Gdy Hokage dowiedział się, (oczywiście po pewnym czasie) że jego ,,podopieczny" został zabrany przez złodziei przeraził się. On chciał (co prawda nieskutecznie) wytępić tą zarazę Konohy a tymczasem grupa się powiększała. Do tego zgarnęli do siebie Jinchuuriki, Naruto Uzumakiego kogoś kogo obiecał chronić, jego zmarłym rodzicom, a tymczasem pozwolił mu wychowywać się na ulicy. Musiał przyznać że tą obietnicę trochę zaniedbał ale przecież był już starym człowiekiem, miał prawo zapomnieć w natłoku obowiązków o małym dziecku...prawda? Teraz podjął decyzję że tym razem, uratuje małego skaryfikanta przed tymi obskurnymi bandytami, da mu trochę grosza i na pewien czas będzie miał z nim spokój. Wezwał swoich trzech ANBU i kazał im przyprowadzić młodego Uzumakiego. Jakież było jego zdziwienie gdy dowiedział się że miejsce pobytu złodziei nie jest ustalone, a nawet wysokokwalifikowani jonini nie są w stanie wyciągnąć jakiekolwiek przydatnych informacji. Więc Hokage nie mając wyboru robił to co każdy dowódca lubi robić najbardziej, a mianowicie...czekał. Czekał aż w końcu sześciolatek wyjdzie z kryjówki i jakiś shinobi przytarga go do niego na dywanik.
Cały proces trwał trzy tygodnie, trzy tygodnie aż w końcu jeden z Uchiha, zauważył w niewielkiej knajpce wystające znad prawie pustej miski blond włosy i wesoło szczebioczącego poszukiwanego. Ninja wziął chłopca na rozmowę z Szanownym Hokage, a pierwszym zadanym przez dziecko pytaniem było: ,,Po co staruszkowi tak ogromny kapelusz?!" na co zmieszany Sarutobi nie wiedząc co powiedzieć cicho zbył go twierdząc że najzwyczajniej w świecie chroni go przed deszczem. Momentalnie oczy chłopca zabłysły i stwierdził że w pomieszczeniu mało prawdopodobne jest natknięcie się na choćby małą mżawkę. Zwłaszcza w Wiosce Liścia. Zażenowany dowódca wioski prędko ściągnął nakrycie głowy wracając do sedna sprawy. Z całej rozmowy Naruto wychwycił jedynie ,,ocalić", ,,źli ludzie", pozbyć się", ,,szczęśliwy" ponieważ był zbyt zajęty obserwowaniem dymu ulatującego z drewnianej fajki starca.
***
Właśnie tak znalazł się w dziale P&T (Przesłuchań i Tortur) siedząc z kubkiem kakao na przeciwko Ibikiego Morino próbującego zabić go wzrokiem.
-Więc zadam pytanie jeszcze raz...gdzie ukrywają się złodzieje?
-Jacy złodzieje?-zapytał blondyn niewinnym głosem, stawiając przed sobą puste naczynie.
-Dzieciaku masz sześć lat..
-Prawie siedem.-poprawił prędko.
-Tym lepiej. Nie wieżę, że jesteś tak głupi by nie potrafić podać miejsca w którym spędziłeś ostatnie tygodnie.
-Przez ostatnie tygodnie byłem w wielu miejscach.-Naruto nie zamierzał dać się tak łatwo. Od razu usłyszał w głowie głos Nezumiego ,,Zasada 2:Nie wolno ci puścić pary z gęby." Naruto doskonale wiedział że w tej sytuacji niewiele może zrobić więc z zaciętą miną spojrzał wymownie na kubek by następnie przenieść wyczekujący wzrok na mężczyznę. Morino z cierpiętniczym westchnięciem wstał i wyszedł z pomieszczenia by po pięciu minutach wrócić z ponownie parującym naczyniem i przekleństwem na ustach. Że też Hokage kazał mu być ,,delikatnym", ,,miłym" bo to przecież jeszcze dziecko. Przez tego diabła uderzył się w paluszka u stopy przez lodówkę (z której brał mleko do przygotowania kakao), popatrzył się w lewą rękę i nie wiedział jakim cudem prawą piętę. Przez co utykając wylał po drodze połowę zawartości. Zdecydowanie klątwa Kyuubiego rozpowiadana przez mieszkańców to nie bujda, teraz tylko wystarczy poczekać na plagi.
***
W tym samym czasie w gabinecie Hokage niespodziewanie pojawił się czarnowłosy mężczyzna.
-Kim jesteś?-Sarutobi prędko schował szklaną kulę w którą jeszcze przed momentem uparcie się wpatrywał, obserwując chłopca.
-Jesteś już tak stary że nawet nie pamiętasz swoich byłych shinobi?
-To ty!? Po co przyszedłeś, chcesz wrócić?
-Dobrze wiesz, że teraz należę do podziemia. Jestem po dzieciaka, wiem że ty go masz.
-Jakiego dzieciaka?
-Nie udawaj idioty.-przerwał by zapalić papierosa, z którego już po chwili unosił się duszący, ciemny dym.-Wiem, że jest u ciebie, pytanie brzmi po co?
-Głupota, zapewne już znasz odpowiedź.
-Owszem, ale spraw mi przyjemność usłyszenia tego od ciebie.-oczy Hokage się zwęziły ale bez zawahania odparł.
-Chcę przymknąć twoją dziką szajkę.
-Nie sprawiamy problemów...bynajmniej o żadnych nie słyszałem.
-Jesteście złodziejami i bandytami.
-Pfff parę zakładów nie robi z człowieka bandyty.
-Nielegalnych zakładów.-sprostował.
-Jakie tam nielegalne.
-Są nielegalne dopóty dopóki ja tak twierdzę.
-W końcu mówisz z sensem.
-Ehhh, wracając nie mogę pozwolić by ich dziecko wychowywało się w takim środowisku.
-W jakim? Uważasz że ulica jest lepszym miejscem? Ile jeszcze razy miał być skatowany byś to zauważył?
-Mieszkańcy mieli go szanować.
-Mieli! To nie znaczy, że to robili. Zresztą, dawaj smarkacza i się zmywam.
-Nie mo...
-Pamiętaj że wisisz mi przysługę, masz bez gadania przytargać dzieciaka i więcej się nim nie interesować, jasne?-Sarutobi jedynie zacisnął szczękę ale posłusznie posłał po małego Jinchuuriki.-Nezumi!-do gabinetu wpadł ucieszony blondyn.
-Chodź smarku, zabieram cię do domu.-mężczyzna ostrzegawczo spojrzał na Hokage po czym trzymając chłopca za rękę wymaszerował z pomieszczenia.
-Więc co chcieli od ciebie wyciągnąć?
-Gdzie jest wasza kryjówka.
-Nasza kryjówka. I co powiedziałeś?
-Że nie powiem nic dopóki nie dadzą mi kakao.
-Zuch chłopak. Coś zdradziłeś?
-Za kogo ty mnie masz? Oczywiście że nie!
***
-Witaj w domu!-głośny krzyk ucieszonych, pijanych i ledwo trzymających się w pionie wyjętych z pod prawą shinobi rozniósł się w ,,Tańczącej miotle"-miejscu gdzie pracowała Marry. Błękitnooki zmieszany spojrzał na swojego opiekuna, a gdy ten kiwnął głową, równie głośno by przekrzyczeć hałas odpowiedział.
-W-wróciłem!
CZYTASZ
Złodziej (Naruto)
FanfictionNaruto był sam. Odkąd pamiętał nikt się nim nie interesował. Więc gdy został przygarnięty przez lidera podziemia Konohy, największego złodziejaszka Kraju Ognia nikt tego nie zauważył. Sam chłopiec był wniebowzięty okazaną mu po raz pierwszy opieką...