem,
W tobie pokładam nadzieję skrycie.

Tyś moim władcą,
Tyś moją przyszłością,
Jedynie twoją będę własnością.

W tobie nadzieja na ocalenie świata,
Pogódź się z klątwą zamkniętą w kratach.

Bo bycie władcą szatańskich pomiotów,
To jeden z życia twego powodów.

W twoje osądy będę wierzyć szczerze,
I pomimo błędów kroczyć obok ciebie.

Więc nie masz wyboru,
Los twój przesądzony,
Twym przeznaczeniem dzierżenie korony.

- Czym ty w ogóle jesteś?

- Jestem twoim mieczem, tarczą, będę tym czego potrzebujesz. Twoją mocą i wsparciem. Jestem by cię chronić, panie. - głos stał się miękki, wypełniony emocjami. Chłopak cofnął się o krok i kręcąc głową złapał za włosy lekko je pociągając.

- Chronić przed czym? Jakim władcą? Co za pomioty diabła? Nigdy się o to nie prosiłem! - wykrzyknął kucając. Ptaszek usiadł przed nim na ziemi milcząc przez chwilę.

- Chronić po części przed samym sobą, choć również po części przed lisem. Nie wiem co prędzej by cię zniszczyło, panie. Masz skłonności autodestrukcyjne. W końcu sam siebie byś zniszczył. Wiem jak wielki On ma na ciebie wpływ, ale musisz zrozumieć panie, że to nie ty, a On jest więźniem.

- To dlaczego czuję się związany, zamknięty, zakneblowany. Dlaczego tak bardzo chcę być wolny, skoro rzekomo taki jestem? Dlaczego czuję to wszystko? Dlaczego inni nie traktują mnie normalnie?

- Zamykasz się sam w sobie, panie. Sam sobie założyłeś kajdany i oddałeś klucz tym wszystkim ludziom. Dlatego melodia twojej duszy jest tak smutna. Musisz go teraz zabrać. Będziesz wolny jedynie wtedy, gdy o tym zdecydujesz.

################################

Witam?
Ja wiem, nie było mnie...z pół roku? Coś koło tego. Wszystkich którzy czekali na rozdział przepraszam.
Postaram się czasem coś sklecić, ale nic nie obiecuję.

Złodziej (Naruto)Where stories live. Discover now