Rozdział 3

2.5K 275 42
                                    

Gdy Hokage dowiedział się, (oczywiście po pewnym czasie) że jego ,,podopieczny" został zabrany przez złodziei przeraził się. On chciał (co prawda nieskutecznie) wytępić tą zarazę Konohy a tymczasem grupa się powiększała. Do tego zgarnęli do siebie Jinchuuriki, Naruto Uzumakiego kogoś kogo obiecał chronić, jego zmarłym rodzicom, a tymczasem pozwolił mu wychowywać się na ulicy. Musiał przyznać że tą obietnicę trochę zaniedbał ale przecież był już starym człowiekiem, miał prawo zapomnieć w natłoku obowiązków o małym dziecku...prawda? Teraz podjął decyzję że tym razem, uratuje małego skaryfikanta przed tymi obskurnymi bandytami, da mu trochę grosza i na pewien czas będzie miał z nim spokój. Wezwał swoich trzech ANBU i kazał im przyprowadzić młodego Uzumakiego. Jakież było jego zdziwienie gdy dowiedział się że miejsce pobytu złodziei nie jest ustalone, a nawet wysokokwalifikowani jonini nie są w stanie wyciągnąć jakiekolwiek przydatnych informacji. Więc Hokage nie mając wyboru robił to co każdy dowódca lubi robić najbardziej, a mianowicie...czekał. Czekał aż w końcu sześciolatek wyjdzie z kryjówki i jakiś shinobi przytarga go do niego na dywanik.

Cały proces trwał trzy tygodnie, trzy tygodnie aż w końcu jeden z Uchiha, zauważył w niewielkiej knajpce wystające znad prawie pustej miski blond włosy i wesoło szczebioczącego poszukiwanego. Ninja wziął chłopca na rozmowę z Szanownym Hokage, a pierwszym zadanym przez dziecko pytaniem było: ,,Po co staruszkowi tak ogromny kapelusz?!" na co zmieszany Sarutobi nie wiedząc co powiedzieć cicho zbył go twierdząc że najzwyczajniej w świecie chroni go przed deszczem. Momentalnie oczy chłopca zabłysły i stwierdził że w pomieszczeniu mało prawdopodobne jest natknięcie się na choćby małą mżawkę. Zwłaszcza w Wiosce Liścia. Zażenowany dowódca wioski prędko ściągnął nakrycie głowy wracając do sedna sprawy. Z całej rozmowy Naruto wychwycił jedynie ,,ocalić", ,,źli ludzie", pozbyć się", ,,szczęśliwy" ponieważ był zbyt zajęty obserwowaniem dymu ulatującego z drewnianej fajki starca.
***
Właśnie tak znalazł się w dziale P&T (Przesłuchań i Tortur) siedząc z kubkiem kakao na przeciwko Ibikiego Morino próbującego zabić go wzrokiem.
-Więc zadam pytanie jeszcze raz...gdzie ukrywają się złodzieje?
-Jacy złodzieje?-zapytał blondyn niewinnym głosem, stawiając przed sobą puste naczynie.
-Dzieciaku masz sześć lat..
-Prawie siedem.-poprawił prędko.
-Tym lepiej. Nie wieżę, że jesteś tak głupi by nie potrafić podać miejsca w którym spędziłeś ostatnie tygodnie.
-Przez ostatnie tygodnie byłem w wielu miejscach.-Naruto nie zamierzał dać się tak łatwo. Od razu usłyszał w głowie głos Nezumiego ,,Zasada 2:Nie wolno ci puścić pary z gęby." Naruto doskonale wiedział że w tej sytuacji niewiele może zrobić więc z zaciętą miną spojrzał wymownie na kubek by następnie przenieść wyczekujący wzrok na mężczyznę. Morino z cierpiętniczym westchnięciem wstał i wyszedł z pomieszczenia by po pięciu minutach wrócić z ponownie parującym naczyniem i przekleństwem na ustach. Że też Hokage kazał mu być ,,delikatnym", ,,miłym" bo to przecież jeszcze dziecko. Przez tego diabła uderzył się w paluszka u stopy przez lodówkę (z której brał mleko do przygotowania kakao), popatrzył się w lewą rękę i nie wiedział jakim cudem prawą piętę. Przez co utykając wylał po drodze połowę zawartości. Zdecydowanie klątwa Kyuubiego rozpowiadana przez mieszkańców to nie bujda, teraz tylko wystarczy poczekać na plagi.
***
W tym samym czasie w gabinecie Hokage niespodziewanie pojawił się czarnowłosy mężczyzna.
-Kim jesteś?-Sarutobi prędko schował szklaną kulę w którą jeszcze przed momentem uparcie się wpatrywał, obserwując chłopca.
-Jesteś już tak stary że nawet nie pamiętasz swoich byłych shinobi?
-To ty!? Po co przyszedłeś, chcesz wrócić?
-Dobrze wiesz, że teraz należę do podziemia. Jestem po dzieciaka, wiem że ty go masz.
-Jakiego dzieciaka?
-Nie udawaj idioty.-przerwał by zapalić papierosa, z którego już po chwili unosił się duszący, ciemny dym.-Wiem, że jest u ciebie, pytanie  brzmi po co?
-Głupota, zapewne już znasz odpowiedź.
-Owszem, ale spraw mi przyjemność usłyszenia tego od ciebie.-oczy Hokage się zwęziły ale bez zawahania odparł.
-Chcę przymknąć twoją dziką szajkę.
-Nie sprawiamy problemów...bynajmniej o żadnych nie słyszałem.
-Jesteście złodziejami i bandytami.
-Pfff parę zakładów nie robi z człowieka bandyty.
-Nielegalnych zakładów.-sprostował.
-Jakie tam nielegalne.
-Są nielegalne dopóty dopóki ja tak twierdzę.
-W końcu mówisz z sensem.
-Ehhh, wracając nie mogę pozwolić by ich dziecko wychowywało się w takim środowisku.
-W jakim? Uważasz że ulica jest lepszym miejscem? Ile jeszcze razy miał być skatowany byś to zauważył?
-Mieszkańcy mieli go szanować.
-Mieli! To nie znaczy, że to robili. Zresztą, dawaj smarkacza i się zmywam.
-Nie mo...
-Pamiętaj że wisisz mi przysługę, masz bez gadania przytargać dzieciaka i więcej się nim nie interesować, jasne?-Sarutobi jedynie zacisnął szczękę ale posłusznie posłał po małego Jinchuuriki.

-Nezumi!-do gabinetu wpadł ucieszony blondyn.
-Chodź smarku, zabieram cię do domu.-mężczyzna ostrzegawczo spojrzał na Hokage po czym trzymając chłopca za rękę wymaszerował z pomieszczenia.
-Więc co chcieli od ciebie wyciągnąć?
-Gdzie jest wasza kryjówka.
-Nasza kryjówka. I co powiedziałeś?
-Że nie powiem nic dopóki nie dadzą mi kakao.
-Zuch chłopak. Coś zdradziłeś?
-Za kogo ty mnie masz? Oczywiście że nie!
***
-Witaj w domu!-głośny krzyk ucieszonych, pijanych i ledwo trzymających się w pionie wyjętych z pod prawą shinobi rozniósł się w ,,Tańczącej miotle"-miejscu gdzie pracowała Marry. Błękitnooki zmieszany spojrzał na swojego opiekuna, a gdy ten kiwnął głową, równie głośno by przekrzyczeć hałas odpowiedział.
-W-wróciłem!

Złodziej (Naruto)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz