Rozdział 17

987 137 28
                                    

Znudzony po raz kolejny przecierał drewniany i lekko wyszczerbiony w niektórych miejscach blat, co rusz ukradkiem zerkając na trochę spóźniający się zegar. W barze przez wczesną godzinę było tylko kilku klientów, a Marry wyszła na chwilę zostawiając interes w jego rękach, mówiąc, że za chwilę wróci. W razie czego mógł liczyć na pomoc Buty, który teraz w kuchni piekł jakieś ciasteczka nucąc babskie pioseneczki. Na razie nie miał zapowiedzianych żadnych zleceń, więc jedyne co robił to szlajanie się po wiosce i pomaganie w Tańczącej Miotle. Nezumiego widywał co kilka dni gdy wpadał na chwilę do Szachownicy, albo mężczyzna zdecydował tego dnia spać w swoim łóżku. Często zostawał w barze na dłużej po prostu nie chcąc wracać do pustego mieszkania lub spacerował nocami po opuszczonych uliczkach, dlatego zdziwił się widząc rano mężczyznę w mieszkaniu. Nikomu nie mówił, że czuł się trochę samotny, ale miał już szesnaście lat i nie był dzieckiem, które potrzebuje ciągłej uwagi. Nawet nie miał przyjaciół w swoim wieku. Co prawda posiadał kilku kolegów, ale ich znajomość polegała głównie na zawieranych transakcjach. W szemranych uliczkach rzadko można było spotkać dobry materiał na przyjaciela, w końcu każdy miał swoje problemy i musiał dbać o swoje własne interesy i sekrety. Mieszkańcy z oficjalnej części wioski zazwyczaj gardzili wyrzutkami takimi jak oni, więc znajomość z nimi była prawie niemożliwa.

Wytarł ręce o zawiązany na biodrach poszarzały fartuch i z wypchanej papierkami kieszeni wygrzebał miętówkę. Wpakował cukierek do ust i z pełnym skupieniem zaczął w skomplikowany sposób składać kawałek papieru. Gdy skończył, zadowolony uniósł dłoń i rzucił malutkim samolocikiem, który trafił prosto w czoło stojącego w drzwiach ciemnowłosego chłopaka z poważną miną. Zza niego wyłoniła się dziewczyna z różowymi włosami i facet z książką w ręce.

- Sory - powiedział przegryzając cukierka i uważnie wpatrując się w ich opaski ninja - coś podać?

- Jesteśmy służbowo. - Szarowłosy odłożył książkę i podniósł otwartą dłoń w niemym powitaniu  - Kakashi Hatake, Sakura Haruno i Sasuke Uchicha - przedstawił po kolei wskazując towarzyszy. Spojrzał na niego uważnie chwilę dłużej wpatrując się w czerwone oko. - Ty jesteś-

- Naruto Uzumaki. Czego chcecie?

- Poszukujemy niejakiego Nezumiego, Szanowny Hokage pragnie się z nim jak najszybciej spotkać. Dostaliśmy informacje, że jest tu widziany.

- Och, przewija się tędy naprawdę wiele osób, nie znam wszystkich. Przykro mi, że nie mogę pomóc - odparł bez mrugnięcia.

- Jednak nalegamy, by porozmawiać z właścicielem - Naruto zmarszczył brwi na rozkazujący ton Uchichy.

- E Naru, masz może problem? - z kuchni wyszedł Buta z chochlą i srogą miną.

- To tylko shinobi, przyszli z rozkazu naszego Szanownego Hokage, chcą rozmawiać z Marry o jakimś Nezumim - odpowiedział nie mogąc powstrzymać szyderczego tonu przy przydomku Sarutobiego.

- Właścicielki nie ma - kucharz machnął odzianą w rękawicę kucharską ręką w stronę drzwi.

- Jednak nalegamy, by na nią poczekać.

- Nie trzeba, już jestem. - Do pomieszczenia weszła kobieta z kilkoma torbami. Uzumaki prędko pochwycił zakupy otrzymując szeroki uśmiech barmanki. - Naruś idź na zaplecze - położyła na jego ramieniu dłoń lekko je ściskając i ukradkiem do niego mrugnęła.

- Jasne - mówiąc to skinął głową ninja i się ulotnił. Położył zakupy na blacie i wysłał wiadomość do Szachownicy. Nie miał bladego pojęcia gdzie znajduje się jego opiekun, ani czy w ogóle jest w wiosce. Pochwycił jeszcze ciepłą babeczkę i zaczął wpychać ją ze złością do buzi. Był zły na Nezumiego, bo praktycznie go nie widuje i na siebie, że jest zły na niego. Do tego zaczął martwić się czego chciał Trzeci. Już od dawna wycofał ,,poszukiwania", ale nic nie wiadomo. Rozpakował zawartość toreb wsłuchując się w uspokajające dzwonienie i ściągając fartuch usiadł na blacie. Po chwili przyszła Marry i odezwała się widząc jego wyczekujący wzrok.

- Nie martw się, poszli sobie.

- Nie martwię się - prychnął marszcząc nos.

- Przepraszam, że tak długo mi to zajęło, możesz już iść - poklepała go po kolanie i dodała patrząc mu prosto w oczy - lepiej przez kilka najbliższych dni nie chodź do Szachownicy, mogą tu węszyć, więc nie rób niczego... niestosownego. - Pod koniec zdania lekko się uśmiechnęła.

- Jasne, będę uważać - zeskoczył z blatu i skierował się w stronę drzwi.

- Och, i Naru - odwrócił się czekając co powie kobieta i podniósł brew widząc jej prześmiewczy uśmiech - strzep z tyłka mąkę.

***

Wrócił do mieszkania po czterech godzinach łażenia po obrzeżach wioski. Zmarszczył czoło widząc świecące się w kuchni światło i wszedł do pomieszczenia tonącego w dymie papierosowym.

- Nie powinno cię tu być - powiedział do Nezumiego otwierając okno.

- Przecież to mój dom, gdzie indziej mógłbym być? - wypuścił z ust kolejne szare kłęby.

Blondyn prychnął gniewnie i podszedł do lodówki.

- Trzeci chce z tobą rozmawiać, nie wmawiaj mi, że nie słyszałeś.

- Już z nim rozmawiałem - mężczyzna spokojnie strzepał popiół do popielniczki.

- Co?! My robimy wszystko, żebyś nie został przez niego złapany, a ty po prostu do niego idziesz!?

- Chciał jedynie porozmawiać.

- Porozmawiać! Zaproponował chociaż herbatkę!? - wykrzyknął szyderczo.

- Jak się czujesz? - Naruto skamieniał na tak perfidną zmianę tematu.

- Jak możesz-

- Odpowiedz, wszystko u ciebie w porządku? W nocy nie działo się nic niepokojącego? - spojrzenie Nezumiego stwardniało.

- Nie - odparł powoli.

- Na pewno?

- Tak. O co chodzi?

- Naru, razem z Sarutobim stwierdziliśmy, że musisz o czymś wiedzieć - westchnął ciężko przecierając dłonią twarz - ty nie jesteś do końca-

- Normalny? - Uzumaki stanowczo wpatrywał się w opiekuna. - Tak, doskonale zdaję sobie sprawę, że nigdy taki nie byłem - bezwiednie zakrył ręką lewe oko.

- Nie. To nie chodzi o ciebie tylko o...coś w tobie.

- Czy jeżeli coś jest we mnie, to nie jest częścią mnie? - opuścił rękę, a czerwień stała się bardziej wyrazista.

- Nie w tym przypadku. Naru masz w sobie zapieczętowanego Kyuubiego, on nie jest tobą, ani ty nie jesteś nim.

Naruto słyszał szum przeplatany głośnym chichotem i dzwonieniem dzwoneczków. Do jego świadomości wpadały urywki zmartwionego monologu Nezumiego. Przed oczami stanął mu obraz oplecionych bluszczem krat. Nie, że nigdy nie wziął takiej myśli po uwagę, mieszkańcy nie byli zbyt subtelni w prześladowaniu go, nawet gdy był jeszcze małym dzieckiem, ale co innego usłyszeć to prosto w twarz. Dzwonienie zrobiło się na tyle głośne i uporczywe, że wyrwało go ze swoich myśli, a głowa zaczęła pulsować tępym bólem.

- Przestań - warknął na co wszystkie dźwięki ucichły. Razem z monologiem Nezumiego.

- Naru? - zmartwiony mężczyzna wyciągnął rękę w stronę ramienia chłopaka - Co się stało?

- To nie było do ciebie - odparł roztargniony pocierając czoło.

- A do kogo? - złodziej zmarszczył brwi.

- Ach? Ale co? - przed jego oczami zaczęły pojawiać się ciemne plamki a nogi odmówiły posłuszeństwa.

- Naru-

- Wiesz, chyba boli mnie głowa. Ja...idę się poło- nie dokończył i upadł twarzą na zielonym dywanie. Tym razem nie słyszał nic. Nawet uspokajających dzwoneczków.

################################
No, skoro świat ma się skończyć to dodaję dłuższy rozdzialik 😋.

*ekhem* Dalej szukam bety *ekhem*

Złodziej (Naruto)Where stories live. Discover now