Rozdział 13

1.3K 171 30
                                    

Do Konohy przybyli po kilku dniach. Do tej pory chłopiec nie wiedział co właściwie wydarzyło się w laboratorium, ani jak to się stało, że jego opiekun go odnalazł. Przeszli ukrytym w lesie za murami wioski przejściem prowadzącym ciasnymi, krętymi korytarzami do Szachownicy, gdzie został zbadany przez zaufanego lekarza. Chyba do końca życia będzie się wpatrywał dziwnym wzrokiem w ludzi w kitlu. Poza oczywistym faktem wygłodzenia oraz kilku skaleczeń na zawsze pozostaną mu blizny na nadgarstkach po igłach, które skrupulatnie owijał bandażami.. Musiał jeszcze poczekać kilka dni na wyniki i będzie mógł funkcjonować w miarę normalnie. Już po chwili gdy wrócił, przy jego łóżku pojawiła się Marry, która nic nie mówiąc z pocieszającym uśmiechem przytuliła go do siebie przynosząc spokój zszarganym nerwom.

Po kilku dniach w ciągu których odwiedziła go połowa rzezimieszków Wioski Liścia przyszły wyniki, które jasno wskazywały brak chakry oraz jakichkolwiek groźnych chorób. Wszyscy się cieszyli, że ,,Młodemu" nic nie jest poza samym ,,Młodym". Od dawna marzył by pewnego dnia stać się shinobi jak jego ojciec, którego nigdy nie było mu dane poznać. Zawsze chciał by był z niego dumny, nawet teraz gdy jego rodziców nie ma przy nim.
- Twój układ chakry jest doszczętnie zniszczony, a kanaliki przypominają sito. Nigdy nie będziesz w stanie wykonać jakiejkolwiek techniki. - właśnie to powiedział mu lekarz po konsultacji z Hyuugą. - Nie martw się, i tak nie dostałbyś się do akademii, w pierwszej kolejności przyjmują dzieci dużych klanów, a potem tego kto za możliwość nauki zapłaci więcej. Jako sierota nie miałbyś szans. - to dodając opuścił norę złodziei wzruszając ramionami.

Zaciskając pięści po jakimś czasie wrócił do względnej normalności. Dni spędzał na pomaganiu Marry i Bucie w barze, czasem wykonując małe zlecenia od Nezumiego, który aktualnie nie miał prawa przebywać w wiosce. Sflustrowany lider przesiadywał głównie w Szachownicy czekając aż sprawa z narkotykami trochę ucichnie, papierosy pochłaniając garściami. Jego praca polegała na wydawaniu zadań ,,swoim ludziom", polegających na kradzieżach, rabunkach, nielegalnych zakładach, czasem przemytem, ewentualnie porwaniami za okup. Ale tylko czasami. Chłopiec po prostu wykradał niewielkie sumy lub kosztowności w zależności od żądań klienta.

Prawie każdego wieczoru przez trzy godziny na prośbę Nezumiego, Marry czegoś go uczyła. Raczej z czytaniem i pisaniem daleko by nie zaszedł, chociaż nie miał wielkich ambicji związanych z przyszłością. W zasadzie nie miał żadnych.

***

Jak można się było spodziewać mieszkańcy wioski niezbyt pozytywnie przyjęli zmianę koloru jego lewej tęczówki, przez co unikał głównej drogi przemieszczając się bocznymi uliczkami. Zamyślony nie zauważył spadającej na niego doniczki, która po chwili roztrzaskała się na jego głowie.
- Zjeżdżaj stąd demonie! - trzymając się za czoło spojrzał w górę a napotykając zamierzającego rzucić kapciem starca lekko się zataczając prędko odszedł. Spojrzał w kałużę i szybko starł krew, która pociekła z rany z ciężkim westchnięciem.
- Och! To ta szkarada! - na jego drodze stanęło trzech mężczyzn, którzy wyszli zza rogu, a kolejnych dwóch zaszło go od tyłu. Jeden z nich z czarną bandaną na głowie szybko złapał go za rękaw koszulki,  złapał za włosy i z wyrazem obrzydzenia spojrzał na jego twarz.
- A to co? Kolejna pamiątka, potworze? Chcesz nas sprowokować tak? Niedługo pokażesz swoją prawdziwą twarz! - krzyczał szarpiąc włosy by na koniec rzucić nim o ziemię. - A może by tak pozbyć się problemu już teraz, co chłopaki? - zarechotał w towarzystwie kumpli i wyciągnął zza pasa niewielki sztylet. Naruto szeroko otworzył oczy na czworaka cofając się jak najdalej mógł od napastnika. Uderzył plecami o stopy kolejnego mężczyzny, który pochwycił go i wyrzucił pod nogi faceta z bandaną.

Niech ktoś mi pomoże. Proszę. Nie chcę zginąć w taki sposób! Błagam! W myślach prosił o ratunek, a po jego policzkach spłynęły łzy.

POZBYĆ. ZABIĆ. MOGĘ TO DLA CIEBIE ZROBIĆ.

W jego głowie rozbrzmiał głęboki głos zakończony warczeniem. Czuł jak krew w jego żyłach zaczyna wrzeć, jak wypełnia go ciepło. Jak przez mgłę widział jak zostaje podniesiony do góry za gardło pomału miażdżone przez mężczyznę. Nie widział, że źrenica w jego lewym oku zwęziła się przypominając ślepię zwierzęcia, a z samego oka popłynęła krew. Kąciki ust zaczęły drgać co jakiś czas ukazując zaostrzone kły. Niczego nieświadomy powoli podnosił dłoń zakończoną ostrymi pazurami w stronę jego klatki piersiowej gdy nagle został wyrwany z uścisku. Upadł na ziemię kaszląc i spazmatycznie łapiąc oddech wrócił do normalności. Niewiele rejestrując zauważył, że napastnicy zostali przegonieni przez jakąś postać w ciemnym płaszczu, a ona sama kieruje się w jego stronę.
- Szczylu wszystko dobrze? - lekko przyćmiony umysł przywołał imię przybyłego.
- Oumu - wyszeptał cicho od razu zaczynając kaszleć.
- Spokojnie, już zabieram cię do Nezumiego. Nie ma się czym martwić.
Właśnie, że jest. Pomyślał, a na potwierdzenie usłyszał w głowie szaleńczy rechot od którego dostał gęsiej skórki.

NIEDŁUGO. PAMIĘTAJ.

Złodziej (Naruto)Where stories live. Discover now